Analizy i komentarze
RPA w ciemnościach. Kryzys energetyczny niszczy państwo [ANALIZA]
W Republice Południowej Afryki od 2007 roku trwa kryzys energetyczny – i nikt w tym kraju nie ma pomysłu, co z tym fantem zrobić. Tymczasem zjawisko przybiera coraz bardziej dramatyczne rozmiary.
„Jesteśmy w uścisku potężnego kryzysu energetycznego, który rozwijał się latami, uderzając we wszystkie warstwy naszego społeczeństwa. Musimy działać, żeby łagodzić jego wpływ na rolników, przedsiębiorców, infrastrukturę wodociągową i sieć transportową" – powiedział prezydent RPA Cyril Ramaphosa w swoim orędziu wygłoszonym na początku lutego, ogłaszając jednocześnie wprowadzenie „stanu klęski" w całym państwie. Dramatyczny ruch prezydenta miał miejsce po serii najpoważniejszych blackoutów w historii kraju, które – według ekspertów – zredukują wzrost tegoroczny gospodarczy najbardziej zindustrializowanej gospodarki Afryki do zaledwie 0,3%. W ubiegłym roku południowoafrykański system był naznaczony blackoutami aż przez 205 dni – przerwy w dostawach elektryczności trwały nawet po 12 godzin.
Głęboki problem RPA z energią elektryczną to nie jest kwestia ostatnich miesięcy, ani nawet ostatnich lat. Jego źródeł szukać można jeszcze w ostatniej dekadzie XX wieku. Wtedy też istniały szanse, by temu zaradzić – jednakże zmarnowano je przez korupcję, złe zarządzanie i niedbałość.
Początki ciemności
Pierwsze raporty wskazujące na zagrożenie blackoutami w RPA powstały już w 1998 roku. Analitycy pracujący na zlecenie państwowej spółki Eskom, będącej głównym dostawcą elektryczności w kraju, wskazywali w nich, że w roku 2007 podaż mocy w południowoafrykańskim systemie będzie zagrożona – rozwój gospodarczy połączony ze starzeniem się mocy wytwórczych spowoduje tzw. lukę generacyjną: działających elektrowni będzie zbyt mało względem potrzeb. Sprawa nie wywołała jednak należnego sobie oddźwięku u decydentów: perspektywa była względnie odległa, a system energetyczny RPA cieszył się nowymi nabytkami mocowymi. W latach 1961-1996 oddano bowiem do użytku aż 35 GW mocy w nowych jednostkach, głównie w węglowych, które odpowiadają obecnie za 80% południowoafrykańskiego miksu generacyjnego.
Czytaj też
Brak reakcji państwa na problemy energetyczne można po części tłumaczyć pilniejszymi sprawami politycznymi, jakimi zajmowały się w międzyczasie władze: budowanie kraju po okresie apartheidu i związane z tym problemy społeczne, pandemia wirusa HIV, masowy napływ uchodźców z Zimbabwe, Burundi czy Demokratycznej Republiki Konga – wszystkie te sprawy spadły na RPA w pod koniec XX i na początku XXI wieku. Wiele z nich do dziś daje się temu krajowi we znaki – jednak obecnie najpoważniejszym wyzwaniem jest kryzys energetyczny.
Punkt załamania
Problemy energetyczne RPA zaczęły się pod koniec roku 2007, kiedy to w systemie pojawił się widoczny problem deficytów mocy. Od listopada 2007 do maja 2008 południowoafrykańską energetykę dotknęły serie wyłączeń zasilania; początkowo sytuację tłumaczono zaburzeniami w dostawach węgla do elektrowni, następnie zaczęto obwiniać Eskom o nadmiarowe eksporty mocy, potem politycy zaczęli wskazywać jako winowajcę nadspodziewanie szybki wzrost gospodarczy, któremu nie dorównała rozbudowa energetyki. Wzmożenie kryzysu nastąpiło w roku 2014, kiedy w elektrowni Majuba – dostarczającej 10% mocy do krajowego systemu – doszło do awarii silosów z węglem. W listopadzie tegoż roku w energetyce RPA brakło aż 4 GW mocy.
Sytuacja zaczęła robić się dramatyczna w roku 2019. Wtedy też aż 13 GW z 44 GW dostępnych w południowoafrykańskim systemie nie było w stanie funkcjonować. Spowodowało to ogólnokrajowe blackouty. Potężna awaria wynikała z nałożenia się na siebie szeregu czynników: przestarzałe i awaryjne elektrownie zostały dotknięte problemami z dostawą węgla, które zostały przerwane ze względu na ulewne deszcze i powodzie. Dostarczany do jednostek wytwórczych surowiec często był mokry, co wpływało na pracę siłowni; co więcej – zdarzało się, że woda zalewała same elektrownie (np. jednostkę Medupi). Wydarzenia te obnażyły skalę zaniedbań w firmie Eskom – w pewnym momencie prezydent Ramaphosa oskarżył jednego z pracowników spółki o sabotaż. Stabilizacja nadeszła wraz z pandemią, która obniżyła zapotrzebowanie na moc. Ale już w 2021 roku problem wrócił – i to w wielkiej skali. W marcu aż 8 południowoafrykańskich elektrowni doświadczyło awarii (w listopadzie Eskom sam zaczął sugerować, że powodem utrzymującej się niedostępności mocy może być sabotaż). Rok później, w marcu roku 2022, z systemu energetycznego RPA wypadło 15,5 GW, a w Wielkanoc połowa mocy była niedostępna. Od grudnia ubiegłego roku w elektrowniach Eskomu stacjonują południowoafrykańskie siły zbrojne.
Ciemności
Faktyczny upadek południowoafrykańskiego systemu energetycznego doprowadził do szeregu problemów społecznych. Wzrosła liczba przestępstw, także tych z użyciem broni. Spadły możliwości produkcyjne przemysłu, przede wszystkim: górniczego, co doprowadziło do zaburzeń cen platyny oraz palladu. RPA zaczęła być omijana przez inwestorów, a koszty prowadzenia biznesu drastycznie wzrosły. Wyhamował wzrost gospodarczy.
Władze starają się jakoś zarządzać powstałym kryzysem – np. używając nadzwyczajnych środków wewnętrznych czy liberalizując maksymalnie możliwość indywidualnej budowy nowych mocy energetycznych. Jednakże narastającego przez lata problemu nie da się rozwiązać z dnia na dzień. Przytłaczający ciężar korupcji, złego zarządzania i krótkowzroczności spadł na RPA w przygniatający sposób i kraj nieprędko się spod niego wygrzebie.
Z sytuacji w Południowej Afryce płyną wnioski także dla Polski, której system energetyczny również opiera się 70% na coraz starszych i bardziej awaryjnych elektrowniach węglowych i zagrożony jest narastającym deficytem mocy. Ze względu na odmienne okoliczności infrastrukturalne (np. przynależność do europejskiego systemu) Polsce scenariusz z RPA raczej nie zagraża – ale jego mniejszy, choć dotkliwy odpowiednik już tak.