Reklama

Elektroenergetyka

dr Zaleski: Jeszcze możemy uniknąć blackoutu, ale wszystkie ręce na pokład [WYWIAD]

Autor. Fot. www.energa.pl / ilustracyjne

„Skala niedoboru rezerw mocy jest istotna” - mówi dr Przemysław Zaleski z Politechniki Wrocławskiej w rozmowie z serwisem Energetyka24. Zwraca również uwagę na bardzo zaawansowany wiek polskich jednostek wytwórczych oraz potrzebę pilnych działań na rzecz zapewnienia bezpieczeństwa dostaw energii.

Reklama

Jakub Kajmowicz: Jak Pan ocenia sytuacje polskiego systemu elektroenergetycznego na początku roku 2022?

Reklama

dr Przemysław Zaleski (Wydział Zarządzania Politechniku Wrocławskiej): Ostatni miesiąc 2021 roku pokazał, że polski system elektroenergetyczny funkcjonuje balansując na progu swoich możliwości, nie mamy za dużo rezerwy mocy i wynika to z kilku czynników. Po pierwsze zwiększone zapotrzebowanie na energię (wzrosło o 14 % w stosunku do zeszłego roku) oraz dodatkowo fakt, że w okresie zimowym naturalnie zwiększa się liczba urządzeń podłączonych w naszych domach - dogrzewanie, oświetlenie, itd. Po drugie zimą zawsze generacja energii z instalacji OZE jest niższa - zwłaszcza z fotowoltaiki, bo zalega na niej śnieg. Po trzecie nie da się uniknąć części remontów elektrowni konwencjonalnych.  Pamiętam informację PSE z 6 grudnia, że ratowano się dostawami z Niemiec, Ukrainy, Litwy a nawet poproszono od szwedzkiego operatora Svenska Kraftnät, aby udostępnił energię z rezerwy zimowej elektrowni Karlshamn napędzanej ropą - dawno tak nie było. Jak widać z raportów PSE skala niedoboru rezerw mocy jest istotna i przekracza w niektórych godzinach 1000 MW. W sytuacjach awaryjnych bez importu energii będzie nam zatem trudno zbilansować system i utrzymać wymagany poziom rezerw mocy.

Jak wypadamy na tle Europy, jeśli chodzi o pewność dostaw, czy też ujmując rzecz inaczej - ryzyko ograniczeń w podaży?

Reklama

W przypadku polskiego sektora, to powiedziałbym: wszystkie ręce na pokład w zakresie odtwarzania majątku wytwórczego, zwłaszcza jednostek JWCD. To pospolite ruszenie już widać.  Energa z PKN Orlen już przygotowuje budowę bloków gazowo-parowych w Ostrołęce i Grudziądzu, z Lotosem kończona jest koncepcja podobnego bloku, który ma ruszyć za chwilę, mniejszy blok buduje PGE pod Wrocławiem, odtwarza stare bloki Veolia, małe inwestycje jak chociażby elektrownię wodną realizuje Tauron, przygotowuje się ZE PAK, a nawet zakłady energochłonne planują inwestycje w małe bloki gazowe pod swoje potrzeby.

Ambitne plany w zakresie budowy 3600 km nowych linii 400 kV i modernizacji 1600 km starych ogłosiło ostatnio też PSE, poprzez zachęcanie do podpisywania umów ramowych, więc widać, że sprawa jest traktowana poważnie.

Czego jeszcze spodziewać się w tym roku?

Wierzę w dynamiczny rozwój OZE, zwłaszcza dalej widoczny trend w instalacjach pv, zapowiadana jest także zmiana ustawy i zniesienie barier dla rozwoju wiatrowych farm śródlądowych jak choćby zasada 10 H, a rozwój farm morskich już się de facto dzieje. W następnym roku będzie także spore zainteresowanie pompami ciepła, stawieniem instalacji do ładowania samochodów elektrycznych, a ceny energii przypuszczam wpłyną na zachowania optymalizacji energii, jak wyłączanie światła, wyłączanie odbiorników z sieci, itd.

Czytaj też

Na ile naszą sytuację komplikuje wiek poszczególnych jednostek?

To oczywiście jest spory problem, bo węglowy park wytwórczy w dużym stopniu jest zdekapitalizowany, średni wiek bloków energetycznych (węglowych) klasy 125 MW, 200 MW i 500 MW wynosi 35-40 lat.  Za chwilę, w 2025 roku, z powodów utraty derogacji w zakresie uprawnień CO2 będą wygaszane. Także niewiele młodsze są bloki klasy 370 MW jak elektrownia Opole, które mają dwadzieścia kilka lat, ale były budowane na bazie starej technologii. Po długiej przerwie inwestycyjnej udało się oddać do eksploatacji trzy nowe bloki węglowe: Pątnów 460 MW, Łagisza 460 MW oraz Bełchatów 858 MW, a kilka lat potem blok 1075 MW w elektrowni Kozienice, dwa bloki elektrowni Opole 900 MW, w elektrowni Jaworzno III 1000 MW i elektrowni Turów 450 MW - i to nie bez problemów z wykonawcami lub technicznych, co zaburzało harmonogram ich pracy.

