Europa sponsorem wojny. Kupuje surowce z Rosji i broń dla Ukrainy

Czy jest możliwe zakończenie wojny Rosji z Ukrainą, jeśli oba te kraje zdają się być sponsorowane przez Europę? Różnica polega jedynie na tym, że jednemu pomaga się po cichu i pośrednio, a drugiemu z medialną asystą i bezpośrednio.
Na fali amerykańskiego izolacjonizmu, UE ogłosiła program obronny ReArm Europe i planuje zmobilizować nawet 800 mld euro w celu dozbrojenia. Od początku wojny na rosyjskie paliwa kopalne kraje UE wydały łącznie ok. 200 mld. Europa stara się więc połączyć dozbrajanie w imię obrony przed Rosją z dalszym uzależnieniem od rosyjskich dostaw ropy i gazu.
Tu ropa, tu gaz, a tam pełne dozbrajanie
Na czwartkowym szczycie w Brukseli europejscy liderzy zaakceptowali plan dozbrajania Europy ReArm Europe, który zaproponowała szefowa KE Ursula von der Leyen. W planie tym uwzględniono m.in. pakiet pożyczek o wartości 150 mld euro i umożliwienie członkom UE zwiększenia wydatków na obronność poza unijną dyscypliną budżetową – jak poinformowała PAP. Elementem strategii jest także zwiększenie finansowania projektów obronnych przez Europejski Bank Inwestycyjny (EBI). Łącznie, zdaniem von der Leyen, w ramach ReArm Europe możliwe będzie zmobilizowanie 800 mld euro „na rzecz bezpiecznej i odpornej Europy”.
Od początku wojny na Ukrainie, zgodnie z szacunkami fińskiego Centrum Badań nad Energią i Czystym Powietrzem CREA, Rosja zarobiła 206 mld euro na eksporcie paliw kopalnych do Unii Europejskiej, a 836 mld euro łącznie na całym świecie. Unia Europejska planuje więc wydać o ok. 600 mld więcej na dozbrojenie niż wydała w ciągu trzech lat rosyjskiej inwazji na import rosyjskich surowców.
Z kolei zgodnie z danymi Kilońskiego Instytutu Gospodarki Światowej, Europa jest największym dostawcą pomocy dla Ukrainy, przeznaczając 132 mld euro na pomoc finansową, wojskową i humanitarną od stycznia 2022 r., tuż przed inwazją Rosji, podczas gdy Stany Zjednoczone przekazały łącznie na ten cel 114 mld euro.
Czarne owce i ich ciemne interesy
Niestety, trudno jest obecnie mówić o jednomyślności w sprawie Ukrainy, jak i wielu innych, w UE. Jeszcze w czwartek w Brukseli premier Słowacji Robert Fico groził wetem w sprawie konkluzji dotyczących dalszej pomocy Ukrainie, jeśli nie zgodzi się ona na wznowienie tranzytu rosyjskiego gazu przez swoje terytorium, który importowała Słowacja. Zagroził również odcięciem dostaw energii elektrycznej ze swojego kraju, która przekazywana jest Ukrainie. Do tej pory, pomimo wojny, Słowacja otrzymywała rosyjski gaz przez terytorium Ukrainy, jednak na początku bieżącego roku Kijów odciął dostawy.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski zapewnił w czwartek w Brukseli po raz kolejny, że jego kraj nie będzie przedłużać tranzytu rosyjskiego gazu. „Nie pozwolimy im zarobić kolejnych miliardów na naszej krwi” – oświadczył Zełenski.
Jak pisze Foreign Policy, Budapeszt i Bratysława mają obecnie dostęp do rosyjskiego gazu poprzez gazociąg TurkStream, który biegnie pod Morzem Czarnym do Turcji, a następnie przez tereny Bułgarii i Serbii.
Według Politico, za głośnymi protestami ze strony Słowacji stoją więc raczej jej wysokie zyski z „odsprzedaży i tranzytu rosyjskiego gazu” przez Ukrainę, które wynosiły ok. 1,5 mld dolarów rocznie. Balkan Insight odkrył, że interesy Węgier również mają podstawy finansowe: Gazprom sprzedawał Węgrom więcej gazu, aby Węgrzy mogli zarabiać na jego odsprzedaży do krajów trzecich, a rząd w Budapeszcie pobierał znaczną część z zarobionych w ten sposób pieniędzy w podatkach.
