Reklama

Gaz

Rusza budowa Baltic Pipe. Spodziewajmy się ataku dezinformacyjnego [KOMENTARZ]

Fot. Pixabay
Fot. Pixabay

Prezydent Andrzej Duda ogłosił, że rozpoczyna się budowa systemu Baltic Pipe. Projekt ten ma niebagatelne znaczenie dla całego regionu, dlatego też znajduje się na celowniku działań dezinformacyjnych. Start budowy gazociągu może zwiększyć intensywność takich operacji.

„Rozpoczyna się (...) budowa Baltic Pipe, czyli tego słynnego gazociągu, który biegnie najpierw z szelfu norweskiego do Danii, a następnie właśnie poprzez Danię i z Danii do Polski, na nasze wybrzeże, do Trzęsacza (…). Jeżeli mówimy o pełnej dywersyfikacji dostaw gazu do Polski, jeżeli mówimy o pełnym uniezależnieniu Polski jako odbiorcy od Rosji, to właśnie to jest ten milowy krok na drodze do tego nieuzależnienia” – mówił cytowany przez PAP prezydent Andrzej Duda, obwieszczając start fazy budowlanej projektu Baltic Pipe.

Ten polsko-duńsko-norweski system gazowy ma umożliwić już w 2022 roku przesyłanie nad Wisłę ok. 8 mld metrów sześciennych gazu rocznie. Pozwoli to porzucić import błękitnego paliwa z Rosji, całkowicie przestawiając oś dostaw ze wschodu na północ.

Baltic Pipe będzie miał znaczenie dla całego regionu, stanowiąc istotne źródło nierosyjskiego gazu oraz współtworząc – razem z terminalem LNG w Świnoujściu oraz projektowaną drugą jednostką pobierającą gaz skroplony – tzw. Korytarz Północny, czyli potężną drogę dostaw błękitnego paliwa spoza Rosji, które docierać może na rynki Europy Środkowej, tradycyjnie zdominowane przez Gazprom.

Znaczenie geostrategiczne tej infrastruktury, jej zdolność do przearanżowania architektury rynku gazu w regionie oraz zaburzenie interesów dotychczasowych dominujących graczy tego segmentu wystawia Baltic Pipe na celownik różnorakich działań zmierzających do zakłócenia prac nad tym przedsięwzięciem. Jednym z nich są kampanie dezinformacji i manipulacji, zmierzające do osłabienia społecznego poparcia dla budowy tego gazociągu. Rozpoczęcie etapu konstrukcyjnego może być jednocześnie startem dla takich właśnie zagrywek.

Jakie zagrania mogą zostać użyte przez przeciwników Baltic Pipe?

Przede wszystkim, poruszony może zostać wątek ceny, jaką przyjdzie płacić za gaz przesyłany tym rurociągiem do Polski. Paliwo to będzie konkurencyjne względem surowca odbieranego obecnie od Rosjan, ma też potencjał obniżyć ceny gazu w całym regionie – taki efekt pojawia się po łączeniu rynków. Oznacza to, że Baltic Pipe utworzy w Polsce realną konkurencję gazową, pozwoli na obniżenie cen, jakie za błękitne paliwo płaci obecnie przemysł i inni odbiorcy.

Obecnie Polska wychodzi z roli „zakładnika” rosyjskiego gazu i cen narzucanych przez Gazprom – dzieje się tak dzięki budowie nowych korytarzy dla dostaw błękitnego paliwa. Jedną z nich jest działający już Terminal LNG w Świnoujściu, drugą ma być właśnie Baltic Pipe.

