Reklama

Analizy i komentarze

Recenzje E24: program energetyczny PiS. „I chciałabym, i boję się”

Autor. MON

I chciałabym, i boję się – takim cytatem można podsumować program energetyczny Prawa i Sprawiedliwości. Partia Jarosława Kaczyńskiego chciałaby transformować polską energetykę w kierunku dekarbonizacji – ale boi się reakcji swoich wyborców, zwłaszcza: górników.

Reklama

Na zakręcie

Reklama

Kiedy czyta się energetyczną część najnowszego programu wyborczego PiS-u, to można odnieść wrażenie, że ugrupowanie to samo narzuca sobie kaganiec w planach transformacyjnych – choć coraz mniej chce to robić. Jak się bowiem okazuje, przygotowane na kampanię wyborczą 2023 roku opracowanie „Bezpieczna Przyszłość Polaków" to najbardziej proklimatyczny dokument programowy tejże partii. Nigdy wcześniej partia Jarosława Kaczyńskiego nie kładła tak dużego nacisku na dostosowanie gospodarki do zmian klimatu – padają tam wprost sformułowania o negatywnym wpływie tychże zmian na polską gospodarkę, jest chwalenie się redukcjami emisji w ramach systemu ETS, znaleźć można także podkreślanie, że sprawa klimatu to kwestia ważna dla młodych ludzi. Ale z drugiej strony PiS mówi także o „ideologii klimatycznej" czy zapowiada ochronę węgla i energetyki węglowej, tłumacząc się zawartą z górnikami umową społeczną.

Takie dwójmyślenie partii rządzącej o energetyce jest jednak rozłożone nieproporcjonalnie: w programie PiS wyraźnie przeważają zapowiedzi i postulaty dotyczące budowy zupełnie nowego systemu energetycznego, w którym węgiel byłby co najwyżej „rezerwą".

Reklama

Zielona prawica

Co zatem planuje PiS w energetyce? Kluczową zapowiedzią partii Jarosława Kaczyńskiego jest budowa systemu energetycznego w oparciu o atom w podstawie, źródła odnawialne i węgiel jako rezerwę. Trzeba zauważyć, że model atom+OZE jest sensowną propozycją, za którą przemawia szereg pozytywnych doświadczeń pochodzących z państw, które właśnie w tę stronę rozwijały swoją energetykę. Model taki jest bardzo popularny wśród sąsiadów i partnerów Polski z Europy Środkowej – taką ścieżkę transformacji obrały np. Czechy, Rumunia, Słowacja oraz Węgry.  

Warto przyjrzeć się teraz poszczególnym elementom tego planu. Jeśli chodzi o atom, to PiS chce budować duże bloki jądrowe i SMR-y – jest to konsekwencja poprzednich deklaracji, składanych już w 2015 roku przez tę partię. Trzeba jednak zaznaczyć, że realizacja projektu jądrowego posuwa się w Polsce bardzo wolno. Przez ostatnie osiem lat zapadła de facto jedna konkretna decyzja na tym polu – chodzi o potwierdzony uchwałą Rady Ministrów wybór partnera amerykańskiego do realizacji pierwszej elektrowni jądrowej. Dopiero w ostatnich miesiącach udało się zdynamizować prace na tym polu, ale i tak termin 2033 jako rok uruchomienia pierwszego bloku jądrowego należy włożyć między bajki. Sukcesem będzie budowa tej jednostki do roku 2035. Z kolei program rozwoju SMR-ów jest uzależniony od czynników zewnętrznych, tj. od postępów w rozwoju tej technologii poza granicami Polski – w Kanadzie i USA.

YouTube cover video

PiS zapowiada także podwojenie mocy w OZE do 2030 roku. Ten postulat jest realny, zasadza się na notowanym od 2019 roku – czyli od wprowadzenia programu Mój Prąd – dynamicznym wzroście mocy zainstalowanych w źródłach odnawialnych. Do fotowoltaiki wkrótce dołączą istotne moce w morskiej energetyce wiatrowej. Park ten rozwijałby się jednak szybciej, gdyby nie ustawowa blokada nałożona przez rząd PiS na lądowe wiatraki. Jednakże powiększająca się flota OZE stwarza coraz większe problemy dla systemu elektroenergetycznego. Dlatego też w programie PiS znajduje się także zapowiedź rozwoju technologii elastyczności sieci. Część z tych deklaracji już teraz jest realizowana np. poprzez wprowadzenie tzw. taryf dynamicznych.

