Reklama

Analizy i komentarze

NABE, czyli jak PGE da górnikom świeczkę, a aktywistom ogarek [KOMENTARZ]

Elektrownia Bełchatów. Fot. Morgre/Wikipedia
Elektrownia Bełchatów. Fot. Morgre/Wikipedia

Jednym z przyjemniejszych uczuć, jakie towarzyszą człowiekowi jest to, gdy ktoś przejmuje od nas trudną i żmudną pracę, wiszącą nad nami niczym fatum. Co ciekawe, uczucie to towarzyszy także polskim spółkom – a przynajmniej tym, które mogą przerzucić ciężar dekarbonizacji na NABE – i dać górnikom świeczkę, a aktywistom ogarek.

Reklama

„Kłopoty to moja specjalność" – mawiał Philip Marlowe, detektyw z kart powieści Raymonda Chandlera, sygnalizując, że jego pracą jest zajmowanie się sprawami, którymi nikt inny zająć się nie chce. Podobną rolę w polskiej energetyce ma odegrać konstruowana przez wicepremiera Jacka Sasina NABE, czyli Narodowa Agencja Bezpieczeństwa Energetycznego. Jej zadaniem będzie przejęcie aktywów węglowych polskich spółek elektroenergetycznych i zarządzanie nimi – aż do bezpiecznego wygaszenia. Europejska polityka klimatyczna sprawiła bowiem, że węgiel – pozostając w kręgu kryminałów i ich nomenklatury – okazał się paliwem bardzo trefnym.

Reklama

Rola NABE jest dwojaka: z jednej strony Agencja ma brać na siebie koszty funkcjonowania intensywnych emisyjnie jednostek węglowych. Oznacza to w praktyce nacjonalizowanie, tj. przenoszenie na barki państwa tychże kosztów, ale trudno znaleźć inne rozwiązanie w sytuacji, w której polska energetyka wciąż jest monokulturą węglową, a elektrownie zasilane tym surowcem za dwa lata stracą wsparcie z rynku mocy i staną się w dużej części nierentowne. Ratowanie energetyki takim agencyjnym subsydiowaniem jest de facto jedynym wyjściem pozwalającym na uniknięcie głębokiego kryzysu w energetyce – i taką funkcję ma pełnić NABE, która pozwala przy okazji uniknąć konfliktów społecznych np. z górniczymi związkowcami. Po drugie, NABE – przejmując aktywa węglowe – pozwala polskim spółkom energetycznym rozwinąć skrzydła: Agencja przejmuje kosztogenne jednostki, a inne podmioty mają więcej pieniędzy na inwestycje – i lepsze perspektywy biznesowe. Węgiel przestaje wysysać pieniądze ze spółkowych budżetów, przez co te mogą inwestować np. w nowe moce, rozwiązania efektywności energetycznej czy systemy dystrybucyjne.

I to właśnie ta druga kwestia jest obecnie bardzo interesująca: wszystko bowiem wskazuje na to, że w najbliższy czas będzie okresem prawdziwych cudów dekarbonizacyjnych ogłaszanych przez polskie spółki.

Reklama

Dowodów na cudotwórcze działanie NABE nie trzeba szukać daleko – najnowszym z nich jest casus Polskiej Grupy Energetycznej, która pochwaliła się ostatnio swoją nową strategią. Rewizja założeń rozwojowych PGE była możliwa właśnie dzięki przerzuceniu do Agencji aktywów węglowych, bardzo ciążących Grupie. Efekt? PGE zadeklarowała, że do 2030 r. zakończy wykorzystywanie węgla do produkcji energii elektrycznej i ciepła. To o 10 lat wcześniej niż wynikało z poprzedniej wersji strategii z 2020 roku. Co więcej, PGE ma przeznaczyć w ciągu najbliższych 17 lat aż 125 mld zł na inwestycje m.in. w morskie farmy wiatrowe, magazyny energii, budowę elektrowni jądrowej, modernizację sieci dystrybucyjnej i dekarbonizację ciepłownictwa. Trudno byłoby zgromadzić tę kwotę, gdyby spółka musiała ponosić co roku takie obciążenia kosztami wynikającymi z systemu ETS, jak ma to miejsce obecnie. Według słów prezesa PGE Wojciecha Dąbrowskiego, na uprawnienia do emisji ma pójść w tym roku 26 mld złotych.

Jednakże to, że aktywa węglowe zmienią właściciela nie oznacza, że problem z polską energetyką został rozwiązany. Wręcz przeciwnie: myślenie o NABE jako o tej jednej szufladzie, którą każdy ma w domu, a do której wkłada się zepsute rzeczy żeby zniknęły one z oczu, jest myśleniem zgubnym i niebezpiecznym. Przejęte przez Agencję moce dalej będą generować olbrzymie koszty – tym większe, im mocniejszy będzie nacisk unijnej polityki klimatycznej. Dlatego oswobodzone z węgla spółki powinny dołożyć wszelkich starań, by jednostki przejęte przez NABE można było jak najszybciej pozamykać. Warto podkreślić raz jeszcze, że odsączenie spółek energetycznych z mocy węglowych daje im przestrzeń np. na inwestycje w źródła odnawialne czy energetykę jądrową (wspomniana wyżej strategia PGE jest tego dobrym przykładem). Oczywiście, podmioty te pewnie i bez NABE budowałyby nowe moce – ale działoby się to wolniej, w tempie coraz mocniej odstającym od innych państw UE. Dlatego warto skorzystać z szansy rozwojowej, jaką daje Agencja.

Reklama
Reklama

Komentarze