Analizy i komentarze
Niech moc będzie z wami, tzn. ze spółkami [KOMENTARZ]
Gdzieś w cieniu kampanii wyborczej polski przemysł rozgląda się za nieco tańszą energią elektryczną. Tej – niestety – jak na lekarstwo, więc spółki zaczynają główkować, jak zabezpieczyć się energetycznie na najbliższe lata. Rozwiązań jest kilka.
Materiał sponsorowany
Choć w ciągu najbliższych 2 miesięcy polscy politycy obiecają zapewne wszystko wszystkim, to jednak przemysł wciąż czeka na komunikację ws. przyszłych (w znaczeniu długoterminowym) cen energii – i na razie nie może się doczekać. O ile przyszły rok upłynie pewnie jeszcze pod znakiem wsparcia dla odbiorców energochłonnych i szerokich ingerencji na rynku, to jednak następne lata budzą coraz większe obawy biznesu.
Czytaj też
Prywatni przedsiębiorcy już od jakiegoś czasu starają się różnymi kanałami dotrzeć do właściwych polityków i podpytać, na co mają się przygotować. Niestety, często wracają z kwitkiem, bo w odpowiedzi słyszą wymijający truizm, że wiele zależy od październikowych wyborów. Tymczasem taka niepewność rodzi nie pomaga w robieniu interesów. Swoistym deus ex machina ma być tu Narodowa Agencja Bezpieczeństwa Energetycznego – ale w jej przypadku wiele rzeczy jest jeszcze niejasnych. Opozycja wciąż wstrzymuje się z jasnym określeniem recepty na te problemy.
Coraz bardziej nerwowo jest też w spółkach Skarbu Państwa – zwłaszcza w KGHM, najbardziej energochłonnym z tych podmiotów. W ostatnim tygodniu miedziowy gigant zainteresował się źródłami odnawialnymi – ogłosił nawet, że złożył już niewiążące oferty na zakup udziałów w spółkach posiadających projekty instalacji OZE. Ma to pomóc w zabezpieczeniu energetycznym, choć przedstawiciele firmy przyznają, że to kropla w morzu potrzeb. Osoby zorientowane w sytuacji spółki przyznają, że z ich perspektywy sensowną opcją byłoby zwiększenie importu; zwracają też uwagę na to, że projekt SMR-owy, który często w dyskusjach jest traktowany jako rozwiązanie energetyczne dla przemysłu, przyniesie efekty dopiero w latach 30. Do tego czasu podmioty energochłonne muszą jakoś wytrzymać presję ze strony wysokich kosztów energii.
W tym kontekście warto przypomnieć, że europejskim handlem energergią rządzą określone zasady - np. system merit order, który z jednej strony sprawia, że najtańsze moce mają pierwszeństwo dostępu do rynku lokalnego, a z drugiej: że cenę energii elektrycznej dla tegoż rynku wyznacza najdroższa jednostka wytwórcza. Upraszczając: jeśli w danym momencie swoją energię sprzedają farma wiatrowa, która produkuje ją po cenie 350 zł za MWh oraz elektrownia węglowa z ceną 600 zł za MWh, to pierwszeństwo sprzedaży mają wiatraki - ale sprzedają swoją energię za 600 zł/MWh. Taki system promuje tanie źródła odnawialne, ale uderza w operatorów tych jednostek, które borykają się z dodatkowymi kosztami: np. w elektrownie węglowe, które muszą radzić sobie w sytuacji, gdy za tonę uprawnień do emisji dwutlenku węgla płaci się w UE ok. 90 euro.
Czytaj też
A propos małych reaktorów: innych SMR-owy polski potentat, Orlen, dzięki swoim przejęciom jest w nieco lepszej sytuacji, jeśli chodzi o zabezpieczenie mocowe – a ma się ona wkrótce jeszcze poprawić. W najbliższych tygodniach portfolio płockiej spółki ma się poszerzyć o kolejne źródła. Z kolei październik ma upłynąć pod znakiem właśnie małych modułowych reaktorów jądrowych.
Podsumowując temat problemów z mocą – po ostatnim wywiadzie ministra Zyski dla Energetyka24 pojawiły się głosy, że jest on potwierdzeniem dotychczasowych plotek o planowanej dodatkowej opłacie od fotowoltaiki, którą planuje rząd. Kontrowersje wzbudził bowiem fragment o przewymiarowaniu instalacji w Polsce. Jednakże Ministerstwo Klimatu i Środowiska stanowczo dementuje takie głosy – i nie ma na razie powodu, żeby mu nie wierzyć.