Unia Europejska jest gotowa cofnąć nowy pakiet sankcji wobec Rosji, jeśli obowiązujące od piątku zawieszenie broni we wschodniej Ukrainie zostanie utrzymane - oświadczył w niedzielę przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy. Jego słowa są zapewne pochodną stanowiska części państw UE, które nie życzą sobie kolejnych restrykcji wobec Rosji. Co ciekawe nie licząc Cypru w ich awangardzie znajduje się Grupa Wyszehradzka- Czechy, Słowacja i Węgry (co swoją drogą zadaje kłam twierdzeniu, że gremium to być może nie wzmacnia generalnie polskiej projekcji politycznej, ale za to przydaje się w wewnątrzunijnej walce). Zawieszenie broni na Ukrainie jest jednak iluzoryczne, co pokazał weekend, z tego względu ogłoszenie nowych obostrzeń względem rosyjskiej gospodarki jest prawdopodobne.
Zdaniem źródeł, na które powołuje się Financial Times i Itar-Tass nowe sankcje UE miałyby nałożyć na firmy rosyjskiego sektora naftowego (Rosnieft, Transnieft, Gazprom Nieft) ograniczenia kapitałowe. Wspomniane spółki nie mogłyby zaciągać kredytów długoterminowych w euro (powyżej 30 dni). Poza tym wprowadzono by zakaz zawierania nowych kontraktów z podmiotami z Rosji na projekty realizowane w Arktyce, odwierty głębinowe oraz pozyskiwanie ropy niekonwencjonalnej.
Warto przypomnieć, że już od początku sierpnia funkcjonują restrykcje unijne uderzające w fundament branży energetycznej działającej na terenie Rosji tj. pozyskiwanie „czarnego złota”. Obejmują one listę urządzeń wykorzystywanych do wierceń na wodach arktycznych oraz 30 rodzajów sprzętu stosowanego w lądowych projektach wydobywczych. Chodzi m.in. o dostawy rur służących do budowy infrastruktury przesyłowej, różnego rodzaju pompy (ropy, paliwa etc.), narzędzia wiertnicze, ale także jednostki pływające (dźwigi, okręty pomocnicze), czy platformy.
Jeżeli 9 września UE faktycznie ogłosi nowy katalog sankcji to jeszcze mocniej uderzą one w płynność finansową rosyjskich potentatów energetycznych oraz strategiczne projekty jakie realizują (w tym w wydobycie złóż trudno dostępnych, niekonwencjonalnych, czy budowę infrastruktury przesyłowej). Szczególnie istotny wydaje się jednak zakaz zawierania nowych kontraktów z podmiotami z Rosji na projekty realizowane w Arktyce, odwierty głębinowe oraz pozyskiwanie ropy niekonwencjonalnej. Wspomniana luka pozwala bowiem w chwili obecnej spółkom rosyjskim na wykupywanie udziałów w firmach serwisowych zarejestrowanych na terenie UE a następnie ich wykorzystywaniem do zagospodarowywania własnych złóż.
Bezpośrednim skutkiem uszczelnienia sankcji unijnych może być realny spadek rosyjskiego wydobycia ropy naftowej, co wraz z presją cenową wynikającą z coraz większej marginalizacji OPEC i postępującej rewolucji łupkowej będzie dla Moskwy bardzo bolesne. Nieprzypadkowo w odpowiedzi na przecieki prasowe określające zakres obostrzeń UE Rosnieft poinformował, że do 2020 roku 70% sprzętu specjalistycznego niezbędnego dla zagospodarowywania nowych złóż będzie pozyskiwać z produkcji krajowej. Natomiast premier FR Dmitrij Miedwiediew oświadczył, że rząd zrobi wszystko, by pomóc Rosnieftowi w utrzymaniu produkcji ropy. Takie doniesienia mają na celu uspokojenie akcjonariuszy zaangażowanych w rosyjski sektor naftowy, ale bardziej wytrawnym obserwatorom uświadamiają raczej skalę problemu, przed którym staje Rosja.