Reklama

Polska wciąż niegotowa na przepisy metanowe. A unijne regulacje coraz bliżej

Autor. Canva

Unijne przepisy dotyczące emisji metanu mają już konkretne daty, ale w działaniach rządu trudno dostrzec przygotowania do ich wdrożenia. Tymczasem od 2027 roku zaczynają obowiązywać limity, których przekroczenie będzie oznaczało dotkliwe kary finansowe.

Unijne przepisy dotyczące emisji metanu są już prawem i mają konkretne daty. Chodzi o rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady 2024/1787 przyjęte w czerwcu 2024 roku, które wyznacza limity emisji dla szybów wentylacyjnych oraz nakłada na państwa obowiązki zbudowania krajowego systemu kar, raportowania i nadzoru. Problem nie leży w pomiarach ani w technologii, ponieważ kopalnie od lat mierzą ilość metanu, a na rynku funkcjonują sprawdzone rozwiązania jego ujęcia i wykorzystania energetycznego.

Zegar i obowiązki

Równolegle do tych unijnych cezur państwo miało przygotować własne instrumenty wykonawcze – do sierpnia 2025 roku należało opracować mechanizm sankcji, zbudować administracyjne ramy zgłaszania naruszeń oraz uruchomić spójny system raportowania obejmujący nie tylko czynne zakłady, lecz także zamknięte kopalnie wraz z szybami i innymi źródłami emisji.

YouTube cover video

Tymczasem Wyższy Urząd Górniczy (WUG) został wyznaczony jako organ nadzoru dopiero po 5 miesiącach opóźnienia, a równocześnie nie dopracowano kluczowych elementów infrastruktury regulacyjnej.

Na potrzebę tych rozwiązań wprost wskazuje Instrat w swoim raporcie, zwracając uwagę na opóźnienie w wyznaczeniu WUG oraz brak ram sankcyjnych i procedur skargowych, które zgodnie z planem powinny być gotowe właśnie do sierpnia. To nie są drugorzędne kwestie, lecz brakujące ogniwa całego łańcucha, jakim jest pomiar, raportowanie, weryfikacja i reakcja. Bez nich przepisy pozostają jedynie martwą literą, a zaufanie do nadzoru stopniowo się wyczerpuje.

Reklama

Kiedy liczby spotykają terminy

Najbardziej przejrzystym punktem odniesienia dla oceny naszej sytuacji są wskaźniki emisyjności z 2023 roku. PGG zakończyła wówczas rok z poziomem ok. 5,55 tony metanu na kilotonę, PKW z ok. 5,20 tony, a JSW z ok. 15,70 tony. Na horyzoncie widać już dwie poprzeczki, które wyznacza prawo unijne, dlatego zestawienie tych wartości nie pozostawia pola dla interpretacyjnych uników. Przy takim rozkładzie liczb margines błędu praktycznie nie istnieje, zwłaszcza dla JSW, która znacząco przekracza pierwszy z progów.

Autor. Najwyższa Izba Kontroli
Instrat dodaje do tego rachunku kwotę, która działa jak zimny prysznic. Przy braku zwrotu w polityce i w inwestycjach ekspozycja na kary sięgnie co najmniej 0,5 mld zł rocznie już od 2027 roku, a więc w momencie, gdy pierwszy próg zacznie obowiązywać. Prawodawca dopuszcza uśrednianie emisji w ramach spółek oraz zamianę kar na opłaty, lecz to tylko parasol na burzowe chmury, a nie trwałe rozwiązanie. Osłona nie zastąpi realnej redukcji, bo ostatecznie w styczniu 2031 liczyć się będzie zejście do 3 ton metanu na kilotonę, a nie konstrukcja księgowa.

To nie jest jedyna linia ryzyka. Najwyższa Izba Kontroli policzyła, że w latach 2019–2023 do atmosfery trafiło ponad 4 mld m³ metanu, a poziom zagospodarowania wzrósł tylko z ok. 24% do ok. 28%. Większość gazu nadal była tracona. Jednocześnie eksploatacja schodzi coraz głębiej. Dziś to przedział 700–1100 m, a planowane poziomy to 1200–1250 m. Z głębokością rośnie zawartość metanu w tonie urobku, co bez inwestycji podnosi presję emisyjną i zmniejsza margines bezpieczeństwa wobec limitów na lata 2027 i 2031.