Czy mamy jeszcze szansę na uniknięcie luki generacyjnej? Jakie działania należy podjąć?

Szansę mamy, bo jak mówiłem wcześniej działania w wielu koncernach są już podejmowane, warto by jednak pomyśleć o ułatwieniach dla inwestorów. Obecne prawo budowlane zmieniło się niestety na niekorzyść, bo dopuszczono możliwość zaskarżania praktycznie większości decyzji administracyjnych związanych z realizacją inwestycji energetycznych, niemal na każdym kroku. To spowalnia proces i powoduje obawę, bo ścigamy się z czasem, aby tej luki generacyjnej nie było.

Czy w obliczu sytuacji na rynku oraz szalejącej inflacji system ETS powinien zostać na przykład zawieszony?

System w swojej idei ma wymuszać szybszą realizację działań proekologicznych i związanych z transformacją w kierunku gospodarek niskoemisyjnych - szczególnie tam gdzie powstaje największy negatywny efekt środowiskowy, czyli w energetyce, budownictwie, transporcie. I ja z samą ideą się zgadzam. Chciałbym, abyśmy rozwijali technologie pozwalające na budownictwo pasywne, transport niskoemisyjny i jak największy udział źródeł odnawialnych, bo jak ktoś powiedział: Planetę mamy jedną i nie ma planu B.  Podsumowując - samo istnienie systemu mi nie przeszkadza.

Czytaj też

Ale nie cichną głosy dotyczące potrzebnej reformy EU ETS. Jakie jest Pańskie zdanie w tej materii?

Niestety wydaje się, że właśnie ostatnio idea oraz misja systemu EU ETS jest nieco wypaczona, bo nie ma dokładnego nadzoru nad jego zmianą -patologie, które mają miejsce, nie spotykają się z odpowiednią reakcją instytucji unijnych, pomimo ich zgłaszania poprzez kraje członkowskie. Z tego co wiem Polski KOBiZE raportował, że o poziomie cen w 2021 r. decydowały nie tylko działania związane z realizacją celów klimatycznych, ale także wykorzystywanie decyzji politycznych przez podmioty niezwiązane z modernizacją gospodarki, także firmy inwestujące w nowoczesne rozwiązania wspierające ochronę środowiska

Co ma Pan na myśli?

Sam jako osoba zajmująca się m.in. tradingiem obserwuję zwiększoną aktywność w handlu uprawnieniami przez fundusze hedgingowe, które wykorzystywały sygnały z rynku politycznego, że podaż uprawnień CO2 będzie się szybko kurczyć. Pojawienie się na rynku nowych funduszy hedgingowych, które tylko zarabiają na spekulacjach giełdowych jest faktem.

Obserwowałem w trakcie tego roku, że spekulacje na uprawnieniach długoterminowych powodowały iż ceny w ciągu kilku miesięcy zostały wywindowane czasem powyżej poziomu 85 EUR/EUE - gdzie nawet przez samą KE ten poziom był prognozowany dopiero za kilka lat. Dane te zostały potwierdzone przez agencję Carbon Reporter, zajmującą się rynkiem uprawnień. Jak czytałem w ich raportach, liczba spekulacyjnych funduszy mająca w swoich portfelach uprawnienia do emisji podwoiła się w latach 2018-2020 z około 100 do 200.

Czytaj też

Ostatnie pytanie - gdzie jesteśmy dzisiaj, jeśli chodzi o bezpieczeństwo, ale tym razem z perspektywy ropy i gazu?

Co do ropy, to raczej większych problemów w najbliższym okresie nie dostrzegam, zwłaszcza że Saudi Aramco stało się akcjonariuszem polskiej rafinerii. W przypadku gazu Polska jest w lepszej sytuacji niż reszta krajów, bo od dłuższego czasu podejmowaliśmy działania oraz inwestycje w zakresie dywersyfikacji. Mamy rozbudowywany gazoport, kończymy Baltic Pipe, mamy możliwość technicznego rewersu na gazociągu jamalskim oraz trochę własnych złóż krajowych. Mamy także odpowiednie przepisy prawne dotyczące poziomu zabezpieczeń ilości gazu, co okazuje się bardzo ważne w takiej sytuacji, jaką ostatnio zafundował Europie Gazprom.

Dziękuję za rozmowę.

Reklama
Reklama

Komentarze