Analizy i komentarze
Kreml sprawdza Unię ws. gazu. Putiniści liczą straty, a kurek jest stale dokręcany
„Można powiedzieć, że w ostatnim czasie mało kto zrobił dla dywersyfikacji dostaw gazu do Europy więcej niż Rosjanie, choć pewnie nie są z tego dumni” – pisze Jakub Kajmowicz.
Tak się złożyło, słowo daję – przypadkiem, że zacząłem pisać ten tekst w pierwszej wolnej chwili minionego tygodnia, to jest w sobotę o bladym świcie. Pewnie nikomu z Państwa nie trzeba przypominać, że był to także 24 lutego, a więc kolejna już rocznica pełnoskalowej napaści Rosji na Ukrainę. Tak to już jest, proszę spytać psychologów i kognitywistów, że momenty, którym towarzyszą duże emocje, zapamiętujemy bardzo dokładnie, więc jestem w stanie (i jak sądzę większość z P.T Czytelników) dość dobrze odtworzyć wydarzenia, myśli i emocje, które towarzyszyły pierwszym godzinom wojny.
Wśród nich pojawiła się nadzieja, że tym razem, to świat już na pewno się opamięta i przestanie współfinansować agresywną politykę Putina. Niestety i tym razem okazało się, że rację miał artysta, który śpiewał: „(…) w polityce bowiem koncept ów prostaczy, że sprawa jest słuszna, niezbyt wiele znaczy”. Trzeba było wielu długich miesięcy, aby solidnie przykręcić Rosjanom kurek z pieniędzmi.
Dwa lata wojny
Gdy wracam pamięcią do 24 lutego 2022 roku, to jednym z moich pierwszych wspomnień jest stos nieodebranych połączeń i nieodczytanych wiadomości od znajomych, którzy uznali, że skoro pracuję w Grupie Defence24, to na pewno będę wiedział, co robić i co się dzieje. Niestety wtedy (podobnie jak i dzisiaj) nie było już prostych odpowiedzi – i w związku z tym raczej zawiodłem pokładane we mnie nadzieje. Ich źródłem nie było jednak przekonanie co do mojej wszechwiedzy, ale raczej strach, niepewność i poszukiwanie jakiegokolwiek punktu zaczepienia w rzeczywistości, która na naszych oczach zmieniała się bezpowrotnie.
Pamiętajmy bowiem, że wówczas wcale nie było oczywistością, że Ukraina się utrzyma, że będzie w stanie dać odpór barbarzyńcom i że putiniści dostaną bolesną lekcję – mam tu na myśli zderzenie z rzeczywistością ich marzeń o trzydniowej, zwycięskiej wojnie.
Jasnym wydawało się wtedy również, że dotychczasowa polityka szeroko rozumianego Zachodu wobec putinowskiej Rosji nie zdała egzaminu – i to mówiąc najdelikatniej, jak tylko się da. Lata ochoczego uzależniania się od rosyjskich surowców, dziesiątki ustępstw, przyzwolenia na omijanie sankcji (ktoś pamięta jeszcze poruszenie związane z dostarczaniem na Krym turbin Siemensa?) oraz ochocze robienie interesów ponad głowami Europy Środkowej i Wschodniej przyniosły swoje krwawe żniwo.
Ostatnim, jak się wydawało, aktem tego ponurego przedstawienia był gazociąg Nord Stream 2 i haniebna postawa wielu zachodnich rządów oraz firm (nie tylko niemieckich) wobec tego projektu.
Kreml traci, Europa rezygnuje z gazu
Tymczasem, jak poinformowało wczoraj (tj. 23.02) Politico, tylko w 2023 roku Europa wsparła machinę wojenną rosyjskiego dyktatora niebagatelną kwotą – 1 miliarda euro. Wszystko za sprawą luki w prawie, która polega na tym, że zakupy rosyjskiej ropy są nadal możliwe pod warunkiem, że zostanie ona najpierw przetworzona w innym miejscu. Portal zauważa, że wspomniana powyżej suma to równowartość nawet 60 tysięcy irańskich dronów Szahid.
Miliard euro to oczywiście nadal zdecydowanie za dużo, ale warto spojrzeć na tę liczbę w szerszym kontekście. Z opracowania Bruegela wynika, że miesięczna wartość rosyjskich paliw kopalnych sprowadzanych do UE wynosiła w styczniu 2022 roku ok. 15,4 mld dolarów – 4,9 mld to gaz, 9,72 mld – ropa, a 0,78 mld – węgiel. Na koniec roku 2023 sytuacja wyglądała już diametralnie inaczej – wartość eksportowanego do Europy gazu wyniosła 1,25-1,5 mld dolarów, a ropy – 0,93–1,07 mld, czyli łącznie 2,18-2,6 mld dol.
Można powiedzieć, że w ostatnim czasie mało kto zrobił dla dywersyfikacji dostaw gazu do Europy więcej niż Rosjanie, choć pewnie nie są z tego dumni. Jeszcze w 2019 udział LNG w imporcie surowca do Europy wynosił ok. 20%, jak przypominają analitycy Bruegela. Rok 2023 to podwojenie tego wyniku i 40% - lwia część, to oczywiście gaz pochodzący z USA.
