Prezent dla związkowców na Barbórkę? Chcą anulowania dyscyplinarek
Barbórka zwykle kojarzy się z orkiestrą, świętowaniem i dodatkowymi pieniędzmi, jednak w kopalni Mysłowice Wesoła ma w tym roku jeszcze jeden wymiar. Dziewięć związków zawodowych zwróciło się wspólnie do dyrektora z prośbą o umorzenie kar dyscyplinarnych, a jako najważniejszy argument wskazało górniczą tradycję.
Pismo trafiło do należącej do PGG kopalni tuż przed świętem górników i ma bardzo oficjalny charakter, ponieważ pod wnioskiem widnieje aż dziewięć związkowych pieczątek. Swój podpis złożyły między innymi struktury Solidarności, Solidarności 80 i Sierpnia 80, a także organizacje ratowników górniczych, maszynistów wyciągowych oraz Kadra. Związkowcy przekonują, że poprzednie dyrekcje co roku darowywały załodze wcześniej nałożone kary, dlatego obecne kierownictwo powinno tę praktykę podtrzymać.
Każdy ponad każdym?
Cała sprawa budzi tak niemałe emocje, ponieważ w górnictwie kara dyscyplinarna nie jest tylko biurową formalnością, lecz elementem systemu bezpieczeństwa pracy. Upomnienia i nagany nakłada się przede wszystkim za łamanie przepisów BHP, np. za wchodzenie do stref zagrożenia bez zgody, ignorowanie instrukcji, pracę bez wymaganych środków ochrony osobistej albo inne zachowania, które w realiach kopalni mogą mieć bezpośredni wpływ na życie i zdrowie całej załogi. W tle pojawia się pytanie, czy jeden podpis dyrektora ma sprawić, że wszystkie zasady odpowiedzialności przestaną obowiązywać akurat w grudniu.
W praktyce nawet zwolennicy takich gestów przy Barbórce przyznają, że nie mogą one obejmować najpoważniejszych naruszeń. Chodzi przede wszystkim o sytuacje związane z kradzieżą majątku kopalni albo o przypadki pracy pod wpływem alkoholu czy innych substancji, które z oczywistych względów muszą być traktowane zerojedynkowo.
W zeszłym roku podobny wniosek złożono w kopalni Staszic Wujek i tam wprost zapisano, że darowanie kar nie obejmuje takich przypadków. Tym razem do dyrekcji Mysłowic Wesołej trafia pismo szerokie i mocno odwołujące się do tradycji, a opinia publiczna nie widzi jasnych zastrzeżeń, które rozgraniczałyby „drobne” przewinienia od tych naprawdę poważnych.
Na tym tle pojawia się szersze pytanie o sens kodeksu pracy i zasadę równego traktowania pracowników. Górnicy mają etaty tak jak pracownicy biurowi, magazynierzy czy kierowcy, dlatego trudno wytłumaczyć, dlaczego jedni mieliby raz w roku dostać związkowy „reset”, a inni nie.
W żadnym zwykłym biurze nikt nie wyobraża sobie pisma zbiorowego, w którym przedstawiciele załogi proszą prezesa o wymazanie z ewidencji wszystkich nagan, ponieważ zbliżają się święta i „zawsze tak było”.
Czytaj też
Jeżeli taka logika zaczyna obowiązywać w jednej grupie zawodowej, to pod znakiem zapytania staje sens istnienia wspólnych przepisów dla całej reszty zatrudnionych. Ostateczna decyzja należy do dyrektora kopalni i to on musi zdecydować, jak daleko sięga „tradycja”, a zaczyna obowiązek egzekwowania zasad.
