Reklama

Po kryzysie, wojnie i chaosie legislacyjnym. Co dalej z rynkiem energii?

Autor. Envato

Rynek energii w Polsce, po latach kryzysów, interwencji i legislacyjnych turbulencji, staje dziś przed szansą powrotu do rynkowych reguł gry. O tym, czy to właściwy moment na odmrożenie cen, jaką rolę odegrają konsumenci i jakie wyzwania stoją przed sektorem sprzedażowym, dyskutowali uczestnicy panelu „Rynek energii po przejściach” podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach.

Mimo dynamicznych zmian w miksie energetycznym i rosnącej roli OZE, rynek wciąż mierzy się z oczekiwaniami klientów dotyczącymi stabilnych, a najlepiej niskich cen energii” – stwierdził Piotr Gołębiowski, wiceprezes ds. handlowych Tauron Polska Energia. „OZE mają przynieść tanią energię, ale tylko w wybranych momentach. Gdy nie wieje i nie świeci, cena będzie wysoka. Problemem jest więc utrzymanie bezpieczeństwa energetycznego przy możliwie niskim koszcie tego »ubezpieczenia« przed deficytem” – tłumaczył Gołębiowski, porównując system energetyczny do firmy ubezpieczeniowej.

Wskazał również na bardzo niską świadomość energetyczną konsumentów, którzy nie znają nawet własnego zużycia, a tym bardziej nie rozumieją, jak korzystać z taryf dynamicznych. „95% klientów nie wie, ile płaci za kilowatogodzinę. Jak w takich warunkach mówić o zmianie nawyków?” – zauważył. Odnosząc się bezpośrednio do tematu regulowanych cen, wiceprezes Taurona przypomniał, że interwencja państwa w latach 2022–2023 była absolutnie konieczna, ze względu na skokowy wzrost cen na rynkach hurtowych, który groził załamaniem domowych i firmowych budżetów. Obecnie jednak sytuacja wygląda inaczej.

     „Ceny spadły i będą nadal spadać. Różnica między poziomem taryfowym a rynkowym nie jest dziś tak duża, by uzasadniać dalsze mrożenie cen” – ocenił. Jak wskazał, przy różnicy rzędu 100 zł/MWh oszczędność dla odbiorcy końcowego wynosi zaledwie ok. 50–60 zł kwartalnie, podczas gdy koszt dla budżetu państwa może sięgać miliarda złotych.

    Reklama

    Bartosz Krysta, wiceprezes Enea S.A., odniósł się do aktualnej i prognozowanej sytuacji cenowej na rynku hurtowym oraz czynników, które będą kształtować koszty energii w najbliższych latach. Podkreślił, że choć ceny energii elektrycznej w ostatnich dwóch latach znacząco spadły, to wciąż utrzymują się na poziomie wyższym niż w wielu krajach europejskich, a przyszłość zależy przede wszystkim od miksu energetycznego i cen uprawnień do emisji CO2. „Obecnie hurtowe ceny energii elektrycznej w Polsce spadły poniżej 100 euro za MWh, ale ze względu na nasz węglowy miks energetyczny, koszty wytwarzania są nadal wyższe niż te ceny. To oznacza, że system już dziś nie bilansuje się kosztowo” – zaznaczył. Wyjaśnił, że koszt emisji CO2 z węgla kamiennego przy obecnych stawkach to około 300 zł za MWh, znacznie więcej niż koszt samego paliwa, co powoduje strukturalną nieopłacalność wytwarzania z tradycyjnych źródeł.

    Renata Mroczek, wiceprezeska Urzędu Regulacji Energetyki, podkreśliła, że kluczowym wyzwaniem regulatora jest dziś zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego przy równoczesnym wsparciu transformacji i konkurencyjności gospodarki. Jak zaznaczyła, ostatnie lata naznaczone kryzysami energetycznymi i wojną w Ukrainie pokazały, jak ważna jest samowystarczalność energetyczna oraz współpraca w ramach UE.

    Wiceprezeska URE mówiła również o inicjatywach instytucji na rzecz budowania porozumienia między sektorami, w tym m.in. operatorami systemów dystrybucyjnych, OZE i magazynami energii. Efektem tej współpracy są konkretne rozwiązania, które trafiły do projektu ustawy, choćby w zakresie uproszczenia procedur przyłączeniowych. Jak wskazała, „regulator nie chce tylko rozliczać i karać. Chcemy być partnerem w transformacji, który ułatwia rozmowę i buduje wspólne rozwiązania”.

      Długotrwałe i chaotyczne regulacje cenowe energii ostro skrytykował Mariusz Caliński, prezes Fortum Marketing and Sales Polska. Jego zdaniem one wciąż nadmiernie obciążają sektor sprzedażowy i odciągają uwagę od kluczowych wyzwań transformacyjnych. Przypomniał, że interwencje państwa w mechanizmy rynkowe zaczęły się już w 2018 roku i z roku na rok przyjmowały coraz bardziej skomplikowane formy, aż po system funduszu różnicy ceny, który – mimo że formalnie zakończony – nadal budzi wątpliwości wśród firm co do jego rozliczeń. Wskazał, że wiele regulacji było wprowadzanych z dnia na dzień, bez przewidywalności i bez pełnej jasności co do ich skutków prawnych i finansowych. „To ogromny wysiłek dla spółek sprzedażowych – zamiast inwestować w rozwój rynku i rozwiązania dla klientów, zajmujemy się analizami prawnymi, interpretacjami i reagowaniem na zmieniające się przepisy” – mówił.

      Reklama

      Janusz Moroz, członek zarządu E.ON Polska, ocenił, że obecna sytuacja cenowa na rynku stwarza realną możliwość odejścia od regulacji i powrotu do konkurencyjnego, liberalnego rynku energii. Jednocześnie zwrócił uwagę, że dla spółek sprzedażowych ostatnie dwa lata to czas nieustannej administracyjnej pracy, a nie rozwoju usług czy relacji z klientami. „Z perspektywy firm sprzedażowych to wciąż są przejścia – klienci mają jedną cenę i żadnej motywacji do zmiany sprzedawcy, a my od dwóch lat zamiast rozwijać rynek, rozliczamy kolejne legislacyjne mechanizmy” – podkreślił. W jego ocenie konieczne są trzy działania: odbudowa przejrzystości rynku hurtowego (m.in. poprzez przywrócenie tzw. obliga giełdowego), zwiększenie świadomości konsumenckiej oraz usprawnienie systemu wymiany informacji, co może ułatwić zmianę sprzedawcy i rozwój dynamicznych taryf.

      W ocenie prezesa Towarowej Giełdy Energii, Piotra Listwonia, kilku latach silnych wstrząsów i interwencji regulacyjnych, rynek energii w Polsce wreszcie zbliża się do momentu, w którym możliwe będzie przywrócenie jego naturalnego, konkurencyjnego charakteru. Z perspektywy TGE ostatni okres był czasem nieprzerwanego kryzysu: od pandemii, przez agresję Rosji na Ukrainę, po dynamiczne zmiany legislacyjne i cenowe. Odnosząc się do samego poziomu cen, Listwoń przypomniał, że w szczycie kryzysu w 2022 roku średnie ceny na rynku spotowym sięgały blisko 790 zł/MWh – prawie dwukrotnie więcej niż w 2021 roku. Dziś są już znacznie niższe, a różnica między ceną giełdową a taryfową coraz bardziej się zaciera, co jego zdaniem wzmacnia argumenty za powrotem do rynkowych mechanizmów i zniesieniem administracyjnych ograniczeń.

      Materiał sponsorowany

      Reklama
      Reklama

      Komentarze

        Reklama