Dywersyfikacja dostaw błękitnego paliwa do Polski jest ważna nie tylko z przyczyn gospodarczych. Chodzi przede wszystkim o uniezależnienie się od handlu gazem z Gazpromem, który – jako rosyjska spółka państwowa – często realizuje interesy Kremla nie bacząc na warunki ekonomiczne. Wystarczy bowiem spojrzeć na dane przesyłowe z ostatnich lat, by dostrzec, że przesył gazu z Rosji dziwnym trafem pewne nagle malał, gdy w Polsce miały miejsce ważne wydarzenia. W 2016 roku, tranzyt błękitnego paliwa spadł niespodziewanie o 20% na tydzień przed szczytem NATO. Z kolei w czerwcu 2017 roku, dzień po deklaracji Piotra Naimskiego odnośnie dywersyfikacji dostaw gazu do Polski i na trzy tygodnie przed wizytą Donalda Trumpa w Warszawie, do Gazociągu Jamalskiego wpompowano zawodniony gaz, który nie mógł być tłoczony do Krajowego Systemu Przesyłowego. To tylko dwa najświeższe przypadki w długiej liście podobnych ,,nagłych problemów”. Rosja używa dostaw gazu jako metody nacisku i narzędzia do prowadzenia swej polityki, dlatego też, w interesie Polski leży, by jak najszybciej zdywersyfikować dostawy tego surowca.

Warto też zaznaczyć, że w obecnych warunkach rynkowych, wywołanych przez koronawirusa, ceny gazu osiągają rekordowo niskie poziomy. Może to być dogodna sytuacja dla tworzenia różnorakich manipulacji, porównujących wysokość tych stawek do cen sprzed pandemii.

Innym stale powtarzanym argumentem jest twierdzenie, że Norweskie złoża gazu są na wyczerpaniu, więc Baltic Pipe sięgnie po surowiec, którego już prawie nie ma. Jest to nieprawda. Norwegowie szacują, że około 2/3 posiadanych przez nich złóż dopiero czeka na wydobycie. Oslo prowadzi politykę zrównoważonego korzystania ze swych surowców, która zagwarantować ma stabilny poziom wpływów do budżetu państwa. Norweskie plany zakładają utrzymanie względnie stałego poziomu wydobycia, w którym nowe (ale już odkryte) złoża zaczną odgrywać poważną rolę już ok. 2023 roku. Samo PGNiG ma w planach na okres po 2022 roku wydobywanie w Norwegii 2,5 mld metrów sześciennych gazu rocznie, będzie więc w stanie samodzielnie w ¼ zapełnić system Baltic Pipe.

Przeciwnicy budowy polsko-duńsko-norweskiego połączenia lubią też skupiać się na przebiegu trasy rurociągu biegnącego po dnie Bałtyku. Twierdzą oni, że jest ona zbyt długa, przez co gazociąg jest droższy. Tymczasem prawda wygląda inaczej – istnieją bowiem koszty, których nie widać na pierwszy rzut oka.

Po pierwsze, decyzja o poprowadzeniu gazociągu w taki sposób, by omijał niemieckie obszaru Natura 2000 nie tylko zmniejsza koszty środowiskowe, ale i finansowe, z którymi wiązałoby się konieczność zrekompensowania negatywnego wpływu budowy na wszystkie objęte ochroną gatunki. Po drugie, budowa gazociągu na niemieckiej WSE wymagałaby przeprowadzenia kosztownego jej oczyszczenia z broni chemicznej. Na koszt inwestora. Wreszcie po trzecie, koszty dłuższego wariantu zostały uwzględnione na wczesnym etapie planowania, który zakładał długość gazociągu w pułapie 250 – 280 km. Ostatecznie ma on mieć 275 km, a więc mieści się w zakładanych „widełkach” oraz w budżecie. Oszczędności – te finansowe, czasowe jak i polityczne - poczynione na uniknięciu potencjalnych strat środowiskowych i oczyszczaniu Bałtyku z broni chemicznej są natomiast nieocenione.

Wyżej wymienione tematy były już dotychczas używane do dezinformowania o realnym charakterze projektu Baltic Pipe. Możliwe, że po starcie budowy pojawią się one ponownie – ze zdwojoną mocą, wymuszoną przez zaawansowanie projektu. Istnieje też prawdopodobieństwo użycia nowych „kart” w tej grze. Warto zatem pamiętać, że czasem najlogiczniejsze dowody mogą być sofizmatami, a informację czerpaną z jednego źródła dobrze skonfrontować z innymi.

Reklama
Reklama

Komentarze