Reklama

Wiadomości

Scholz rozbija rząd. Bundestag pogrążony w politycznym chaosie

Autor. Deutsche Bundesbank / Flickr

Niemiecki rząd rozpadł się. Po środowym spotkaniu dygnitarzy kanclerz Olaf Scholz wyrzucił z gabinetu swojego ministra finansów, co spowodowało rozbicie i tak skłóconej od miesięcy koalicji. Nad RFN unosi się widmo przedwczesnych wyborów federalnych. Kampania wyborcza nieoficjalnie ruszyła, a wraz z nią pojawiły się też pierwsze nazwiska kandydatów na fotel nowego szefa rządu.

Reklama

Koalicja sygnalizacji świetlnej wyłączyła jedno światełko – piszą niemieckie media, komentując decyzję kanclerza o odwołaniu swojego koalicyjnego kolegi z FDP, Christiana Lindnera, z funkcji ministra finansów. Rozłam w rządzie nastąpił w środę wieczorem po zażartym sporze o przyszły kierunek, zwłaszcza w kwestii polityki gospodarczej i budżetowej. Podczas spotkania Scholz miał wielokrotnie zarzucać Lindnerowi nadużywanie zaufania oraz małostkowość, jednocześnie proponując m.in. zawieszenie „hamulca zadłużenia”, czyli zakazu powiększania deficytu budżetowego. Lindner miał odrzucić ten pomysł, uznając, że propozycje kanclerza są daleko niewystarczające, by przywrócić gospodarce Niemiec stabilność. W obliczu impasu miał także zasugerować możliwość rozpisania przedterminowych wyborów.

Czytaj też

W trakcie przerwy w posiedzeniu jego propozycja szybko dotarła do opinii publicznej za pośrednictwem kilku mediów. W odpowiedzi na te doniesienia jeszcze tego samego wieczoru Scholz zwrócił się do prezydenta federalnego Franka-Waltera Steinmeiera o odwołanie ministra finansów, co zakończyło jego karierę w rządzie.

Niemieckie media donoszą, że Lindner od dłuższego czasu poszukiwał sposobu na opuszczenie koalicji rządowej i wydaje się, że jego plan częściowo się powiódł. W środowy wieczór, po zakończeniu spotkania liderów partii koalicyjnych, kanclerz Olaf Scholz ogłosił decyzję o odwołaniu Lindnera z funkcji ministra finansów na konferencji prasowej. W swoim wystąpieniu dokonał ostrego rozrachunku z dotychczasowym ministrem finansów.

Czytaj też

Scholz zarzucił mu blokowanie wypracowanych kompromisów w rządzie poprzez publiczne konflikty oraz wstrzymywanie kluczowych ustaw bez merytorycznego uzasadnienia. Jego działania określił jako „małostkowe, partyjne rozgrywki”, które stopniowo podkopywały wzajemne zaufanie i zaburzały funkcjonowanie rządu. „Zbyt często angażował się w małostkowe, partyjne rozgrywki. Zbyt często nadwyrężał moje zaufanie” – podkreślił kanclerz, dodając, że „w takich warunkach poważna praca rządu jest niemożliwa”. Wielu kolegów z partii Scholza uznało jego wystąpienie za dotychczas najlepsze, co wywołało szerokie poruszenie na krajowej scenie politycznej. Z powodu kryzysu w rządzie, Niemcy pozostają bez uchwalonego na przyszły rok budżetu.

Jego słowa skomentował także sam Lindner, który uważa, że kanclerz celowo doprowadził do rozpadu koalicji wprowadzając w ten sposób Niemcy w fazę niepewności. Zarzucił mu również, że od dawna trywializuje ekonomiczne obawy obywateli. „Jego kontrpropozycje są słabe, mało ambitne i nie przyczyniają się do przezwyciężenia fundamentalnej słabości naszego kraju w zakresie wzrostu, abyśmy mogli utrzymać dobrobyt, nasze bezpieczeństwo społeczne i naszą odpowiedzialność ekologiczną” – powiedział podczas konferencji prasowej.

