Reklama

Gaz

PGNiG walczy z monopolem Gazpromu w Europie ."Komisja Europejska złamała prawo" [KOMENTARZ]

Fot. Gazprom
Fot. Gazprom

PGNiG potwierdziło wczoraj złożenie wniosku do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w sprawie skandalicznej ugody pomiędzy Gazpromem i KE. Dotyczy ona zakończonego w maju br. postępowania antymonopolowego, którego finałem było uniknięcie przez Rosjan poważniejszych konsekwencji swoich działań.

Polska spółka zarzuca Komisji Europejskiej, że nie tylko nie dołożyła ona należytej staranności w przygotowywaniu dokumentu finalizującego głośne postępowanie, ale również „wydała ją w rażącej sprzeczności z zebranymi dowodami oraz złamała szereg przepisów proceduralnych prawa UE”. Zdaniem PGNiG, potwierdzanym nota bene przez środowiska eksperckie, zobowiązania nałożone na rosyjską spółkę są całkowicie nieadekwatne w stosunku do skali oraz konsekwencji naruszeń prawa. Warto również odnotować, że choć kształt ugody zaakceptowany przez KE był dla Gazpromu wyjątkowo korzystny (dalece bardziej, niż np. dla karanych wysokimi grzywnami Microsoftu czy Google), to spółka nadal zawyża ceny gazu w Europie Środkowo-Wschodniej oraz dopuszcza się łamania europejskiego prawa.

W dokumencie KE datowanym na 24 maja 2018 roku Gazprom został zobowiązany m.in. do zlikwidowania w obowiązujących umowach klauzul utrudniających reeksport surowca oraz nie stosowania ich w przyszłości. Rosjan zobowiązano m.in. do wprowadzenia szeregu zmian dotyczących dostaw typu swap (obejmujących m.in. ich nieutrudnianie, zmniejszenie minimalnego wolumenu, skrócenie czasu notyfikacji zmiany punktu odbioru oraz zawężenie możliwości odmowy realizacji). Kontrahenci Gazpromu mieli także uzyskać gwarancję prawa do rewizji ceny surowca (co 2 lata) oraz jej związania z notowaniami na rynkach Europy Zachodniej. Bardzo szczegółowy opis zobowiązań nałożonych na Gazprom znajdziecie Państwo w dokumencie Komisji Europejskiej, znajdującym się pod tym linkiem

Informacje o możliwej ugodzie na linii KE - Gazprom wywołały słuszny sprzeciw Polski oraz innych krajów poszkodowanych w wyniku nadużyć rosyjskiej spółki. „Naruszenia, jakich dopuścił się Gazprom mają charakter długotrwały i poważny. Doprowadziły do znacznych szkód na rynku gazu w Środkowej Europie. Dotyczy to zarówno konkurencji na rynku gazu, jak i strat finansowych ponoszonych przez odbiorców tego surowca. Chcemy podkreślić, że Gazprom nie zaniechał naruszania prawa antymonopolowego i do dziś nie zastosował się do jego przepisów – mówił w maju 2017 roku Piotr Woźniak, prezes PGNiG.

18 maja 2017 polska spółka zgłosiła swoje uwagi w ramach konsultacji publicznych prowadzonych przez Komisję Europejską. Podkreślano wówczas, że Gazprom nadużywa swojej dominującej pozycji od ponad dziesięciu lat, zaś jego działania przyniosły wymierne szkody natury nie tylko ekonomicznej - zagrażają bowiem bezpieczeństwu energetycznemu całego regionu. W opinii PGNiG sytuacja, w której za wieloletnie nadużycia Gazprom zobowiązany zostanie zaledwie do ich zaprzestania, jest niedopuszczalną i doprowadzi do utrwalenia szkodliwego status quo oraz dalszego lekceważenia prawa UE. Nie trzeba wyjaśniać jakie będą długofalowe konsekwencje takiego stanowiska i czyją monopolistyczną pozycję wzmocni.

W piśmie przesłanym KE PGNiG zwracał również uwagę, że już dziesięć lat temu rosyjska spółka została zmuszona przez do zaprzestania przedmiotowych praktyk w stosunku do klientów z Europy Zachodniej. Fakt, iż niedozwolone klauzule obowiązywały nadal w krajach Europy Środkowej i Wschodniej stanowi dowód, że „Gazprom jawnie lekceważył prawo konkurencji UE”.

PGNiG wnioskował, aby KE wydała decyzję obejmującą nie tylko wysoką karę finansową, ale także środki zaradcze, jak np. obowiązek zbycia aktywów, które mogłyby zostać wykorzystane w celu zakłócenia lub przerwania dostaw gazu do naszego regionu, zakaz rezerwowania zdolności przesyłowych na okres dłuższy niż pięć lat, usunięcie skutków nadużyć w EuRoPol Gaz (m.in. zmiana statutu), obowiązek współpracy w zakresie rozwoju połączeń międzysystemowych między krajami Europy Środkowo-Wschodniej a państwami członkowskimi UE i krajami Wspólnoty Energetycznej, czy wdrożenie decyzji w sprawie certyfikacji na gazociągu jamalskim.

Władze spółki z Kasprzaka (siedziba PGNiG) konsekwentnie od dłuższego czasu punktują zarówno niezgodne z unijnymi regulacjami działania Gazpromu, jak i postępowanie Komisji Europejskiej w relacjach z Rosjanami. W kwietniu 2017 r. polska firma złożyła wniosek o włączenie jej do postępowania w charakterze strony skarżącej. Zanim jednak doszło do podjęcia ostatecznej decyzji w tej materii, Komisja Europejska przedstawiła projekt ugody z Gazpromem, który, jak już wcześniej wspomniano, został ostro skrytykowany przez część państw UE - w tym Polskę. Portal Politico donosił (ponownie) w lutym 2018 r., że KE nie chce PGNiG w postępowaniu - finalnie nie zostało ono do niego włączone.

Niezaprzeczalnie z logicznego punktu widzenia PGNiG ma słuszność, zaś podnoszone przezeń argumenty zaliczyć należy do „wagi ciężkiej”. Historia uczy nas jednak, że instytucje unijne mają poważny problem z egzekwowaniem przepisów dotyczących rynku energii. I tak się nieszczęśliwie składa, że bodaj największymi beneficjentami tej zdumiewającej niekonsekwencji są (szczególnie w ostatnich latach) Rosjanie. Dość wspomnieć w tym miejscu choćby historię udrożnienia gazociągu OPAL - w której PGNiG odniósł chwilowe, ale jednak zwycięstwo doprowadzając do czasowego zawieszenia wykonalności decyzji KE. 

I choć pryncypialność Brukseli „na pstrym koniu jeździ”, zaś szanse na sukces wydają się być umiarkowane (biorąc pod uwagę skalę postępowania oraz koniunkturę polityczną), to wywieranie nieustającej presji na instytucje unijne zdecydowanie ma sens. Nawet jeśli w tej konkretnej sprawie nie uda się zbyt wiele zdziałać, to tego typu aktywność (jeśli realizowana systematycznie i bez zbędnych emocji) może wpłynąć pozytywnie na szereg jeszcze nierozstrzygniętych spraw dotyczących przyszłości sektora gazowego w Europie.

Reklama
Reklama

Komentarze