Do zapowiedzi transformacyjnych PiS dokłada konserwatywny postulat ochrony polskiego węgla i energetyki węglowej, zaznaczając, że jest to konsekwencja tzw. umowy społecznej zawartej z górnikami. Ta jednak jest niezwykle korzystna dla strony górniczej (m. in. przedłuża wychodzenie Polski z węgla do 2049 roku i zapowiada szereg inwestycji w sektor), przez co ucierpieć może cała polska gospodarka, obciążana kosztami wytwarzania energii elektrycznej z węgla wynikającymi ze spóźnionej transformacji. Dalsze wrzucanie kolejnych transz środków w węgiel energetyczny oznacza zaś ich marnowanie – sektor będzie w nieodległej perspektywie zamykany, a marnowane środki nie będą mogłyby zostać wydane np. na nowe moce redukujące intensywność emisji energetyki i związane z tym koszty lub oddalające zagrożenie deficytu generacyjnego.

To właśnie do walki z wyżej wymienionymi problemami (coraz droższych uprawnień do emisji oraz kurczących się zasobów mocowych w polskim systemie) PiS chce powołać tzw. Narodową Agencję Bezpieczeństwa Energetycznego. Wzmiankowana w programie Agencja ma znacjonalizować koszty generacji energii elektrycznej z węgla i uchronić polska energetykę węglową przed problemami związanymi ze wstrzymaniem wsparcia z rynku mocy (co nastąpi w lipcu 2023 roku). Prace nad NABE już trwają – pojawił się jednak pewien problem, mianowicie: ustawę w sprawie gwarancji finansowych dla Agencji odrzucił ostatnio Senat. Jeśli Sejm nie zbierze się raz jeszcze w ciągu tej kadencji, to NABE przepadnie ze względu na dyskontynuację.

Prawo i Sprawiedliwość kładzie też nacisk na aspekt solidarnościowy swoich energetycznych planów. Partia Jarosława Kaczyńskiego zapowiada sprawiedliwą transformację energetyczną, chce także doprowadzić do likwidacji ubóstwa energetycznego. PiS zamierza także kontynuować obecne programy osłonowe, chcąc zagwarantować „akceptowalne ceny energii i ciepła". W programie znaleźć można także deklarację pełnej transformacji polskiego ciepłownictwa, opartą na budownictwie pasywnym, termomodernizacji i elektryfikacji ogrzewnictwa.

Chcieliście Polski? No to ją macie

Patrząc na program energetyczny PiS widać od razu, że ma się do czynienia z dokumentem kompleksowym i szczegółowym – co, niestety, nie jest normą w polskiej polityce. Pełna ocena zawartych w nim postulatów możliwa jest jednak dopiero przy uwzględnieniu dotychczasowego dorobku Prawa i Sprawiedliwości. Warto bowiem podkreślić, że na przestrzeni 34-letniej historii III Rzeczpospolitej PiS rządziło kumulatywnie przez 10 lat, z czego 8 w sposób samodzielny i nieprzerwany. Jaki energetyczny dorobek ma więc to ugrupowanie?

PiS wywiązuje się z obietnic dotyczących tzw. twardego bezpieczeństwa Polski (np. z planów budowy Baltic Pipe), ale kulą u nogi tej partii jest transformacja zgodnie z planami polityki energetycznej przyjętej na poziomie Unii Europejskiej. Choć nie da się nie zauważyć zmiany (i to dobrej zmiany!) w podejściu tego ugrupowania do takich kwestii, jak dekarbonizacja, to jednak w praktyce działania Prawa i Sprawiedliwości na polu energetyki są często węglocentryczne – i prowadzą często do spektakularnych porażek, takich jak budowa elektrowni w Ostrołęce.

Polityka energetyczna PiS jest często niespójna, co zresztą widać w najnowszym programie. Z jednej strony partia Jarosława Kaczyńskiego deklaruje szybki rozwój OZE, z drugiej – blokuje wiatraki na lądzie. Z jednej strony mówi o przebudowie systemu energetycznego na mniej emisyjny, z drugiej – bardzo powoli rozwija projekt jądrowy, który przecież ma wyprzeć węgiel z podstawy miksu. Z jednej strony deklaruje potężne inwestycje w nowe technologie, z drugiej – ma problemy z dynamicznym rozwojem takich projektów, czego przykładem może być polski samochód elektryczny. Efektem jest m. in. opóźnienie w transformacji energetycznej kraju – co prędzej czy później zaowocuje kosztami dla gospodarki. Wielu z nich można byłoby uniknąć, gdyby szereg działań był prowadzony sprawniej, konsekwentniej i bez zaciągania politycznych hamulców dla zmiany w energetyce.

Reklama

Komentarze

    Reklama