Reklama

Nowym ministrem finansów został Jörg Kukies - ekonomista i były doradca Olafa Scholza. W latach 2014–2018 był dyrektorem zarządzającym niemieckiego oddziału Goldman Sachs, pełnił także funkcję sekretarza stanu w ministerstwie finansów w latach 2018–2021 oraz w Urzędzie Kanclerza Federalnego w latach 2021–2024.

Czytaj też

To nie koniec dymisji. Początkowo, wraz z Lindnerem, FDP zapowiedziało odejście swoich trzech ministrów: ministra sprawiedliwości Marco Buschmanna, minister edukacji Bettiny Stark-Watzinger oraz ministra transportu Volkera Wissinga. Wissing ostatecznie nie podporządkował się decyzji partii i pozostał w rządzie jako polityk bezpartyjny. Wyjaśnił, że nie chce być ciężarem dla swojej frakcji i dlatego sam odszedł z ugrupowania. „Nie odcinam się od wartości mojej partii i nie zamierzam przyłączać się do innej” - zadeklarował.

Reklama

Powtórka z rozrywki

Nic dwa razy się nie zdarza, a jednak. „Czerwono-zielony” rząd, tworzony przez koalicję SPD i Zielonych, istniał pod kierownictwem Angeli Merkel przez trzy kadencje w latach 2005-09 i 2013-21. choć po wykluczeniu FDP pozostaje teraz bez większości w Bundestagu i przy każdej decyzji parlamentu będzie uzależniony od wsparcia opozycji. Gabinet funkcjonuje obecnie w fazie przejściowej i prawdopodobnie taki już pozostanie do wyborów.

Szczególną rolę w niemieckiej polityce odgrywają teraz opozycyjni chadecy. Olaf Scholz zamierza zaproponować liderowi frakcji CDU/CSU, Friedrichowi Merzowi, szybkie podjęcie współpracy w celu znalezienia rozwiązań wzmacniających gospodarkę i obronność kraju. Chce zaprosić go do konstruktywnej współpracy w kluczowych sprawach, takich jak „szybkie wzmocnienie gospodarki i obronności”, które mają zasadnicze znaczenie dla przyszłości Niemiec.

„Niemcy potrzebują duchowej i moralnej przemiany. Niemieckie cnoty, takie jak pracowitość, wydajność i punktualność, muszą ponownie zająć centralne miejsce. Koalicja sygnalizacji świetlnej zawiodła i pozostawiła po sobie zgliszcza: recesję, depresję, deindustrializację i upadek gospodarczy. Nowa stabilność jest pilnie potrzebna poprzez nowe wybory. I to jak najszybciej. Wotum zaufania nie może być opóźniane ze względu na taktykę partyjną. Naszą misją jest przywrócenie porządku w Niemczech. Niemcy muszą znów stać się stabilne i silne. Bardziej niż kiedykolwiek zależy to od Unii (CDU/CSU – przyp. red.) Dlatego jedno jest pewne: jesteśmy gotowi do odpowiedzialności” – napisał na X lider CSU Markus Söder.

Opozycja chce wcześniejszych wyborów

Olaf Scholz zapowiedział, że dopiero 15 stycznia zwróci się do Bundestagu o wotum zaufania dla rządu, co ma otworzyć drogę do przedterminowych wyborów federalnych. Zamiast we wrześniu 2025 r., głosowanie może odbyć się 30 marca. Data ta wydaje się dogodna, gdyż w żadnym kraju związkowym nie przypadają wtedy święta. Friedrich Merz wezwał jednak Scholza, aby ten nie zwlekał z decyzją i proponuje przeprowadzenie przyspieszonych wyborów już w styczniu.

Za wcześniejszymi wyborami opowiadają się także sami Niemcy. W ankiecie przeprowadzonej przez Infratest-Dimap dla telewizji ARD, 65% ankietowanych opowiedziało się za jak najszybszym zorganizowaniem nowych wyborów do Bundestagu, a 59% pozytywnie ocenia rozpad koalicji.