Najbardziej na ukraińskiej decyzji o zaprzestaniu przesyłu rosyjskiego gazu przez swoje terytorium ucierpiała uzależniona od rosyjskiego importu Mołdawia, która jednak nie należy do UE i nie ma wpływu na jej decyzje. Już 13 grudnia ub. roku ogłoszono w kraju stan wyjątkowy, ponieważ obecne prozachodnie władze Mołdawii obawiają się, że poważny kryzys energetyczne uczyni kraj bardziej podatnym na rosyjskie machinacje polityczne.
LNG idzie na rekord, duch Nord Stream 2 powraca
W raporcie Centrum Studiów nad Demokracją (CSD) z grudnia 2024 r. stwierdzono: „Chociaż eksport rosyjskich paliw kopalnych na Zachód spadł, w systemie sankcji nadal istnieją rażące luki”. Nigdzie niedociągnięcia nie są bardziej widoczne niż w przypadku skroplonego gazu ziemnego LNG. W 2024 r. UE zaimportowała rekordowe 16,5 mln ton metrycznych LNG z Rosji, co stanowi więcej niż 15,2 mln ton metrycznych zaimportowanych w 2023 r.
W trzecim roku inwazji Rosji największymi kupcami rosyjskich surowców były Węgry, które wydały na nie 4,1 mld euro, Francja (3,5 mld euro) i Słowacja (3,1 mld euro). Na drugim miejscu w tym zestawieniu znalazła się więc ta sama Francja, której prezydent Emmanuel Macron w swoim środowym orędziu do narodu wzywał do obrony kontynentu i oferował wykorzystanie francuskiej siły nuklearnej w celu odstraszania Rosji. Jak tu zrozumieć Europę?
Do tej mozaiki rosyjsko-europejskich uzależnień powraca jak duch rodem z koszmaru też gazociąg Nord Stream 2, symbol niemiecko-rosyjskiej przyjaźni ponad głowami innych europejskich narodów. Wysadzony w wyniku sabotażu gazociąg, który przez kilka lat stanowił główną oś polsko-niemieckich sporów, znów znalazł się w centrum uwagi, choć wydawałoby się, że po jego uszkodzeniu temat nareszcie ucichnie.
W ubiegłym tygodniu międzynarodowe media zaczęły informować o zainteresowaniu się Amerykanów naprawą gazociągu i przejęciem go na własność, co mogłoby być częścią negocjacji z Rosją i Ukrainą w sprawie zawarcia pokoju. W tej historii pozostaje jednak bardzo wiele niewiadomych, ale również CREA przyznaje, że „gazociąg Nord Stream może być ponownie operacyjny”.
Europa dwóch świadomości
Europa ma problem z Rosją, który ciągnie się od lat. Przez większą część tego okresu Zachód wolał jednak zaprzeczać, jakoby coś było nie tak. Wschód za to uchodził za niespełna rozumu, dopatrując się wszędzie rosyjskiego zagrożenia. Teraz zdaje się, że cała kontynent widzi to mistyczne zagrożenie na własne oczy. Nadal jednak nie potrafi opuścić swojego toksycznego związku z Rosją.
Niepokoić może fakt, że o potrzebie uniezależnienia się od rosyjskich dostaw europejscy przywódcy mówią od dawna, a na pewno od początku wojny na pełną skalę. Wynikałoby z tego, że są świadomi, jak łatwo jest Rosji wykorzystywać swoją pozycję na rynku i w jakiej pozycji stawia to kraje Europy. Jednak odchodzenie od rosyjskiego uzależnienia dokonywane jest w bólach, jeśli w ogóle ktoś coś w tej sprawie robi.
„Europa wydała więcej pieniędzy na zakup rosyjskiej ropy i gazu niż na obronę Ukrainy – DO TEJ PORY!” – napisał na początku tygodnia w mediach społecznościowych znany wielbiciel Europy i prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump. I, ze szkodą dla Europy, miał rację.
Jaki więc jest plan Starego Kontynentu? Dalsze kupowanie surowców od Rosjan i dalsze przekazywanie pomocy Ukrainie? Europa zdaje się pragnąć powierzchownie zadowolić wszystkich na raz, nie zważając na konsekwencje swoich działań, czy też ich ostateczny brak. Mało prawdopodobne, że wyjdzie jej (i tym samym nam) to na dobre. A jeszcze mniej prawdopodobne jest to, że w ten sposób uda się zakończyć wojnę.