Niepokojący Signal. Europa bez USA, morze ropy w ogniu

Nie podoba mi się, że znowu ratujemy Europę – napisał wiceprezydent Stanów Zjednoczonych JD Vance w aplikacji Signal podczas rozmów na temat bombardowania bojowników Huti w Jemenie. Szlak handlowy, który kontrolują Huti, jest niezwykle ważny, przede wszystkim dla wymiany między Europą a Azją, w tym transportu ropy i LNG. I do tego właśnie odnosił się Vance.
Wiceprezydent USA nie ukrywa się ze swoimi eurosceptycznymi poglądami, ale dzięki rozmowie ujawnionej przez przypadkowego świadka, Jeffreya Goldberga, redaktora naczelnego The Atlantic, możemy dokładniej przyjrzeć się tokowi myślenia dominującemu w odmienionym Białym Domu.
„Nie jestem pewien, czy prezydent zdaje sobie sprawę z tego, jak bardzo jest to sprzeczne z jego obecnym przekazem na temat Europy. Istnieje też ryzyko, że zobaczymy umiarkowany lub poważny wzrost cen ropy” - napisał Vance, odnosząc się do planowanego bombardowania Hutich.
Jeśli uważacie, że powinniśmy to zrobić, to zróbmy to. Po prostu nie podoba mi się, że znowu ratujemy Europę.
Wiceprezydent Stanów Zjednoczonych JD Vance
Obecny szef Departamentu Obrony USA Pete Hegseth stwierdził w odpowiedzi, że „europejska jazda na gapę jest żałosna”. Po ujawnieniu rozmowy, wyparł się rozpowszechniania planów operacji przez Signal.
Krytyczna arteria dla światowego handlu
Morze Czerwone jest jedną z najważniejszych arterii światowego systemu żeglugi, przez którą przepływa jedna trzecia całego ruchu kontenerowego. Wszelkie długotrwałe zakłócenia w handlu w tym miejscu mogą wywołać efekt domina w postaci wyższych kosztów dla całej światowej gospodarki. A dotyczy to przede wszystkim energii: 12 proc. ropy naftowej transportowanej drogą morską i 8 proc. LNG przepływa przez Kanał Sueski, jak przekazuje amerykańska organizacja Council on Foreign Relations (CFR).
Unikanie przeprawy przez Morze Czerwone oznacza porzucenie jednego z najpopularniejszych światowych szlaków żeglugowych z Azji do Europy. Aż 40 proc. wymiany handlowej Azja-Europa zwykle odbywało się poprzez właśnie ten akwen.
Chcąc go ominąć, statki muszą opływać Róg Afryki, a takie rozwiązanie może kosztować o milion dolarów więcej w obie strony w postaci dodatkowych kosztów paliwa. Od początku ataków ze strony bojowników Huti, setki załóg wybrało dłuższą trasę. Z drugiej strony, składki ubezpieczeniowe dla statków, które decydują się przepłynąć przez Morze Czerwone wzrosły prawie dziesięciokrotnie w tym okresie.
Od jesieni 2023 r. Huti dokonali ponad stu ataków na statki handlowe na Morzu Czerwonym i w Zatoce Adeńskiej, twierdząc, że działają w poczuciu solidarności z palestyńskim Hamasem w jego walce z Izraelem, jak wyjaśnia PAP. Huti są jedną ze stron trwającej od 2014 r. wojny domowej w Jemenie i kontrolują dużą cześć tego kraju, w tym wybrzeże Morza Czerwonego.
Huti swoje państwo mają w bardzo strategicznym punkcie. Zachodnia część Jemenu, którą zamieszkują, jest położona przy południowym krańcu Morza Czerwonego przy cieśninie Bab-al Mandab. Szlak przez tę cieśninę, Morze Czerwone i na północnym krańcu Kanał Sueski, jest jednym z trzech najważniejszych szlaków handlowych świata.
Marcin Krzyżanowski
Jak przyznaje orientalista Marcin Krzyżanowski w rozmowie z Energetyką24, wszelkie zakłócenia ruchu statków w tym akwenie komplikują sytuację na rynkach, głównie europejskich.
Europa kulą u nogi
Powstają więc dwa pytania: dlaczego rebelianci Huti obrali sobie za cel tę przeprawę, uderzając tym samym w interesy niezliczonych narodów, i dlaczego Vance’owi – przy okazji walki z Huti – tak bardzo nie podoba się możliwa pomoc Europie? Ani Europa, ani Stany nie znajdują się w centrum zainteresowania rebeliantów.
Jak sami deklarują, ataki na statki są wymierzone w Izrael i ich działania mają pomóc Palestyńczykom z Gazy, którzy według słów Hutich są przez Izrael prześladowani. I, jak sami Huti zapowiadają, akcja ataków ma potrwać do skutku, czyli do momentu, kiedy Izrael zakończy operację przeciwko Palestyńczykom.
Marcin Krzyżanowski
Podobnie, do skutku zamierzają z Huti walczyć Amerykanie. Obawiają się jedynie, że przez przypadek mogą pomóc nie tylko swojemu żelaznemu sojusznikowi, bez względu na ocenę jego działań – Izraelowi, ale i Europie. Obecna amerykańska administracja zaliczyła poprzez rozmowę na Signale o sprawach bezpieczeństwa narodowego, kolejne potknięcie w ciągu zaledwie dwóch miesięcy od przejęcia władzy.
Jeśli chodzi o sytuację z Signalem, to jest to zdecydowanie skandal. Jeśli nie jest to drastyczne naruszenie wszelkich możliwych procedur bezpieczeństwa, to nie wiem, co mogłoby nim być.
