Reklama

Rzeczone porozumienie nie tylko nie rozwiązuje żadnego z poważnych problemów górnictwa (jak choćby nadmierne obciążenia fiskalne obniżające jego konkurencyjność), ale wręcz je pogłębia, poprzez odsuwanie rozwiązania w czasie oraz ukazanie imposybilizmu państwa w zakresie przygotowania i przeprowadzania gruntownych reform. Gołym okiem widoczny jest tutaj problem chronicznej niezdolności do myślenia o kwestiach energetycznych w perspektywie strategicznej, uwzględniającej nie tylko doraźne kłopoty takiej czy innej branży, ale przede wszystkim rozumiany kompleksowo interes państwa. Konsensus wypracowywany na kolanie, podczas kilkudniowej zawieruchy, w atmosferze sejmowej awantury i umiejętnie podgrzewanych emocji – na pewno nie służy takiemu podejściu.

Nie bądźmy naiwni – ani trudności Kompanii Węglowej, ani Katowickiego Holdingu Węglowego, ani szerzej całej branży, nie pojawiły się wczoraj. Do stanu obecnego w górnictwie doprowadziły wieloletnie zaniedbania i dramatyczne w skutkach błędy, w związku z czym nie jest możliwym poprawienie go poprzez porozumienie wypracowywane ,,ad hoc”, w warunkach dalece odbiegających od standardów, jakie zwykliśmy obserwować w dojrzałych demokracjach. Skupianie się nieomal wyłącznie na najbardziej poruszających społecznie kwestiach, przerzucanie kosztów na inne sektory gospodarki, pomijanie złożonej struktury problemów lub odsuwanie ich rozwiązania ad calendas graecas – z pewnością nie pomoże w uratowaniu branży górniczej w dłuższej perspektywie.

Mam również wątpliwości, czy okaże się skuteczne w tej krótszej. Musimy uświadomić sobie, że niestety na tym etapie nie jest możliwe doprowadzenie do trwałej sanacji polskiego górnictwa bez trudnych i niepopularnych decyzji. Między innymi takich, jak likwidacja trwale nierentownych zakładów – specjaliści z firmy doradczej Roland Berger mówią o 5 – 6. Nie chodzi tu jednak o barbarzyńskie działania, których efektem ubocznym będzie ,,ekonomiczny mord” na mieszkańcach Śląska, ale o podjęcie kompleksowych starań, aby dzięki przekształceniom organizacyjnym, technologicznym (pominiętych w omawianym porozumieniu!) oraz gospodarczym, przynajmniej część górników – w zgodzie z rachunkiem ekonomicznym–znalazła pracę w innych miejscach. Pamiętajmy, że w opinii ekspertów ograniczenia natury prawnej, finansowej oraz organizacyjnej powodują, że najbardziej wydajne kopalnie wykorzystują w chwili obecnej zaledwie ok. 60% swojego potencjału. Te liczby mówią nam, że część osób zwolnionych z likwidowanych kopalń mogłaby znaleźć pracę w tych, które uwolnione od ciężaru nierentownych ,,sióstr” zwiększyłyby swoje wydobycie lub w strukturach gospodarki niskoemisyjnej, przygotowującej do nieuchronnego obniżenia zawartości węgla w naszym miksie energetycznym – rządowe plany zakładają redukcję o 35% do roku 2030.

Nie dajmy wmówić sobie jednak, że ,,górnicy są sami sobie winni” lub że w kontekście zmian klimatycznych ,,branża jest skazana na nierentowność”. W ostatnich latach wszystkie kraje będące największymi producentami węgla zwiększyły wydobycie, zaś eksperci m.in. z International Energy Agency prognozują, że światowy obrót węglem wzrośnie z 1027 mln ton w 2011 do 1594 mln ton w 2040. Również i  w Polsce są kopalnie, które pomimo niekorzystnej koniunktury ideologiczno – politycznej radzą sobie co najmniej przyzwoicie. Interesujące, że najlepsze z nich to te, które zostały sprywatyzowane i poddane procesowi urynkowienia. Okazało się, że jeśli kopalniami zarządzają profesjonaliści, zaś górników potraktuje się jak partnerów, przedstawiając merytoryczne argumenty, to potrafią oni wyrzec się części przywilejów, godząc się na uzależnienie ich otrzymywania od sytuacji finansowej przedsiębiorstwa.

Podsumowując – choć proces dekarbonizacji europejskiej energetyki wydaje się trudny do powstrzymania, to należy uczynić wszystko, aby przygotować polskie kopalnie do skutecznego konkurowania na rynkach zewnętrznych (m.in. poprzez znoszenie barier fiskalnych, czy obniżanie kosztów pracy) oraz zabezpieczenia opłacalności wydobycia na potrzeby wewnętrzne. Śląsk i górnictwo, które w samym roku 2013 zasiliło budżet państwa kwotą ok. 7 mld złotych zasługują na zdecydowanie więcej, aniżeli tylko kolejne szkodliwe obietnice i trącące socjalizmem mrzonki.

Jakub Kajmowicz

Reklama

Komentarze

    Reklama