Gaz
Przedłużenie sankcji w zamian za zgodę na Nord Stream 2?
Za bardzo prawdopodobne należy uznać przedłużenie przez Unię Europejską sankcji nałożonych na stronę rosyjską o kolejne pół roku – co sugeruje niemiecki dziennik Handelsblatt. Poparcie Berlina dla tej inicjatywy nie pogorszy niemiecko – rosyjskich kontaktów gospodarczych, pozwoli natomiast częściowo wyciszyć retorykę państw Europy Środkowej domagających się solidarności energetycznej w kontekście budowy nowego rurociągu Gazpromu nad Bałtykiem.
„Nie sankcje gospodarcze, ale przede wszystkim niska cena gazu prowadzi do tego, że handel między Niemcami a Rosją jest w coraz gorszej sytuacji” - poinformował rosyjski minister przemysłu i handlu Denis Manturow podczas konferencji prasowej odbywającego się w Berlinie Forum Ekonomicznego. Wtórował mu minister rozwoju gospodarczego Aleksiej Uljuklajew podczas spotkania z politykami i przedsiębiorcami w Badenii – Wirtembergii. Według niego co prawda podczas pierwszych 9 miesięcy br. rosyjsko – niemiecka wymiana handlowa spadła nominalnie o 35%, jednak głównymi powodami takiego stanu rzeczy była dewaluacja rubla (i właśnie wahania cen surowców (obie kwestie są ściśle skorelowane) etc. Słowo „sankcje” padło w ustach polityka dopiero pod koniec wypowiedzi. Uljuklajew na dowód swoich twierdzeń przytoczył dane, według których „ani jedna niemiecka firma działająca w Rosji, nie ograniczyła swojej działalności od czasu wprowadzenia restrykcji” (notabene w podobnym tonie wypowiadał się w październiku ambasador RFN w Moskwie Rüdiger von Fritsch. Zdaniem dyplomaty odkąd objął on placówkę nie wpłynęła do niej ani jedna skarga ze strony niemieckich i rosyjskich firm na utrudnienia związane z ich działalnością w związku z obowiązującymi sankcjami).
Innymi słowy, mimo obostrzeń, niemiecko – rosyjskie kontakty handlowe nie zostały drastycznie ograniczone. Na ich ostateczny bilans finansowy wpływają wahania kursu rubla i cen gazu oraz ropy, które są istotnym elementem odbywającej się wymiany. Generalnie można mieć ograniczone zaufanie do słów polityków z Niemiec i Rosji (np. wypowiedź von Fritscha sprawie wrażenie nadmiernie optymistycznej. Choć faktycznie wpływ sankcji na przedsiębiorstwa powiązane z Berlinem jest relatywnie nieduży, o tyle w przypadku podmiotów energetycznych kooperujących z Kremlem, ma charakter de facto dewastujący), niemniej wypowiedzi Manturowa i Uljuklajewa zdają się oddawać rzeczywisty klimat dwustronnych kontaktów gospodarczych. Na szczególną uwagę zasługuje tu np. ankieta przeprowadzona w tym roku przez Niemiecko-Rosyjską Izbę Gospodarczą. Według niej 20% spółek z Niemiec działających na obszarze Rosji w okresie styczeń-maj br. nadal wykazało pozytywny bilans finansowy swojej działalności (mimo sankcji, niskich cen węglowodorów, recesji). Izba podkreśla, że to wynik tego, że problemy dotykają głównie małe i średnie podmioty, natomiast duże koncerny (kluczowe w kontekście kontaktów handlowych) były w stanie nawet zwiększać swoje zyski. Ankieta wskazuje także na to, że mimo kłopotów części niemieckich firm nie zamierzają one wycofywać się z rosyjskiego rynku (sytuacja nie jest zatem tragiczna). 20% z nich ma swoją drogą zamiar przezwyciężyć problemy za pomocą przeniesienia swojej produkcji do objętej sankcjami Rosji (sic!).
Jak więc widać zachodnie restrykcje nie są dla niemieckiej gospodarki jakimś ogromnym obciążeniem. W ich cieniu następuje nawet paradoksalnie intensyfikacja kontaktów ekonomicznych w pewnych obszarach, czego wymownym przykładem jest projekt Nord Stream 2. Dlatego za bardzo prawdopodobne należy uznać przedłużenie przez Unię Europejską podczas grudniowego szczytu sankcji nałożonych na stronę rosyjską o kolejne pół roku– co sugeruje dziennik Handelsblatt. Poparcie Berlina dla tej inicjatywy nie pogorszy drastycznie niemiecko – rosyjskich kontaktów ekonomicznych, pozwoli natomiast częściowo wyciszyć retorykę państw Europy Środkowej domagających się solidarności energetycznej w kontekście budowy nowego rurociągu Gazpromu nad Bałtykiem. Jak dowiedziała się Energetyka24.com Auswartiges Amt (MSZ RFN) zapewniało stronę polską o utrzymaniu obostrzeń podczas rozmów toczonych na temat Nord Stream 2. Wygląda więc na to, że łączenie obu spraw jest już oficjalną strategią niemieckiej dyplomacji.
Oczywiście popierając utrzymanie restrykcji na poziomie unijnym Niemcy mogą próbować wpływać na ich charakter. Dążyć będzie do tego SPD, a w związku z osłabieniem Merkel (kryzys migracyjny), ma spore szanse na powodzenie takiej operacji. Warto przypomnieć o wizycie Sigmara Gabriela w Berlinie, podczas której postulował on ograniczenie wpływu Komisji Europejskiej na Nord Stream 2. Bez aprobaty kanclerz nie mógłby sobie pozwolić na taką ekstrawagancję. Podążając tym tropem - sankcje również mogą stać się elementem wewnętrznych targów „wielkiej koalicji” rządzącej w Berlinie. W którym momencie? Odpowiedź na to pytanie pozostaje otwarta. Aleksiej Uljuklajew podczas spotkania z politykami i przedsiębiorcami w Badenii – Wirtembergii stwierdził, że obostrzenia „będą osłabiane w niedalekiej przyszłości”. Wtórował mu Klaus Mangold, szef Niemiecko – Rosyjskiego Komitetu Dialogu, były przewodniczący grupy lobbingowej Komitet Wschodni Gospodarki Niemieckiej. Jego zdaniem: „niemieckie firmy działające na rynku rosyjskim zrobią wszystko by sankcje UE wymierzone w Rosję zostały w najbliższych miesiącach osłabione”. Z obu wypowiedzi można wnioskować, że zasadnicze decyzje zapadną w czerwcu 2016 r.
Zobacz także: Niemcy ponad wszystko! Geneza poparcia Berlina dla Nord Stream 2