Marcin Krzyżanowski
Jak dodał Krzyżanowski, treść czatu, która dotyczy Europy, można uznać za szokującą, jednak „obserwator amerykańskiej sceny politycznej zdecydowanie nie będzie zdziwiony użytymi słowami, ani samym podejściem do kwestii Europy”.
Niechęć Vance’a do Starego Kontynentu ma na pewno wiele wspólnego z jego, jak i administracji Trumpa, ogólną niechęcią do „pomagania” – czy to strategicznym sojusznikom, czy krajom trzeciego świata, nie ma to znaczenia. Czy Vance, jako pochodzący z nizin inteligent, który przeskoczył kilka klas społecznych, skończył Yale i został wiceprezydentem USA, jest szczególnie przeciwny wszelkiej „pomocy” tym, którzy znajdują się w gorszej sytuacji niż inni? Jak sam przyznaje w swojej bestsellerowej książce autobiograficznej „Elegia dla bidoków”, jego dzieciństwo było naznaczone nie tylko biedą, ale i przemocą. Teraz jest jednym z najważniejszych polityków świata.
Oczywiście, nie sam Vance jest winien obecnej sytuacji geopolitycznej i zwrotowi w amerykańskiej polityce, tak zagranicznej, jak i wewnętrznej. Pozostaje tylko jednym z bohaterów, być może szeroko otwartymi ustami, toczącej się na naszych oczach historii o współczesnych Stanach Zjednoczonych.
I wydaje się, że te zapatrzone w siebie USA, przestają widzieć nawet czubek własnego nosa. W przeszłości pomoc Europie byłaby dla Amerykanów niemal naturalnym odruchem, teraz – pomimo ścisłych powiązań gospodarczych i militarnych – dobro Starego Kontynentu zaczyna przeszkadzać USA, których wzrok osłabia się w dramatycznym tempie. Oczywista jaskrawość korzyści, jakie Stany i Europa wyciągają wzajemnie z dobrych relacji, zdaje się być niewidoczna z wysokości Waszyngtonu. Bliżej, być może, położona jest nawet Moskwa.
Nowe podejście do konfliktu z Huti
Jak się okazuje, czasem amerykańskie władze nie zauważają nawet, że dzielą wrażliwe dane z osobą spoza wyznaczonego grona, w tym przypadku z Jeffreyem Goldbergiem. Szczęście w nieszczęściu, mogli trafić gorzej niż na redaktora naczelnego pisma The Atlantic, który nie opublikował rozmowy przed atakiem, szczegółowo zaplanowanym na Signale.
Dyskusja, której niemym świadkiem był Goldberg, dotyczyła zmasowanych amerykańskich nalotów na obiekty wspieranych przez Iran bojowników Huti. Doszło do nich 15 marca. Zgodnie z oficjalnymi informacjami, operacja miała na celu ochronę amerykańskich interesów i zapewnienie swobody żeglugi w regionie.
Stany Zjednoczone już w przeszłości starały się przeszkodzić rebeliantom w ich działaniach, jednak to teraz, jak skomentował Krzyżanowski, „są zdeterminowane, żeby zająć się sprawą na poważnie”. Z tego też powodu, naloty, takie jak operacja omawiana na Signale, są bardziej intensywne niż za poprzedniej administracji.
Dobrzy sojusznicy i źli sojusznicy
Zgodnie z szacunkami dziennika The Economist, transport przez Morze Czerwone spadł o 70 proc. od początku przejęcia kontroli nad regionem przez Hutich. Jednak rebelianci nie traktują wszystkich tak samo. Chiny i Rosja zawarły z nimi szereg układów, aby zapewnić bezpieczny przepływ ładunków i uderzyć w regionalne interesy USA – skomentował Michael Froman w artykule dla CFR „Oblężenie Morza Czerwonego”.
W przypadku Chin, amerykański wywiad wraz z Departamentem Skarbu odkryły złożoną sieć firm fasadowych, które przekierowują sprzęt do produkcji broni do arsenału Hutich. W zamian Huti unikają atakowania statków pływających pod chińską banderą. Układ z Huti daje chińskim firmom przewagę nad konkurentami. W rezultacie udział chińskich firm żeglugowych w całym ruchu przez Kanał Sueski wzrósł o prawie 25 proc. od października 2023 r.
Kanał Sueski jest również krytycznym punktem dla rosyjskiej gospodarki. Eksport ropy naftowej z Rosji stanowił prawie 70 proc. ruchu ropy naftowej w kierunku południowym Suezu w 2023 r., w porównaniu z 23 proc. w 2021 r., który w dużej mierze kierował się do Indii i Chin, zgodnie z danymi amerykańskiej Agencji Informacji Energetycznej (EIA). Stąd decyzja Rosjan o dostarczaniu rebeliantom zdjęć satelitarnych wykorzystywanych przez Huti w celu namierzania statków w zamian za bezpieczny przepływ rosyjskich załóg.
Światowe mocarstwa różnie podchodzą do problemu. Jedynie USA kontynuują walkę z Huti, podczas gdy zarówno Chiny, jak i Rosja, uciekają się do forteli, dzięki którym mogą ułatwić sobie wymianę handlową, bez wikłania się w konflikt zbrojny. Skoro dla amerykańskiego handlu Morze Czerwone nie stanowi aż tak ważnego szlaku, a Europa jest dla USA kulą u nogi, to dlaczego intensyfikują walkę przeciw Huti? Korzysta na tym na pewno Izrael, prowadzący brutalną wojnę w Strefie Gazy. Nie wszyscy sojusznicy są więc traktowani na równi. Jedni przetrwają nawet Trumpa, inni mogą jedynie szykować się na kolejne dyplomatyczne skandale.