Reklama

Górnictwo

Koniec zastoju? Zmiany w sektorze węglowym Ukrainy

Donbas. Fot. Roberto Maldeno/Flickr.com
Donbas. Fot. Roberto Maldeno/Flickr.com

Po latach zapaści sektora węglowego na Ukrainie ostatni rok przyniósł pierwsze symptomy zmian. Impulsem do nich jest konieczność redukcji zależności od dostaw antracytu. Wywołany tym wzrost zapotrzebowania na węgiel grup gazowych stwarza dla polskiego eksportu szanse na uzyskanie tylko doraźnych, ale nie długofalowych korzyści. Zanosi się także na restrukturyzację obiektów państwowych sektora, która jednak będzie miała wyraźny wymiar oligarchiczny.      

Długie pożegnanie z antracytem

Największe zmiany są związane ze zmniejszeniem znaczenia węgla grup antracytowych, który na skutek okupacji przez siły porosyjskie niektórych rejonów obwodu donieckiego i ługańskiego (tzw. ORDLO), jest w całości wydobywany na terytorium poza kontrolą Kijowa. Tymczasem to na antracycie pracuje 7 z 14 elektrowni cieplnych i 5 elektrociepłowni, co kreowało nową zależność i wrażliwość ukraińskiej energetyki. Problem ten jednak zaczęto aktywnie rozwiązywać.

W latach 2016–17 rozpoczęto rekonstrukcję bloków elektrowni, której efektem ma być możliwość spalania węgla grup gazowych – dostępnego na terytorium kontrolowanym przez rząd w Kijowie. Działania te redukują zależność od antracytu, a w dalszej perspektywie pozwolą na rezygnację z tego typu węgla. Prace już zakończono na czterech blokach, a na piątym będą sfinalizowane do czerwca. Na 2018 rok zaplanowano rekonstrukcję kolejnych siedmiu bloków „antracytowych”.  Warto zaznaczyć, że w tych osiągnięciach spory wkład ma grupa DTEK Rinata Achmetowa, która dotąd praktycznie sabotowała wysiłki rządu w tym kierunku. Inna sprawa, że zmusiła go do tego polityka faktów dokonanych władz (przerwanie obiegów towarów z ORDLO).

Kilkakrotnie wprowadzano tzw. stan nadzwyczajny w energetyce, co zobowiązywało właścicieli elektrowni funkcjonujących na antracycie do zmniejszenia intensywności pracy i zastąpienia ich innymi obiektami.

Dzięki temu, w 2017 roku zapotrzebowanie na antracyt uległo znaczącej redukcji – aż o prawie 44% (o 4,6 mln ton). W roku bieżącym spodziewany spadek zużycia ma wynieść prawie 24% (o 1,4 mln ton). Resort zapowiada, że wskutek planowanych rekonstrukcji bloków, w 2019 roku Ukraina całkowicie zaprzestanie importu antracytowych grup węgla. Zapowiedzi te są jak najbardziej realne

Kontynuacja „rozstania z antracytem” w perspektywie roku oznaczać będzie nie tylko wyzbycie się zależności od konieczności uzupełniania tego rodzaju węgla z Rosji, ale także automatycznie podniesie dla Moskwy koszty utrzymania tzw. Donieckiej Republiki Ludowej  i Ługańskiej Republiki Ludowej. W świetle już udokumentowanych przypadków „eksportu” węgla z ORDLO przez Rosję do państw trzecich (w tym Polski, o czym jesienią ub. r. kilkakrotnie informował Dziennik Gazeta Prawna), należy bacznie przyglądać się dalszemu obiegowi węgla w tej części Europy. Z pewnością Kreml będzie też nadal kusił ukraińskich odbiorców niskimi cenami na sprzedaż węgla z ORDLO, byle tylko zmniejszyć wydatki na utrzymanie „republik” i zachować element wpływu hybrydowego na Kijów. Dotyczy to zresztą nie tylko węgla energetycznego, ale także koksującego, który po przerwaniu obiegu towarów z ORDLO jest na Ukrainie bardziej pożądany.  

Nowa i krótkotrwała zależność

Okupacja części rejonów Donbasu, a potem ich tzw. blokada handlowa z 15 marca 2017 roku spowodowały, że Kijów zmuszony jest szukać niedoborów węgla energetycznego (głównie grup antracytowych) na rynkach zewnętrznych. Spowodowało to pojawienie się absolutnie nowej w historii ukraińskiej energetyki zależności – od dostaw węgla z zagranicy. Co prawda nie ma ona charakteru krytycznego, ale stwarza przesłanki do pewnych nacisków.

