Wiadomości
Na Wyspach na opak. Lewica idzie po władzę, co szykuje dla energetyki? Obiecuje „supermocarstwo”
Partia Pracy – wbrew europejskim trendom, gdzie triumfy święci ostatnio prawica – idzie po władzę. Wielką Brytanią pierwszy raz od 2010 roku rządzić będą laburzyści i jak zapowiadają: do spraw klimatu i energetyki podejdą o wiele ambitniej od torysów.
Do wyborów w Wielkiej Brytanii został mniej niż miesiąc. 4 lipca obywatele Zjednoczonego Królestwa pójdą zagłosować i już teraz jest pewne, że po 14 latach władzę straci Partia Konserwatywna. Sondaże nie dają szans torysom, którzy rządzili od 2010 roku i przeprowadzili państwo przez brexit. Jak po swoje do władzy idą laburzyści.
Na Wyspach będzie więc inaczej niż w reszcie Europy – gdy w państwach UE w ostatnich eurowyborach zwycięstwa świętowały formacje prawicy, do kierowania Wlk. Brytanią wróci Partia Pracy. Laburzyści kierowani przez Keira Starmera mają ok. 42 proc. poparcia (sondażowa średnia prezentowana przez BBC). Torysi mogą liczyć na 22 proc. głosów, a po piętach depcze im Reform UK (partia założona przez Nigela Farage’a) z wynikiem na poziomie 14 proc. Są już zresztą badania, które dają Reform UK drugie miejsce, przed Partią Konserwatywną.
Wybory są niemal przesądzone, więc zasadne wydaje się pytanie: jaki kierunek obiorą laburzyści w kwestiach energetyki czy klimatu?
Starmer chce zamienić Wyspy w energetyczne „supermocarstwo"
Partia Pracy w transformacji energetycznej widzi szansę na przyspieszenie wzrostu gospodarczego kraju, przy jednoczesnym obniżeniu kosztów ponoszonych przez obywateli. Wybija się też szeroko rozumiany aspekt bezpieczeństwa energetycznego, bo laburzyści chcą, aby Wlk. Brytania ponownie była niezależna energetycznie. I szansy na tę niezależność upatrują w czystej energii.
„(Partia Konserwatywna) nie akceptowała faktu, że wzrost gospodarczy, bezpieczeństwo energetyczne, niższe rachunki i przeciwdziałanie zmianom klimatu mogą być komplementarne” – czytamy w oficjalnym podsumowaniu planów laburzystów.
Partia Pracy zapewnia, że ich zamysł przyniesie ok. 650 tys. nowych miejsc pracy do 2030 roku. Zakładają uruchomienie publicznych środków, żeby pobudzić inwestycje w zielone technologie itd. We współpracy z sektorem prywatnym chcą podwoić moc zainstalowaną w lądowej energetyce wiatrowej, potroić w fotowoltaice oraz czterokrotnie zwiększyć ją w morskiej energetyce wiatrowej (offshore wind). Inwestycje mają dotyczyć także wodoru czy magazynów energii. Wszystkie te propozycje mają być wspierane dzięki nowym przepisom.
Brytyjska lewica nie ma też złudzeń co do roli atomu w przyszłym wyspiarskim miksie. Deklaruje, że przedłuży terminy eksploatacji dla istniejących elektrowni jądrowych w państwie, doprowadzi do ukończenia Hinkley Point C oraz że będzie wspierać rozwój nowych bloków jądrowych, także małych reaktorów jądrowych (SMR).
To co prawda deklaracje programowe, przed dojściem do władzy, ale Partia Pracy rozdział poświęcony polityce energetyczno-klimatycznej nazwała: „Make Britain a clean energy superpower” („Sprawimy, że Wlk. Brytania będzie supermocarstwem pod względem czystej energii”).
Lewica u władzy, trudne czasy dla branży kopalnej?
Jeżeli kogoś może zmartwić dojście laburzystów do władzy, to branżę paliw kopalnych. Partia Pracy zamierza zakazać wydawania licencji na poszukiwania nowych złóż (np. gazu), zapewnia przy tym, że nie pozwoli na wydawanie koncesji na wydobycie węgla. Natomiast pieniędzmi z sektora oil & gas laburzyści chcą napędzić transformację.
„Aby wesprzeć inwestycje, które zakłada nasz plan, zamkniemy luki w podatku od zysków nadzwyczajnych (windfall tax – red.) dla firm naftowych i gazowych” – deklarują laburzyści.