Reklama

W ciągu pierwszych dziewięciu miesięcy bieżącego roku rosyjski koncern wyprodukował 289,7 mld m3 gazu. Dla porównania, w analogicznym okresie 2014 roku wolumen wyniósł ok. 320,3 mld m3 - a zatem 9,5% więcej. Spółka informuje, że pomimo wyraźnie spadającego wydobycia, zamierza osiągnąć w roku 2020 pułap 490 - 555 mld m3 . Wydaje się to jednak mało prawdopodobne, ponieważ eksperci twierdzą, iż całkowita produkcja w 2015 nie przekroczy 410 – 420 mld m3 i będzie najniższa od 22 lat.

Generujący około 10% rosyjskiej produkcji przemysłowej Gazprom, zmaga się ze spadającym popytem na gaz, obserwowanym zarówno na najważniejszych rynkach eksportowych (np. Ukraina), jak i pośród odbiorców krajowych. Sytuację dodatkowo komplikuje fakt, że Rosja znajduje się w fatalnej kondycji gospodarczej, a negocjacje z Chinami w sprawie dostaw gazu przez rurociąg Siła Syberii 2 utknęły w martwym punkcie. 

Sbierbank szacuje, że w tym roku z powodu mniejszego eksportu, przychody Gazpromu ukształtują się na poziomie 105,8 mld dolarów, co oznacza spadek o 27%. Dobrą informacją dla potentata jest fakt, że słaby rubel może częściowo zrównoważyć tę stratę. To ważne, ponieważ według Waleriego Nesterowa połowa gazu jest wprawdzie sprzedawana na rynku wewnętrznym, ale sprzedaż zagraniczna stanowi aż dwie trzecie wszystkich przychodów rosyjskiego giganta. Przyczyną są ustalone w drodze rozporządzenia niskie ceny dla krajowych nabywców.

Warto również zauważyć, że takie firmy, jak Rosnieft i Novatek, w dłuższej perspektywie zwiększają produkcję ,,błękitnego paliwa”. Ilja Bałakiriew, starszy analityk w UFS Investment Company, uważa, że dzięki większej swobodzie w kształtowaniu cen mogą one zaoferować potencjalnym klientom lepsze warunki współpracy, aniżeli spółka zarządzana przez Aleksieja Millera. 

Powyższe informacje brzmią interesująco w kontekście budowy trzeciej i czwartej nitki Gazociągu Północnego, która ma kosztować ok. 9,9 miliarda dolarów. „W obliczu niskich cen „błękitnego paliwa” oraz słabego popytu, może okazać się, że Gazprom nie będzie w stanie sfinansować tego wydatku ze środków własnych. W tej sytuacji firma spróbuje zapewne pożyczyć pieniądze, ale byłoby to rozwiązaniem potencjalnie trudnym i kosztownym” - konstatuje Fitch Ratings. Należy oczywiście pamiętać, że w inwestycji będą także partycypować pozostali akcjonariusze New European Pipeline AG, ale ich zaangażowanie pozostanie proporcjonalne do liczby posiadanych udziałów - rosyjski gigant kontroluje 51%, Engie - 9%, natomiast E.ON, BASF / Wintershall, Shell i OMV po 10%.

Zobacz także: IEA: Realizacja megaprojektów Gazpromu nierealna

Zobacz także: Przedłużenie sankcji w zamian za zgodę na Nord Stream 2?

Reklama

Komentarze

    Reklama