Hałda w Radlinie ma zniknąć. PGG przedstawiła plan rekultywacji, będzie zielono

Polska Grupa Górnicza zapowiada pełną rekultywację hałdy kopalni Marcel w Radlinie, która od lat stanowi poważne źródło uciążliwości dla mieszkańców. Spółka chce przekształcić teren w zieloną przestrzeń, jednak podkreśla, że będzie to skomplikowany i wieloletni proces.
Hałda kopalni Marcel w Radlinie była usypywana od ponad stu lat. We wrześniu 2023 r. na jej północnej ścianie doszło do osunięcia się fragmentu materiału i wzbicia w powietrze olbrzymiej chmury pyłu, który opadł w promieniu kilku kilometrów. Niezależnie od tego zdarzenia hałda pozostaje uciążliwa ze względu na emisje pyłów i gazów będące m.in. skutkiem wewnętrznego pożaru.
W środę Polska Grupa Górnicza zrelacjonowała w swoim serwisie wtorkowe spotkanie swoich pracowników oraz przedstawicieli Głównego Instytutu Górnictwa - Państwowego Instytutu Badawczego (GIG), firmy Barosz Gwimet, wykonującej rekultywację, czy lokalnego samorządu z mieszkańcami Radlina nt. hałdy.
Jak mówił Tomasz Tkocz, dyrektor kopalni zespolonej ROW, której częścią jest kopalnia Marcel, bezpieczeństwo mieszkańców jest dla PGG priorytetem. „Po zdarzeniu z 2023 roku niezwłocznie wdrożyliśmy kompleksowy plan naprawczy i profilaktyczny. Nie tylko zabezpieczamy hałdę, ale też pracujemy nad jej przyszłością jako terenu zielonego” - zaznaczył Tkocz.
Współpraca z Głównym Instytutem Górnictwa
Wyjaśnił, że PGG podjęła współpracę m.in. z GIG. W efekcie m.in. zmniejszono nachylenie skarp, wdrażany jest system ekranów ochronnych, fos, a pod koniec maja br. przetestowano kurtynę wodną, która zraszając hałdę ma ograniczać wtórne pylenie.
Technologie robót na składowisku zostały zaktualizowane, aby formowana na nowo tzw. bryła rekultywacyjna hałdy była skutecznie zabezpieczona przed rozprzestrzenianiem się ognisk zapożarowania.
W sierpniu ma się rozpocząć projekt badawczy REZAH - Instytutu Techniki Górniczej KOMAG o wartości 4,8 mln zł, współfinansowany przez NFOŚiGW (ponad 2,6 mln zł). W efekcie do połowy 2028 r. zmniejszone mają zostać uciążliwości wynikające z zapożarowania i pylenia hałdy.
Polska Grupa Górnicza zobowiązała firmę, która rekultywuje hałdę, do przestrzegania przyjętych w projekcie technologii. Obowiązuje zaostrzony nadzór nad pracami – monitoring wizyjny, cotygodniowe kontrole inspektora PGG oraz pomiary termiczne, aerologiczne i jakości powietrza.
Wyniki pomiarów, dane archiwalne i prognozy mieszkańcy mogą sprawdzać w internecie. Uruchomiono też specjalne infolinie, pod którymi można uzyskać informacje o bieżących działaniach na hałdzie.
Hałda węgla uciążliwa dla mieszkańców
PGG deklaruje prowadzenie prac ziemnych w godzinach od 6 do 20, a w soboty do 14. Wyjątkiem jest odbiór odpadów skalnych z bieżącego wydobycia kopalni – pory w ciągu doby zależą od cykli produkcyjnych zakładu górniczego. W niedziele i święta wszelkie prace są wstrzymywane.
„Polska Grupa Górnicza planuje zakończyć działania zabezpieczające i rekultywacyjne tak, by teren hałdy stał się zieloną przestrzenią z nasadzeniami drzew i roślin. Celem jest nie tylko eliminacja zagrożeń, ale także przekształcenie hałdy w przyjazne mieszkańcom środowisko. Spółka nie ukrywa jednak, że to proces złożony i potrwa wiele lat” - napisano w podsumowaniu relacji z wtorkowego spotkania.
Jak informował po wydarzeniu z września 2023 r. Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Katowicach, z wyjaśnień otrzymanych od dzierżawiącej hałdę firmy wynikało, że najprawdopodobniejszą przyczyną było przedostanie się wody opadowej przez szczeliny do zapożarowanej hałdy. To spowodowało gwałtowne rozprężenie pary wodnej, skutkujące wystąpieniem osuwiska i emisją pyłu.
Po wydarzeniu zlecono szereg ekspertyz. Ocena szkodliwości pyłu przez Główny Instytut Górnictwa – PIB w Katowicach wykazała brak zagrożenia. Pył z rejonu osuwiska nie miał właściwości, które kwalifikowałyby go jako odpad niebezpieczny. W sąsiedztwie obiektu nie stwierdzono też pogorszenia stanu gleby ani wód powierzchniowych.
Czytaj też
W lipcu ub. roku na szczyt hałdy weszli (mimo zakazu) dwaj chłopcy w wieku 12 i 13 lat. Kiedy grunt zaczął się osuwać, zaczęli biec w dół. Jeden z nich stracił wówczas klapki i oparzył stopy. 12-latek zniósł kolegę do podnóża i powiadomił służby. 13-latek z oparzeniem II stopnia obu stóp został przetransportowany do szpitala.