Analizy i komentarze
Armia na baterie? Wojsko USA buduje prototyp elektrycznego pojazdu zwiadowczego
Armia Stanów Zjednoczonych rozpoczęła prace nad prototypem elektrycznego pojazdu zwiadowczego. To kolejny krok w stronę elektryfikacji amerykańskich sił zbrojnych.
Armia na baterie
Jak poinformował portal Defense News, w tym roku ruszają prace nad stworzeniem prototypu lekkiego elektrycznego pojazdu zwiadowczego (eLRV) dla armii Stanów Zjednoczonych. Brane pod uwagę są rozmaite technologie: zarówno hybrydowe, jak i w pełni elektryczne. Jeśli US Army zdecydowałaby się na „elektryka”, to byłby to pierwszy pojazd tego rodzaju przeznaczony do służby w siłach zbrojnych USA.
Nie jest to jednak pierwszy krok Amerykanów w stronę elektryfikacji wojska. Już w 2019 roku Pentagon rozpoczął prace nad małymi reaktorami jądrowymi, mającymi zasilać wysunięte placówki militarne w energię elektryczną. Jak podaje portal Defense One, wojskowy reaktor jądrowy dla US Army powinien mieć moc zainstalowaną od 1 do 10 megawatów, możliwość załadowania na samochód ciężarowy lub do samolotu C-17, a także pracować co najmniej trzy lata bez konieczności uzupełniania paliwa. Ma to być jednostka szybko dostępna – jej uruchomienie powinno zająć nie więcej niż 72 godziny, a złożenie – maksymalnie tydzień.
Co ciekawe, podobne działania - zmierzające do wyposażenia sił zbrojnych w możliwości względnie autonomicznej generacji energii elektrycznej - prowadzi też strona chińska i rosyjska. Zaawansowane rozmowy na temat elektryfikacji wojska prowadzi się także w Unii Europejskiej. „Armie - czy szerzej mówiąc: resorty obrony - nie funkcjonują w próżni i one też mają swój udział w działaniach mających na celu ochronę środowiska naturalnego, choćby poprzez recykling odpadów czy zakup pewnych środków transportu spełniających aktualne normy emisji. Oczywiście pojazdy bojowe, czy przeznaczone do wsparcia na polu walki nie muszą spełniać najnowszych norm i w ich przypadku wymaga się Euro 3” - mówi Mateusz Multarzyński, ekspert portalu Defence24.
Elektryczne siły zbrojne
Co ważne, elektryfikacja sił zbrojnych - rozumiana jako doposażanie ich we własne, względnie autonomiczne możliwości generacji energii elektrycznej oraz sprzęt zasilany tą właśnie energią - ma sens nie tylko w kontekście cięcia emisji. Tego typu działania mogą przemodelować łańcuchy dostaw dla wojska - dając możliwość operowania bez konieczności tworzenia logistyki dostaw paliw (energia elektryczna byłaby bowiem wytwarzana na miejscu działania danej jednostki). Co więcej, pojazdy elektryczne są cichsze i mniej wykrywalne termicznie od spalinowych odpowiedników.
„Sama koncepcja elektrycznych czy hybrydowych układów napędowych w pojazdach wojskowych nie jest nowa i można tu przytoczyć np. konstrukcje Ferdynanda Porsche z czasów II WS. Dziś jednak dysponujemy lepszymi technologiami i możliwe jest zbudowanie wozów, które będą mogły działać z wykorzystaniem tzw. cichego trybu, czyli wyłącznie napędu elektrycznego i zasilania systemów pokładowych z baterii. Z wojskowego punktu widzenia jest to o tyle atrakcyjne, że zmniejsza ślad termiczny oraz hałas generowany przez pojazd, co utrudnia jego ewentualne wykrycie przez przeciwnika. Trzeba jednak pamietać, że baterie ważą, co trzeba uwzględnić planując użyteczną ładowność pojazdu, która musi uwzględnić także załogę, systemy łączności, dowodzenia, uzbrojenia oraz ewentualne opancerzenie.Wyłącznie elektryczny napęd na razie wydaje się mieć więcej wad niż zalet z czysto wojskowego punktu widzenia, szczególnie jeśli chodzi o zasięg takich konstrukcji i logistyczne możliwości odnawiania ich gotowości (ładowania) w warunkach bojowych” - dodaje Multarzyński.