Gaz
Premier: widmo kryzysu energetycznego testem dla Unii Europejskiej
Widmo kryzysu energetycznego to test dla Unii Europejskiej, czy stoi po stronie zwykłych obywateli czy giełdowych spekulantów oraz agresywnie pogrywającego sobie Gazpromu - uważa premier Mateusz Morawiecki.
"Ceny energii w całej Unii w ostatnich tygodniach idą w górę w ekspresowym tempie. Skutki odczuwa przemysł, ale też zwykli obywatele. To nie jest kwestia przejściowych wahań na rynku, ale sprawa o charakterze strategicznym, która zadecyduje o przyszłości następnych pokoleń" - ocenił Morawiecki w opublikowanym w piątek podcaście.
Zdaniem szefa rządu "nie powinniśmy pytać, czy transformacja energetyczna jest potrzebna, ale powinniśmy pytać, jaka transformacja energetyczna jest potrzebna".
"To musi być transformacja sprawiedliwa i solidarna, a nie taka, której koszty zostaną przerzucone na słabszych" - stwierdził. Zauważył, że obecnie "ceny, zwłaszcza na rynkach gazu, dosłownie szaleją".
W ocenie premiera, zgoda na budowę Nord Stream 2, bierna postawa Unii w tej sprawie, dają Gazpromowi, Rosji gigantyczne przewagi konkurencyjne. Zdaniem Morawieckiego "Rosja wykorzystuje gaz, jako narzędzie politycznego nacisku".
"Musimy dostosować unijną politykę klimatyczną do możliwości wszystkich państw, a nie do oczekiwań tych najbogatszych" - wskazał premier, który od czwartku przebywa na dwudniowym szczycie UE w Brukseli, podczas którego unijni liderzy rozmawiają m.in. o rosnących cenach energii, praworządności, migracji i handlu.
Jak powiedział szef rządu w podcaście, "po pierwsze Unia powinna wprowadzić maksymalne stawki za emisję CO2, na jakiś czas przynajmniej". Zdaniem Morawieckiego to one w dużej mierze napędzają inflację na rynkach energetycznych.
"Po drugie, wspólnota powinna wycofać się z nowego systemy ETS dla budownictwa i transportu, bo po jego wprowadzeniu, ceny energii ponownie wystrzelą w górę, a to odczuje w swoich portfelach większość mieszkańców Unii" - tłumaczył premier.
Jak dodał, jedna z polskiej propozycji zakłada, aby państwa członkowskie zdefiniowały swoje minimalne poziomy produkcji energii elektrycznej, które pozwolą utrzymać bezpieczeństwo sieci przesyłowej.
"Od blisko dwóch tygodni wciąż mówimy o demokracji i praworządności. Widmo kryzysu energetycznego, to test dla Unii, czy stoi po stronie zwykłych obywateli czy giełdowych spekulantów oraz agresywnie pogrywającego sobie Gazpromu" - powiedział. (PAP)