Czytaj też

Gdyby wybory odbyły się w tej chwili, CDU/CSU mogłaby liczyć na 34% głosów, AfD zdobyłaby 18%, a SPD 16%. Zieloni uzyskaliby 12%, a BSW 6%. Przy progu wyborczym wynoszącym 5%FDP mogłaby się martwić o powrót do Bundestagu.

Nie jest tajemnicą, że chadecy przygotowują się do przejęcia władzy. Niejednokrotnie poziom poparcia dla partii opozycyjnej był wyższy niż łączny poziom poparcia dla koalicji rządzącej. Choć obecnie Unia prowadzi w sondażach, może się okazać, że wynik ten nie wystarczy to do samodzielnego rządzenia. Koalicja z FDP jest teraz niepewna, a sojusz z Zielonymi mało prawdopodobny. Jakakolwiek współpraca z AfD i BSW też nie wchodzi w grę.

Wyścig o fotel kanclerza

Rozpad rządu nieuchronnie uruchomił nieformalną kampanię wyborczą, a z nią giełdę nazwisk kandydatów na kanclerza w najważniejszych partiach. Powszechnie wiadomo, że o stronie CDU/CSU o fotel szefa rządu będzie walczył Friedrich Merz.

Z kolei wśród Zielonych, zgodnie z najnowszymi medialnymi doniesieniami, do walki ma stanąć obecny wicekanclerz i minister gospodarki Robert Habeck. Ostateczna decyzja na ten temat ma zostać podjęta w przyszły piątek podczas partyjnej konferencji.

Po dużym, tegorocznym sukcesie wyborczym BSW na wschodzie Niemiec, coraz wyraźniej kreśli się kandydatura liderki frakcji, Sahry Wagenknecht. Wystawienie kobiety mogłoby również ocieplić wizerunek partii. Wagenknecht wyrasta na charyzmatyczną liderkę o wysokich ambicjach, której ugrupowanie w ciągu zaledwie roku osiągnęło dwucyfrowe wyniki w sondażach. Jak sama podkreśla, jej celem w nadchodzących wyborach jest wprowadzenie mocnej reprezentacji BSW do Bundestagu.

Czytaj też

Prawicowo populistyczna AfD również wchodzi w tryb wyborczy i wygląda na to, że w roli kandydatki na kanclerza wystartuje Alice Weidel. Choć oficjalna decyzja jeszcze nie zapadła, liderzy partii są raczej zgodni, że to ona poprowadzi AfD w wyborach. Ten kierunek potwierdzają też inni ważni działacze, zwłaszcza z jej rodzinnego regionu Badenii-Wirtembergii. Ostateczne ogłoszenie kandydata ma nastąpić w grudniu podczas partyjnej konferencji delegatów. AfD liczy na wyraźne starcie z rządzącymi. Popularność partii rośnie, co pokazały wrześniowe wybory na wschodzie kraju, a to może pomóc ugruntować się jako siła, z którą Bundestag będzie musiał się liczyć.

Pozostaje pytanie o reprezentanta będącej jeszcze u władzy SPD. Olaf Scholz chce ponownie ubiegać się o mandat, pomimo rozpadu koalicji. W liście do członków SPD Scholz podkreśla swoje zobowiązanie: „Jako kanclerz jestem odpowiedzialny za dobro wszystkich ludzi w naszym kraju. Chciałbym nadal ponosić tę odpowiedzialność” – cytuje Tagesspiegel.

Słowa Scholza brzmią śmiesznie, zwłaszcza gdy zestawi się je z rzeczywistością. Obecny kanclerz, choć głośno zapowiada dalszą walkę, kończy kadencję w atmosferze kompromitacji, zmagając się z głębokim kryzysem energetycznym i gospodarczym, który ściągnął SPD na historyczne dno w sondażach. Dla niego to moment, który aż się prosi o zakończenie kariery na szczeblu federalnym. Niemniej, patrząc na ścieżkę jego partyjnej koleżanki, Manueli Schwesig, która wciąż cieszy się silnym zapleczem, Scholz może jeszcze liczyć na wsparcie wewnątrz SPD i znaleźć dla siebie miejsce w polityce.

Reklama

Komentarze

    Reklama