Rosyjski eksport gazu rurociągami do Europy spadł ze 155 mld m3 w 2021 roku do zaledwie 27 mld m3 w 2023. To różnica ponad 80% - z pewnością bolesna, bo przekierowanie dostaw do Chin załatało zaledwie 5,5 mld m3 „dziury”. O tyle bowiem względem roku 2021 wzrósł eksport rurociągami do Chin – jak wynika z danych opracowanych przez wspomniany już think tank. Powyższe przełożyło się na spadek dochodów Gazpromu o 70% w roku 2023 – względem średniej z lat 2018-2022.
Choć Rosjanie oraz ich „pożyteczni” raz za razem próbują robić dobrą minę do złej gry, to faktem jest, że konsekwencje wojny są dla nich bardzo dotkliwe. Widać to nie tylko w przytoczonych powyżej liczbach. Putiniści pomogli wielu Europejczykom zrozumieć oczywistą dla wszystkich sąsiadów Rosji prawdę – nie jest ona niezawodnym, uczciwym i przewidywalnym partnerem biznesowym. Dążenie do krótko lub średnioterminowych zysków prowadzi zawsze do bardzo wysokich długofalowych kosztów. Niestety 24 lutego przekonaliśmy się o tym po raz kolejny, oby ostatni.
Zjawiskiem raczej naturalnym jest, że wiele mechanizmów sankcyjnych w miarę upływu czasu narażonych jest na utratę swojej skuteczności. Dlatego tak istotny jest stały monitoring ich efektywności oraz uwrażliwianie na tę kwestię opinii publicznej. To jedyny trwały bezpiecznik w sytuacji, gdy polityka zagraniczna wielu państw staje się zakładniczką polityki krajowej – podatnej na pokusę „szybkiego” efektu i sondażowych łupów kosztem interesów strategicznych. W takich okolicznościach staje się ona chwiejna i niespecjalnie skoordynowana. A skoro dostrzegają to komentatorzy na Zachodzie, to możemy być „spokojni”, że na Wschodzie także.
Unia niezainteresowana rosyjskim gazem
W związku z powyższym nie powinno dziwić, że zdarza się Rosjanom wysyłać podjazdy, aby wybadały teren i sprowadziły języka. Celem – w sensie ekonomicznym – musi być dla nich bowiem jakaś forma powrotu do stosunków, które można spuentować nieco już wyświechtanym: „business as usual”.
Przez ten pryzmat należy spoglądać na to, że niedawno wicepremier FR Aleksander Nowak oświadczył, że Rosja jest gotowa do rozmów z Unią Europejską w sprawie przedłużenia porozumienia dotyczącego dostaw gazu przez terytorium Ukrainy. Poprzednie, zawarte w 2019 roku, wygasa z końcem 2024. Reuters zauważa w tym kontekście, że pomimo wybuchu wojny nadal jest ono realizowane, choć w bardzo ograniczonym zakresie, bo Europejczycy istotnie ograniczyli import „błękitnego paliwa” z tamtego kierunku.
Wicepremier Nowak dodał, że obecnie nie widzi chęci po stronie UE, żeby usiąść do negocjacji, ale agencja przywołuje tutaj słowa anonimowego europejskiego urzędnika, który oświadczył, że Wspólnota analizuje różne scenariusze – piłka jest zatem w grze, ale chyba tym razem wynik będzie niekorzystny dla putinowskiego reżimu.
Szczęśliwie – dla demokratycznego świata i niefortunnie dla Rosjan – w tej chwili stanowisko UE wydaje się klarowne: „Nie jesteśmy zainteresowani przedłużaniem trójstronnej umowy o tranzycie gazu z Rosją” – powiedziała komisarz ds. energii Kadri Simson na posiedzeniu komisji Parlamentu Europejskiego. Dodała, że przeprowadzono również analizę rozwiązań alternatywnych dla takich krajów jak Włochy, Austria i Słowacja, z której wyniknęło, że będą one w stanie poradzić sobie bez ww. porozumienia.
Oczywiście nie miejmy złudzeń – to nie jest ani pierwszy, ani ostatni moment, w którym przedstawiciele rosyjskiego dyktatora sondują Zachód. Takich prób będzie jeszcze wiele, poprzedzonych wcześniejszą pracą w sferze informacyjnej, medialnej, komunikacyjnej i wielu innych. Siła Zachodu musi opierać się na rozważnym wykorzystywaniu narzędzi politycznych, gospodarczych oraz militarnych – rezygnacja z części to ryzykowne osłabianie własnego potencjału. I tu, na koniec, wróćmy znowu do świata sztuki i utworu przywołanego w pierwszym akapicie:
„Komu brak oręża, marna tego dola. Przekonał się ongi wasz Savonarola, Gdy skwierczał na stosie w sposób dość niemiły, Co warte idee, kiedy braknie siły”.
I z tą myślą Państwa pozostawię.