Węgierski manewr Nawrockiego. Orban to dla Polski konkurent, nie sojusznik
Węgry pod wodzą Viktora Orbána mogą być postrzegane jako sojusznik Polski głównie na podstawie tradycji – ale bieżące interesy Warszawy i Budapesztu coraz częściej się rozjeżdżają, i to w kluczowych, strategicznych kwestiach. Nie dziwi więc decyzja prezydenta Nawrockiego o rezygnacji ze spotkania z węgierskim premierem.
Prezydent Karol Nawrocki zdecydował się ograniczyć program swojej wizyty na Węgrzech wyłącznie do szczytu prezydentów Grupy Wyszehradzkiej w Ostrzyhomiu – takimi słowami prezydencki minister Marcin Przydacz zakomunikował nagłą zmianę w zagranicznych planach swojego szefa. Oficjalnie, głowa polskiego państwa zareagowała tak na wizytę Viktora Orbána w Moskwie, gdzie węgierski premier spotkał się z prezydentem Władimirem Putinem. Jednak patrząc bardziej szczegółowo można zauważyć, że decyzja prezydenta Nawrockiego może być symbolem szerszej zmiany w stosunkach polsko-węgierskich.
Polak, Węgier
Węgry mają nad Wisłą opinię wiernego sojusznika Polski – zwłaszcza wśród osób o poglądach z prawej strony sceny politycznej. Można długo mówić o historycznych i kulturowych powodach takiego stanu rzeczy, da się też wskazać pewne wspólne interesy Warszawy i Budapesztu na forum Unii Europejskiej, jednakże bliższa analiza polityki węgierskiej z ostatnich kilku lat pokazuje, że kraj ten pod wodzą Viktora Orbána staje się dla Polski raczej konkurentem niż partnerem.
Warto zacząć od sprawy, która dotyczy ostatnich wydarzeń związanych z wizytą węgierskiego premiera w Rosji. Podczas swojego spotkania z Władimirem Putinem Orbán omawiał m. in. kwestię dostaw ropy i gazu na Węgry. Jest to zwyczajowy temat rozmów węgiersko-rosyjskich, jednakże obecnie toczą się one w zupełnie nowych okolicznościach. Chodzi tu przede wszystkim o polskie plany dotyczące zaopatrywania Europy Środkowej – w tym Węgier – w błękitne paliwo.
Działania zmierzające do uruchomienia dostaw gazu z Polski na Węgry były prowadzone już od pewnego czasu. We wrześniu 2023 r. pani minister Anna Moskwa i minister Peter Szijjártó ogłosili nawet zawarcie politycznego porozumienia w tej sprawie. Z kolei tworzenie Europy Środkowej na dostawy gazu znad Wisły było planowane już 10 lat temu, gdy w Warszawie stworzono koncepcję polskiego hubu gazowego. W tym celu spółki pokroju PGNiG zawierały kontrakty na dostawy gazu skroplonego m. in. z Kataru i USA; temu właśnie służyła budowa interkonektorów – na Słowację i Litwę.
Żeby sytuacja była technicznie możliwa, Polska potrzebuje dodatkowych mocy odbiorczych. Te już są w budowie: chodzi bowiem o terminal FSRU, który ma być gotowy na 2028 r., a także o potencjalną drugą jednostkę tego rodzaju. Jeśli chodzi o same dostawy na Węgry, to droga do przesyłu już jest – zapewnia ją przede wszystkim działający od 2022 r. interkonektor Polska-Słowacja; można też w przyszłości wykorzystać inne szlaki. Co ważne, miesiąc temu Reuters podał, że Polska już prowadzi negocjacje ws. sprzedaży gazu z USA na rynki ukraiński i słowacki. Równolegle pozycję Polski w tym zakresie wzmacnia propozycja unijnych regulacji dot. importu gazu z Rosji. Mówiąc krótko: szereg okoliczności wspiera polskie plany w zakresie redystrybucji gazu po Europie Środkowej.
W tym kontekście, wizyta Orbána w Moskwie i rozmowy ws. dostaw gazu stoją w jawnej sprzeczności z wizją Warszawy. Ewentualne wpuszczenie dodatkowych wolumenów gazu z Rosji na Węgry to ubytek przestrzeni rynkowej dla surowca sprzedawanego przez Polskę – zwłaszcza, że rosyjski gaz na pewno będzie tańszy, bo sytuacja rosyjskiego przemysłu gazowego jest na tyle trudna, że Gazprom potrafi oferować ekstremalnie niskie ceny, byleby tylko wypchnąć za granice dodatkowe miliardy metrów sześciennych surowca. Postawa Węgier jest zatem sprzeczna z szerokim polskim planem strategicznym.
I do szabli
Jednakże gaz nie jest jedyną kwestią energetyczną, w której Polska ściera się z Węgrami. Rządy w Warszawie i Budapeszcie konkurują ze sobą bowiem o podobne inwestycje przemysłowe – m. in. dot. baterii oraz samochodów.
Węgry kumulują na swoim terytorium bardzo szerokie zasoby produkcyjne związane z nowymi technologiami energetycznymi. Swoje zakłady produkcyjne lokują tam CATL, Samsung (baterie), BYD, BMW (samochody elektryczne). Już w ciągu najbliższych lat Węgry mają prześcignąć Polskę w produkcji baterii (licząc według pojemności), to właśnie w kraju Viktora Orbána produkowana będzie także tzw. Neue Klasse, czyli nowa linia elektryków BMW.
O taki sam wachlarz inwestycji stara się także Polska, która chce przyciągać do swojej gospodarki producentów technologii nowej energetyki. Szczególnie ostre zmagania z Węgrami mogą wystąpić na kierunku chińskim – Warszawie zależy bowiem na ulokowaniu nad Wisłą fabryki samochodów elektrycznych z ChRL. Temu służyć ma m. in. inwestycja w tzw. hub elektromobilności, którą realizuje spółka ElectroMobility Poland.
Co ciekawe, interesy Polski i Węgier rozjeżdżają się także na polu procesu mającego wykorzystywać m. in. powyższe technologie – chodzi oczywiście o transformację energetyczno-klimatyczną UE. Jak się bowiem okazuje, węgierska gospodarka jest na nią lepiej przygotowana niż polska, także w zakresie najbardziej kontrowersyjnych kwestii pokroju ETS2 czy dyrektywy EPBD (Komisja Europejska pochwaliła nawet Węgry za przygotowywanie się do tych regulacji. Bezwzględne wsparcie Budapesztu przy reformowaniu Europejskiego Zielonego Ładu wcale nie musi uchodzić w Warszawie za pewnik.
Jak widać, w przypadku relacji polsko-węgierskich warto oddzielić emocje i sympatie od faktów i danych – te drugie wskazują bowiem na istotny rozjazd wizji obu państw – a przecież mowa tylko o kwestii projektów energetycznych. Znacznie istotniejsze różnice rysują się na tle podejścia do Rosji czy Ukrainy. Istnieje zatem szansa, że ostatnia decyzja prezydenta Nawrockiego będzie emblematyczna dla relacji z Węgrami. Dla pełni obrazu warto jeszcze zaznaczyć, że już wiosną 2026 roku premiera Orbána czekają trudne wybory parlamentarne. Jego największy konkurent, Péter Magyar przewodzący partii TISZA, ma realne szanse na zwycięstwo, co oznaczałoby przerwanie zwycięskiej passy orbánowskiego Fideszu.