Reklama

Instrumenty wsparcia, które nie działają

Jednak kontrola NIK ujawniła kolejne słabości w systemie wsparcia dla ograniczania emisji metanu w górnictwie. Od 2019 roku złożono tylko jeden wniosek pożyczkowy o wartości ok. 160 mln zł w programie zmniejszania uciążliwości wydobycia. W 2024 roku wprowadzono zerową opłatę eksploatacyjną za metan z węgla kamiennego, lecz Izba ocenia skuteczność takich zachęt jako wątpliwą.

Do tego dochodzą asymetrie w systemie EU ETS, gdzie spalanie metanu to ok. 202 g CO2 na kWh, biomasa to zwykle 400–600 g CO2 na kWh, a mimo to instalacje na metan kopalniany są traktowane mniej korzystnie niż instalacje wyłącznie na biomasę. NIK zauważa, że w takim otoczeniu ekonomicznym decyzje inwestycyjne trudno przyspieszyć bez celowanych bodźców i bez spójnej architektury regulacyjnej, która zmniejszy niepewność.

Takie podejście rodzi trzy kluczowe konsekwencje. Po pierwsze, inwestorzy dostają sygnał, że nawet bardziej efektywne środowiskowo rozwiązania nie będą premiowane. Po drugie, brak równowagi regulacyjnej powoduje, że potencjalne projekty redukcji emisji metanu stają się ekonomicznie mniej atrakcyjne, co wprost spowalnia proces transformacji. Po trzecie, utrzymywanie takiego stanu rzeczy podważa zaufanie do całego systemu EU ETS, który miał być narzędziem do stymulowania najbardziej ekologicznych inwestycji.

Należy także nadmienić, że w takim otoczeniu ekonomicznym decyzje inwestycyjne w sektorze metanu nie mogą nabrać dynamiki bez wprowadzenia dedykowanych bodźców finansowych i stworzenia spójnej architektury regulacyjnej. Tylko takie podejście mogłoby zmniejszyć poziom niepewności i realnie zachęcić przedsiębiorstwa do działań proekologicznych.

Reklama

Bez sprawnego systemu nie ma redukcji

Jak wskazuje Instrat, potrzebny jest pełny system MRV, czyli jasny system sankcji z określonymi progami, algorytmami kalkulacji kar i czytelną ścieżką odwoławczą, a także jednoznaczne procedury zgłaszania i obsługi naruszeń. Uzupełnieniem muszą być techniczne specyfikacje, kalendarz publikacji danych, zasady akredytacji niezależnych weryfikatorów oraz publiczny rejestr spraw. Integralną częścią tej architektury jest kompletny, publiczny i aktualizowany wykaz kopalń zamkniętych i opuszczonych z wynikami pomiarów emisji.

Brak tych elementów uniemożliwi stworzenie rynku zaufania, który pozwalałby ograniczać ryzyko, rzetelnie wyceniać projekty i zapewniać im finansowanie na rozsądnych warunkach. W efekcie zabraknie pewności prawa dla spółek, przewidywalności dla inwestorów.

W tej układance pozostaje przestrzeń na decyzje, które przynoszą potrójną wartość dodaną. Każdy metr sześcienny ujętego metanu to jednocześnie mniejsza presja na klimat, dodatkowe megawatogodziny energii oraz niższe ryzyko finansowe, które zacznie się materializować od 2027 roku i w kolejnych latach będzie tylko narastać.

Czytaj też

Tymczasem NIK zwraca uwagę, że obecny poziom zagospodarowania metanu wciąż nie wykorzystuje tego potencjału. Jakby nie patrzeć, pozostało jeszcze trochę czasu, ale rządzący zdają się nie dostrzegać skali problemu. Owszem, priorytety polityczne są dziś kształtowane przez niepewność płynącą zza wschodniej granicy, jednak odkładanie kwestii metanu „do szafy” nie sprawi, że problem zniknie. Prędzej czy później wróci on z pełną mocą, a wraz z nim konieczność tworzenia narracji usprawiedliwiających wcześniejsze zaniechania i opieszałość. Metan nie poddaje się deklaracjom ani politycznym hasłom, bowiem za dwa lata będzie się liczyć wyłącznie twardy efekt redukcyjny.

Reklama
Reklama

Komentarze

    Reklama