Reklama

8 grudnia Wojciech Kowalczyk - wciąż będący wiceministrem skarbu i pełnomocnikiem rządu ds. restrukturyzacji górnictwa - jedzie na kolejne górnicze rozmowy do Brukseli. Oprócz kolejnych ustaleń dotyczących powstania Nowej Kompanii Węglowej (udało się przedłużyć porozumienie z bankami do końca I kw. 2016 r.) może być zmuszony wytłumaczyć plany związane z ARM. Bo jak traktować zakup węgla ze zwałów państwowych kopalń przez rządową agencję, jeśli nie jako pomoc publiczną? Oczywiście – można się tłumaczyć zapasami, bezpieczeństwem energetycznym, nadchodzącą zimą (?) itp.  itd. Tylko jeśli spojrzymy na dane katowickiego oddziału Agencji Rozwoju Przemysłu, to wynika z nich, że zapasy niesprzedanego surowca na przykopalnianych placach na koniec października wynosiły 5,9 mln ton.

Biorąc pod uwagę średnią cenę czarnego złota wychodzi na to, że zapasy te są warte ok. 1,56 mld zł. Sporo. Tylko jest jeden mały problem. Ten węgiel, choć jest, to... częściowo go jednak nie ma. Większość bowiem stanowi bankowy zastaw, a część za chwilę pojedzie do energetyki, która już dokonała za niego przedpłat (w samej Kompani Węglowej ponad 200 mln zł).

Poza tym co ARM zrobi z zakupionym węglem? Nie jest to bowiem paliwo, które można bez końca magazynować. Surowiec traci swoją kaloryczność po pewnym czasie, a na zwałach – powiedzmy sobie szczerze – nie leży przecież węgiel najlepszej jakości (bo ten po prostu się sprzedaje na bieżąco) tylko węgiel najsłabszy.

Co dalej? Czy węgiel kupiony przez ARM gdzieś pojedzie? Czy będzie zwałowany przy kopalniach? Zwałowanie też kosztuje – kto więc poniesie jego koszty? Czy ARM zatrudni specjalistów do sprzedaży paliwa? Czy ono po prostu ma tam „leżeć i pachnieć”?

Trochę mi to przypomina coś na kształt interwencyjnego skupu zbóż. A dokładniej, jak napisał Rafał Zasuń z Wysokiego Napięcia, „Karierę Nikodema Dyzmy”. Tyle tylko, że póki mamy do czynienia z książką lub filmem – możemy się z tego nawet pośmiać. A w tzw. „realu” przy tak potężnych problemach górnictwa – to śmieszne wcale nie jest. Zwłaszcza, że w filmie „Poszukiwany, poszukiwana” też mówili, że „jezioro się przeniesie”... o co chodzi? Skoro nowa władza wymieni teraz szefów państwowych spółek, a konkretnie energetycznych, to nie będzie problemu, by nowi jednak podjęli decyzję o zaangażowaniu się w projekt Nowej Kompanii Węglowej. Taki twór, zgodnie zresztą z wcześniejszymi planami, ma powstać do końca I kw. 2016 r. Tak, jak w poprzedniej wersji planu – NKW ma skupiać 11 kopalń. Finansowanie pomostowe zapewni TF Silesia, a potem energetyka. Tylko mały drobiazg – kto wie, ile z tych 11 kopalń NKW przetrwa do kolejnych wyborów? Ano właśnie. Ja już wiem, że na pewno nie 11. I myślę, że takich osób jak ja jest więcej. Życząc więc miłych matematyczno-górniczych doznań z niecierpliwością czekam na kolejne odcinki naszej węglowej telenoweli. Bo pasjonująco to dopiero będzie.

Zobacz także: Duda: Nowe technologie węglowe polską specjalnością

Zobacz także: Prezes Taurona: Należy konsolidować energetykę i górnictwo

 

Reklama
Reklama

Komentarze