Wiadomości
Blackouty na Kubie nie ustają. Ludzie protestują, władza zamyka strajkujących
Władze Kuby poinformowały w niedzielę o aresztowaniu grupy osób, które brały udział w protestach przeciwko masowym, trwającym w niektórych miejscach kilka dni przerwom w dostawach prądu po przejściu nad wyspą potężnego huraganu Rafael.
Kubańska prokuratura napisała w komunikacie, że rozpoczęła postępowania karne przeciwko osobom podejrzanym o „napaść, zakłócanie porządku publicznego i wyrządzanie szkód”. Miało m.in. dojść do „aktów agresji wobec władz i inspektorów”, wynikiem których były „obrażenia i zakłócenia porządku”.
W komunikacie nie napisano, ile osób zostało zatrzymanych. Zaznaczono natomiast, że aresztowania miały miejsce w stolicy Kuby, Hawanie, a także w prowincji Mayabeque na zachodzie i w mieście Ciego de Avila w środkowej części kraju.
Władze Kuby często stawiają takie zarzuty obywatelom uczestniczącym w demonstracjach, w tym nastolatkom, co podsyca obawy obrońców praw człowieka i rządów państw zachodnich – zwróciła uwagę agencja AP.
Organizacja praw człowieka Justicia 11J potwierdziła zatrzymanie co najmniej trzech osób, które uczestniczyły w proteście w Ciego de Avila. Ludzie wyszli tam na ulicę 7 listopada, po ponad 24 godzinach bez energii elektrycznej. Uderzali w garnki i krzyczeli: „włączcie prąd” – przekazała organizacja.
Czytaj też
6 listopada huragan Rafael doprowadził do całkowitego blackoutu w zamieszkanym przez ponad 10 mln osób karaibskim kraju. Wcześniej, w połowie października, Kuba została odcięta od prądu z powodu awarii elektrowni, a dostawy energii przywracano potem stopniowo przez kilka dni. W międzyczasie w wyspę uderzył huragan Oscar, który spowodował śmierć co najmniej ośmiu osób.
Sytuacja społeczna i gospodarcza na Kubie uznawana jest obecnie za najgorszą od przeprowadzonej pod wodzą Fidela Castro rewolucji z lat 50. XX wieku. Brakuje nie tylko prądu, ale też towarów pierwszej potrzeby, w tym żywności, leków i paliw.