Reklama

Analizy i komentarze

Wojna Rosji obnażyła prawdziwą twarz Energiewende. I jest to twarz szkaradna [ANALIZA]

fot.  Ansgar Scheffold/ Unsplash/ Domena publiczna
fot. Ansgar Scheffold/ Unsplash/ Domena publiczna

Niemcy mówią wprost: przez ostatnie 20 lat wchodziliśmy w coraz głębsze uzależnienie od rosyjskich paliw. Nie był to przypadek – tylko istotny element ich transformacji energetycznej, czyli Energiewende.

Reklama

„Musimy przyznać, że przez ostatnie 20 lat wmanewrowaliśmy się w jeszcze większą zależność od paliw kopalnych sprowadzanych z Rosji" – powiedział (cytowany przez Euractiv) wicekanclerz Niemiec Robert Habeck. Jego wypowiedź przemknęła niezauważona większości europejskich mediów – a powinna wywołać potężną dyskusję.

Reklama

„Nie mów, że jesteś niewinny..."

Przede wszystkim, warto zwrócić uwagę na dość cyniczny dobór słów. Nikt Niemców w nic nie „wmanewrował", nie wpadli nieświadomi w żadną pułapkę. Działania, które podejmowali przez ostatnie 20 lat, a które zaowocowały tak głębokim uzależnieniem od nośników energii z Rosji były przez nich podejmowane świadomie, rozmyślnie i celowo. I tu trzeba przejść do kolejnego punktu w analizie wypowiedzi Habecka: dotychczasowa polityka energetyczna Niemiec opierała się właśnie na budowaniu zależności importowych od Rosji, z nadzieją, że Berlin będzie uczestniczył w zyskach z odsprzedaży surowców.

Reklama

Od roku 2000 Niemcy wdrażają politykę energetyczną zwaną Energiewende. Zakłada ona – w skrócie – odejście od węgla, atomu i dążenie do celu 100% OZE w miksie energetycznym. Jednakże techniczna realizacja tego przedsięwzięcia wzmacnia niemiecką zależność od gazu – paliwa potrzebnego, by stabilizować system wytwórczy opierany w coraz większej mierze na niestabilnych odnawialnych źródłach energii. Jednakże Niemcy widzą w tym nie problem, ale szansę. Szansę na budowę możliwości eksportowych. RFN już teraz ma więcej gazu niż potrzebuje - przed pandemią Niemcy handlowali wolumenem 30 mld metrów sześciennych błękitnego paliwa rocznie. A jej potencjał w tym zakresie miał wzrosnąć dzięki gazociągowi Nord Stream 2.

Sprawa podbałtyckich połączeń jest szczególnie istotna dla zrozumienia niemieckiej wizji transformacji energetycznej. Magistrala Nord Stream (złożona z dwóch bliźniaczych połączeń) daje Niemcom bezpośredni dostęp do potężnych wolumenów rosyjskiego gazu (kumulatywnie – do 110 mld metrów sześciennych). Berlin widzi w tym okazję do potężnego zarobku – niemieckie plany zakładają odsprzedaż dużej części tłoczonego z Rosji gazu, widać to choćby po budowie sieci połączeń odchodzących z punktu wyjścia Nord Streamów na brzeg dalej w głąb Europy. Ale Rosja widzi w tych rurach inny cel.

„...bo to urąga mojej inteligencji..."

Dla Kremla budowa podbałtyckich gazociągów to przede wszystkim sposób na rearanżację obecnie istniejących szlaków dostaw gazu na Zachód. Magistrala Nord Stream daje szanse na ominięcie Ukrainy – bardzo ważnego kraju tranzytowego, po terytorium którego szła większość eksportu rosyjskiego błękitnego paliwa. Stworzenie alternatywy umożliwia pozbawienie Ukrainy statusu kraju tranzytowego – a więc zdjęcie swoistego geopolitycznego bezpiecznika. W ten sposób Rosjanie mogą atakować Ukrainę bez obaw, że agresja militarna doprowadzi do przerw w dostawach błękitnego paliwa.

Czytaj też

Co więcej, uruchomienie gazociągu Nord Stream 2 sprawi, że Rosja, która już teraz jest największym dostawcą gazu do Unii Europejskiej, jeszcze bardziej umocni swoją dominację na tym polu, umożliwiając tworzenie lub kontynuowanie lokalnych monopoli. Stoi to w sprzeczności z postulatami polityki energetycznej UE, które zakładają m.in. dywersyfikację dostaw surowców energetycznych.

„...i bardzo mnie złości"

Dotychczas Niemcy roztaczali parasol polityczny nad działaniami Rosjan, które podkopywały sens realizacji gazociągu Nord Stream 2. Berlin odpierał oskarżenia polityczne, które spadały na RFN za udział w projekcie razem z państwem, które wywołało wojnę na wschodzie Ukrainy, dokonało Anschlussu Krymu, zaatakowało czeskie składy amunicji, zestrzeliło samolot MH17, próbowało otruć Skripalów i Nawalnego i przejęło ukraińskie okręty w pobliżu Cieśniny Kerczeńskiej. Jednakże dalsza, pełnoskalowa agresja Rosji na Ukrainę miała to zmienić. Rząd federalny zapowiedział odejście od dotychczasowej polityki, zakładającej, że uzależnienie Rosji od kontaktów gospodarczych z Zachodem będzie ją powstrzymywać przed agresją. Jednakże czy tak się stanie?

Po początkowym antyrosyjskim wzmożeniu Berlin przechodzi na coraz bardziej zdystansowane pozycje. Niemcy sprzeciwiają się m.in. pomysłom embarga na rosyjskie surowce energetyczne. Ambasador Ukrainy w RFN określił to stanowisko mianem "noża wbitego w plecy Ukrainy".

Niemieckie pomysły na rewizję Energiewende w kierunku uniezależnienia od Rosji również należy oceniać sceptycznie. Są to w dużej mierze obietnice już raz złożone, ale niedotrzymane – opisano to szeroko tutaj. Z kolei brak zmiany decyzji RFN w kwestii wygaszania czystych i stabilnych bloków jądrowych, które mogłyby redukować zależność Europy od rosyjskich surowców ocenić należy jednoznacznie negatywnie.

Niemcy są słabym ogniwem europejskiego łańcucha oporu wobec Rosji. Od zmiany pozycji politycznych Berlina zależeć będzie w dużej mierze sukces odpowiedzi UE na bestialską i barbarzyńską agresję reżimu Putina.

Reklama
Reklama

Komentarze (1)

  1. rmarcin555

    To miło, że pamięta pan o Niemcach. A gdzie Włochy i Węgry?