Tym bardziej, że zdecydowana większość surowca z zagranicy pochodzi z Federacji Rosyjskiej – 74% importu w 2017 roku. Ważnym kierunkiem jest także RPA (prawie 15%) i USA (prawie 9%). Polski węgiel zajmuje na rynku ukraińskim śladowe ilości (niewiele ponad 2%). Import węgla z Rosji wzrósł szczególnie szybko po przerwaniu 15 marca 2017 roku wymiany towarów z ORDLO. Jednak zgodnie z rządowymi zapowiedziami, rok 2018 ma być ostatnim, gdy Ukraina importuje antracyt. Oznacza to, że zależność ma najprawdopodobniej charakter krótkotrwały.

Jednocześnie odchodzenie od antracytu automatycznie zwiększa zapotrzebowanie na węgiel grup gazowych. Głównym elementem wypełnienia tej luki ma być intensyfikacja wydobycia własnego i, w znacznie mniejszym stopniu, import tego typu surowca. Teoretycznie zatem przestrzeń dla eksportu polskiego węgla na Ukrainę ulegnie rozszerzeniu. W najbliższych dwóch-trzech latach Polska ma szansę na podwojenie lub nawet potrojenie swoich wyników sprzedaży na Ukrainie. Nie zmieni to faktu, że nawet wtedy będą to wciąż stosunkowo niewielkie ilości surowca (poniżej 1 mln ton rocznie).    

Perspektywy spotęgowania eksportu polskiego węgla na Ukrainę są niewielkie także z innych powodów. Zgodnie ze Strategią Energetyczną Ukrainy do 2035 roku, odsetek węgla w miksie energetycznym kraju ulegnie zmniejszeniu. Jeśli w 2015 roku stanowił on 30,4%, to w 2020 roku ma ulec redukcji do 22%, w 2025 roku do 16,1%, a w 2035 roku do 12,5%. Według wstępnych prognoz w perspektywie 10 lat zapotrzebowanie na węgiel na Ukrainie zmaleje o ok. 25–30%. Przy czym ewentualny wzrost zapotrzebowania na węgiel grup gazowych wywołany rezygnacją z antracytu, będzie zaspokojony przede wszystkim przez rodzimych producentów, wśród których tradycyjnie prym wiodą grupy oligarchiczne.

Oligarchiczna restrukturyzacja?

W ostatnich miesiącach są też dostrzegane pierwsze symptomy ruchów ukierunkowanych na dawno oczekiwaną restrukturyzację sektora, przede wszystkim państwowych przedsiębiorstw. Ponad 70% kopalń funkcjonuje bez rekonstrukcji ponad 30 lat, a 40% z nich jest eksploatowana od ponad 70 lat. Brak nowych technologii powoduje, że jakość surowca wydobywanego nad Dnieprem jest coraz gorsza, koszty prac wzrastają, a poziom wypadków śmiertelnych należy stabilnie do najwyższych na świecie. Rozwój sektora utrudniają też skomplikowane warunki geologiczne. Państwowe kopalnie znajdują się w fatalnej kondycji finansowej i są poważnym ciężarem dla budżetu kraju. Bez restrukturyzacji trudno sobie wyobrazić inwestycje mogące uzdrowić sektor. 

Rząd sygnalizuje gotowość do podjęcia takich prób. W maju 2017 roku zatwierdzono Koncepcję Reformy i Rozwoju Przemysłu Węglowego do 2020 roku. Szacunki resortu energetyki mówią, że planowana w dokumencie restrukturyzacja kopalń pozwoli na roczne zaoszczędzenie kosztów rzędu 1,5 mld UAH. Na bazie Koncepcji w grudniu 2017 roku utworzono Narodową Kompanię Węglową (NKW), której podlegają wszystkie przedsiębiorstwa państwowe sektora – łącznie 33 kopalnie. Wszystkie objęto programem restrukturyzacji i podzielono na trzy grupy:

  • Perspektywiczne – mające okazałe zapasy i mogące w stosunkowo krótkim terminie przynieść dochody (łącznie 7 kopalni)
  • Nieperspektywiczne do restrukturyzacji – mające słabe wyniki finansowe i wymagające dużych inwestycji, których prace władze zamierzają zakonserwować, ale jednocześnie spróbować znaleźć im inwestora prywatnego (15 kopalni)
  • Nieperspektywiczne do likwidacji – funkcjonujące na bazie kończących się zasobów i nie mających perspektyw (11 kopalni).

