Reklama

Jak słyszę hasło Nowa Kompania Węglowa, to mam ochotę zamknąć się w szafie i nie wyjść z niej przez kilka kolejnych miesięcy. Od roku, od roku słyszę o tym, że Kompania Węglowa stoi na granicy bankructwa, że powstanie Nowa Kompania Węglowa itp. itd. Słyszę, a nie widzę. A ja jestem raczej z gatunku tych, co to póki nie zobaczą, to nie uwierzą. Tyle tylko, że wszystko, co napisałam wyżej ma się zadziać w roku 2016, a nie 2015. I to jest zasadnicza różnica. Dlaczego? Spróbuję to wyjaśnić. 

Rząd PO-PSL ogłosił plan ratunkowy dla Kompanii 7 stycznia 2015 r. Potem plan ten mocno (sic!) ewoluował (to chyba eufemizm...). Zgodnie z porozumieniami ze stroną społeczną z 17 stycznia 2015 r. nie udało się do końca września stworzyć Nowej Kompanii Węglowej. Jednak kilka zapisów zrealizowano – m.in. Węglokoks kupił kopalnie Piekary i Bobrek, Tauron po wymianie prezesa Lubery na Kurellę (który notabene i tak stracił stanowisko) kupił wreszcie kopalnię Brzeszcze (a przy okazji w pakiecie sporą część węgla ze zwałów Kompanii). Węglokoks Kraj stworzył spółkę Węglokoks ROW będącą zalążkiem Nowej Kompanii Węglowej, a ruchy Centrum i Makoszowy zasiliły struktury Spółki Restrukturyzacji Kopalń. Tylko co z tego?

Ustępujący rząd zostawił swoim następcom z PiS ostatnią z propozycji ratowania KW, czyli organizację finansowania pomostowego dla firmy poprzez państwowe TF Silesia (dokapitalizowane akcjami PGNiG za 700 mln zł z możliwością dokapitalizowania papierami PGE i PZU za plus minus drugie tyle). TF Silesia albo sprzeda akcje PGNiG, albo – co bardziej prawdopodobne – weźmie kredyt pod ich zastaw i tym samym Kompanii poda się kolejną kroplówkę.

Ale PiS ma chyba inny pomysł. Nie dość, że chce zrealizować plan poprzedników (ale jesteście beznadziejni – nawet własnego planu nie potrafiliście wdrożyć!) i to przy pomocy ówczesnego pełnomocnika rządu ds. restrukturyzacji górnictwa, wiceministra skarbu (będącego na stanowisku do teraz) Wojciecha Kowalczyka, to być może nawet zamknie kopalnie bez większych protestów. Wiem, wiem, mi też się to wydaje mało prawdopodobne, ale... No właśnie.

Obecnie trwają prace nad zmiana ustawy górniczej. Uchwalona na początku tego roku dała możliwość firmom węglowym przekazywania nierentownych kopalń czy ruchów (części kopalń) do SRK. Skorzystała z tego zarówno KW, jak i Katowicki Holding Węglowy, który oddał do SRK ruch Mysłowice kopalni Mysłowice-Wesoła, a także ruch Boże Dary kopalni Murcki-Staszic. Nowelizacja przepisów ma pozwolić na dalsze przekazywanie kopalń do SRK. A po co nowelizować ustawę, jeśli nie chce się zamykać kopalń? Przecież nie dla idei. Otóż przekazywanie kopalń do SRK ma być możliwe nawet do 2018 r. Kopalnie pracowałyby tam właśnie do tego czasu. W tej sytuacji powstanie Nowej Kompanii Węglowej z 11 kopalń, czyli tak, jak zakładano, byłoby dotrzymaniem zapisów z porozumienia ze związkowcami. A z drugiej strony droga do zamykania tych kopalń byłaby wciąż otwarta.

Z moich informacji wynika, że z tej podstawowej „jedenastki” szybko pożegnamy trzy lub cztery zakłady. Do zamknięcia szykowane są w pierwszej kolejności: Sośnica, Rydułtowy-Anna i Halemba-Wirek. Pod uwagę brana jest także likwidacja Pokoju. Jego i tak kończące się złoża mogłaby wybrać sąsiednia kopalnia Bielszowice swoimi siłami (wtedy powierzchniowa infrastruktura Pokoju mogłaby zostać zamknięta). O ile same Bielszowice się ostaną... 

Takie rozwiązanie faktycznie pozwoliłoby NKW nawet stanąć na nogi. I coś mi się wydaje, że nowi prezesi firm energetycznych znają ten scenariusz, dlatego obecnie ich potencjalna chęć zainwestowania w Nową KW może wzrosnąć (przypomnijmy, że wiceminister skarbu, Henryk Baranowski, nadzorujący energetykę nie nadzoruje PGE, co pozwala zakładać, że będzie jednak następcą Marka Woszczyka).

Zwłaszcza, że docelowo będą teoretycznie mogli wyjść z tej inwestycji, jeśli przyjmiemy superoptymistyczny plan, że Węglokoks tudzież NKW trafi kiedyś na giełdę. Wiem, brzmi jak dobry żart póki co, ale nie takie cuda już widzieliśmy.

Wracają do SRK – mogą tam jeszcze trafić kopalnie Krupiński (JSW), a także ruch Śląsk kopalni Wujek (KHW). Nie wykluczam również kopalni Wieczorek (KHW) i nie mającej już złoża kopalni Piekary (Węglokoks). Jak widać lista wcale nie jest krótka.

A jeśli przyjmiemy założenie, że Komisja Europejska pozwoli naszemu rządowi na ten manewr np. w zamian za nasze ustępstwa w pakiecie klimatycznym – to może to się zepnie? Tym sposobem z rynku będzie powoli schodzić nadwyżka węgla energetycznego (obecnie to ok. 10 mln ton w skali roku). Jeśli również założymy, że Agencja Rezerw Materiałowych faktycznie kupi węgiel ze zwałów (nieważne nawet za ile, bo teraz nie jest to już kwestia poprawy płynności finansowej), to kilka mln ton paliwa nie trafi na rynek (bo będzie w zapasach ARM), co także wpłynie na sytuację cenową (jak na razie jest ona wciąż fatalna). I nie obawiam się tu aż tak bardzo protestów KE. Strategiczne zapasy ważnego paliwa może mieć w sumie każdy. 

Tylko to wszystko brzmi tak pięknie, że aż trochę strasznie. Bardzo się boję, że jednak będę musiała kiedyś napisać: „Jaka piękna katastrofa”. A choć wielu o to mnie podejrzewa, to wcale bym tego nie chciała.

Zobacz także: Baca-Pogorzelska: Górnicza telenowela trwa w najlepsze [blog]

 

Reklama

Komentarze

    Reklama