Reklama

Analizy i komentarze

Jak fuzja PGNIG z Orlenem wypełniła Baltic Pipe [KOMENTARZ]

Autor. Baltic Pipe / Materiały prasowe

Budowie i wypełnianiu Baltic Pipe od miesięcy towarzyszyła medialno-polityczna  histeria pod tytułem: „gazu w rurze nie będzie”. Oczywiście kontraktowanie gazu w sytuacji kryzysu energetycznego, dotykającego szczególnie dostaw tego surowca, nie było zadaniem łatwym, to jednak zakontraktowanie od 1 stycznia br. 6,5 z możliwych 8 mld m3 gazu daje nam (w połączeniu z wydobyciem i gazoportami) pełne pokrycie potrzeb. Warto zauważyć, że im bliżej fuzji z PKN Orlen tym łatwiej dogrywano owe kontrakty.

Reklama

Kontrakt z Norwegami, czyli efekt fuzji

Reklama

Można założyć, że perspektywa połączenia PGNiG z PKN Orlen znacznie ułatwiła podpisanie 23 września kontraktu z norweski Equiunorem na dostawy przez Baltic Pipe 2,4 mld m3 gazu rocznie przez 10 lat. Ten kontrakt jest akurat kluczowy, gdyż wraz wydobyciem własnym PGNiG i byłego Lotosu tudzież kilkoma mniejszymi kontraktami daje to wypełnienie norweskiej rury na poziomie 6,5 mld m3 już w 2023 r. – co wraz z wydobyciem krajowym i gazoportami po prostu wypełnia nasze zapotrzebowanie. Equinor jest dostawcą energii z wielu źródeł i kluczowym dostawcą gazu do Europy od 45 lat. Spółka już kooperuje z polskimi firmami – w tym PKN Orlen -  przy realizacji projektów morskich elektrowni wiatrowych oraz farm fotowoltaicznych. Należy więc przyjąć, że to perspektywa połączenia PGNiG i Orlenu (i zapewne negocjacyjna skuteczność Daniela Obajtka) umożliwiła dopięcie krytycznego kontraktu w krytycznym momencie. Docelowo Baltic Pipe będzie miał przepustowość około 10 mld m rocznie, z czego PGNiG zarezerwowało ok. 8 mld. Podstawą wykorzystania rezerwacji ma być wydobycie własne Grupy Kapitałowej PGNiG w Norwegii, które w tym roku wyniesie 3 mld m3, a w perspektywie kilku lat może wzrosnąć do 4 mld m3 rocznie.

Czytaj też

Połączenie PKN Orlen i PGNiG umożliwi optymalizację i integrację wydobycia własnego węglowodorów na rynkach, na których spółki już dzisiaj są obecne, w szczególności na norweskim, ale też m.in. kanadyjskim i pakistańskim oraz polskim. Nowa,  większa grupa Orlen może  wykorzystać ten potencjał  do dalszego rozwoju wydobycia również w innych krajach. Fuzja pozwoli także na skoordynowanie działań w zakresie dywersyfikacji źródeł surowców energetycznych, w tym na dalszy rozwój zróżnicowanego portfela dostaw LNG.

Reklama

Nadmiarowe zyski? Szybsza transformacja

Niestety, jak to bywa, kiedy udaje się wyjść z sytuacji podbramkowej i pojawia się sukces, a wraz z nim zyski które można „zagospodarować", pojawia się też polityka. Pomysł podatku dla dużych przedsiębiorstw od „namiarowych zysków" ładnie brzmi w uszach podatnika i rozwiązuje politykom parę problemów, niemniej dla gospodarki, a zwłaszcza energetyki będzie miało fatalny wpływ. Co prawda, najbardziej palące ,doraźne problemy jakoś udaje się rozwiązywać, ale pamiętajmy, że przed nami dwa potężne wyzwania które nie dotyczą jedynie najbliższej zimy, lecz sytuacji polskiej gospodarki  w perspektywie dekad. To zbudowanie nowego, „nierosyjskiego" ładu energetycznego na rozchwianym europejskim rynku i transformacja energetyczna.

Co się tyczy pierwszego elementu: jesteśmy na wojnie gospodarczej i energetycznej z Rosją. Co prawda nie spadają nam na głowy bomby, ale wobec nas i reszty Zachodu Putin stosuje po prostu inny oręż,  zwłaszcza energetyczny. To oznacza, że, jak mówił Bismarck, w czasie wojny muszą być armaty, a masło niekoniecznie. Niestety, pomysł podatku oznacza zabranie pieniędzy z armat, żeby rozdać ludziom masło. Zresztą, jeśli popatrzymy na zyski, to nawet czterokrotny wzrost zysku PGNiG nie wystarcza na pokrycie zakupu surowca, który zdrożał od 8 do 11 razy i firma musi się ratować wsparciem państwowym oraz pożyczkami w bankach. Co się zaś tyczy transformacji  \-  jeśli policzymy, że w ciągu ostatnich siedmiu lat PKN Orlen przy zysku 27 mld zł wydał na transformację energetyczną 35 mld zł,  to widać, że te zyski są w zasadzie natychmiast reinwestowane w przyszłość i przyszłe bezpieczeństwo energetyczne. Oczywiście, zabranie tych pieniędzy przez państwo i przeznaczenie nawet na piękne i szczytne cele (jak pomoc zagrożonym ubóstwem energetycznym) niesie ze sobą ryzyko, że problem ubóstwa energetycznego – poprzez brak dostępności energii albo brak czystej energii – uderzy w nas za klika lat ze znacznie większą siłą. Co politycy każdej opcji powinni mieć z tyłu głowy.

dr Dawid Piekarz

Wiceprezes Instytutu Staszica

Reklama

Komentarze

    Reklama