Równolegle z początkiem restrukturyzacji państwowych kopalni dynamicznie rośnie w siłę nowa grupa węglowa na rynku ukraińskim – „Ukrdoninwest” Witalija Kropaczowa. W latach 2016–17 udało jej się przejąć dwie duże kopalnie („Nowohrodowska” i „Rosija”) oraz trzy fabryki wzbogacania węgla należące dotąd do struktur Ołeksandra Janukowycza. W Kijowie coraz częściej mówi się, że los zapowiadanej prywatyzacji kopalń jest przesądzony – większość najbardziej perspektywicznych obiektów ma trafić w ręce „Ukrdoninwest”. Co więcej, w ramach planowanej prywatyzacji zarządzającego trzema elektrowniami „Centrenerho”, także ono ma paść łupem nowego imperium węglowego. Według doniesień medialnych Kropaczow ma korzystać z aktywnego lobbingu ze strony szarej eminencji w otoczeniu prezydenta Ukrainy – Ihora Kononenki, co zapewnia mu skuteczność. To zresztą część szerszej układanki polegającej na zapewnieniu sobie zaplecza finansowego przez obóz prezydenta przed zbliżającymi się wyborami prezydenckimi i parlamentarnymi w 2019 roku.

Mimo szansy na częściowe rozwiązanie problemów sektora węglowego, procesy te oznaczają dalszą jego oligarchizację. Obok najpotężniejszej od lat grupy na rynku – DTEK, pojawia się nowy gracz, co z jednej strony, da pewien impuls do bardziej racjonalnego obchodzenia się z państwowymi kopalniami, a z drugiej, zacementuje niezbyt przejrzysty i niesprzyjający wolnej konkurencji układ sił na rynku.     

Wnioski i następstwa dla Polski

  1. Po latach całkowitego zastoju w sektorze węglowym Ukrainy, rok 2017 przyniósł pierwsze zmiany. Główną z nich jest niemal przesądzony sukces Ukrainy w zakresie uniezależnienia od dostaw węgla grup antracytowych. Rok 2018 będzie prawdopodobnie ostatnim, w którym Kijów będzie częściowo wrażliwym na ewentualne użycie tego instrumentu w naciskach z zewnątrz. Niewykluczone, że Kreml zdecyduje się na zastosowanie tego narzędzia, ale implikacje tego raczej nie będą dotkliwe dla Ukrainy.
  2. Warto obserwować poczynania czołowych graczy na rynku, a zwłaszcza ich operacji importu, które na razie dostarczają dowodów na istnienie nieformalnego układu z FR. Polega on na pozyskiwaniu przez Ukrainę surowca z Rosji, który ta uzupełnia na okupowanym Donbasie. Taki tymczasowy stan zadowala obydwie strony – Ukraina uzupełnia ubytki antracytu, a Rosja obniża koszty utrzymania tzw. DRL i ŁRL. Niski stopień przejrzystości tych stosunków powoduje, że trudno o ostateczne prognozy, co do rzeczywistych następstw tej symbiozy.
  3. Oczekiwane rozwiązanie problemu antracytu zwiększa zapotrzebowanie na węgiel grup gazowych. Stwarza to teoretyczne przesłanki do zwiększenia eksportu polskiego węgla na Ukrainę. Jednak biorąc pod uwagę szereg czynników – plany zwiększenia wydobycia na Ukrainie, zainteresowanie tym sektorem przez oligarchów i długofalowe plany redukujące rolę węgla w miksie energetycznym Ukrainy – można powiedzieć, że szanse na pojawienie się okazałych i trwałych perspektyw ekspansji dla polskiego węgla na tym rynku są iluzoryczne. Kierunek ukraiński można rozpatrywać jedynie jako skromne uzupełnienie dla polskich producentów. Wydobycie własne węgla grup gazowych nad Dnieprem na pewno nie spadnie do poziomu pozwalającego liczyć na istotny wzrost eksportu z Polski.
  4. Nie należy jednak wykluczyć, że w perspektywie krótkoterminowej, czyli lat 2018–2020, Ukraina może potrzebować więcej węgla z zagranicy niż obecnie. Polskim producentom zaleca się obserwację tego rynku, choć z zastrzeżeniem, że chodzi o doraźne korzyści, a nie o długotrwałą obecność.
  5. Rząd w Kijowie sygnalizuje gotowość do restrukturyzacji przedsiębiorstw państwowych sektora i podejmuje pierwsze kroki w tym kierunku. Ich podstawowym celem jest odciążenie budżetu kraju, który musi dotować nierentowne kopalnie. Niemal na pewno restrukturyzacja będzie jednak miała wyraźny wymiar oligarchiczny.   

 

Reklama
Reklama

Komentarze