Reklama

Analizy i komentarze

Jak działa system energetyczny Ukrainy w czasie wojny? [KOMENTARZ]

Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne
Autor. Canva.com

Ukraina walczy i widzimy to codziennie na ekranach telewizorów i w internetowych wiadomościach. Częściowo wiele osób i krajów przywykło już do tych wiadomości i podświadomie czeka na inne newsy, a wojna w Ukrainie staje się czymś powszednim. Tymczasem ta codzienność to desperacka walka nie tylko żołnierzy na froncie, ale i całej gospodarki Ukrainy – w tym energetyki – i to walka o przeżycie.

Reklama

Przed wojną ukraińska energetyka (wielkościowo) była podobna do polskiej - około 160 TWh produkcji energii rocznie i prawie 55 GW mocy zainstalowanej – w tym 30 tys. w elektrowniach cieplnych i elektrociepłowniach (węgiel i gaz), 13 GW w elektrowniach jądrowych, trochę ponad 6 GW w wodnych i tyle samo w innych OZE. Ponad 50% energii produkowały elektrownie jądrowe. Co się stało od momentu rozpoczęcia wojny, jak dziś pracuje ukraiński system?

Reklama

System jest całkowicie izolowany od połączeń z Rosją oraz Białorusią i przełączony na synchronizację z ENTSO\_E (choć połączenia transgraniczne są 3 razy mniejsze). Ukraina utrzymuje stabilność systemu dzięki zmniejszonej konsumpcji (przed wojną dziennie 453 GWh – dziś 242 GWh – analogicznie spadek zapotrzebowania szczytowego z 22-27 GW do 11-14,5 GW mocy chwilowej). W praktyce można powiedzieć, że konsumpcja energii spadła o połowę – rezultat zmniejszonego zapotrzebowania ludności (np. godziny policyjne) oraz zatrzymania dużej części przemysłu (w tym także utrata kilku dużych ośrodków przemysłowych).

Czytaj też

Generacja energii działa na resztkach elektrowni jądrowych (największa w Zaporożu o mocy 6 GW została przejęta przez wojska rosyjskie). Energia jądrowa działa więc tylko w połowie, tak samo energetyka wodna – spadek do ok. 3 GW, a w elektrowniach cieplnych – większość jest zniszczona lub wyłączona – pracuje ok. 3 GW. W pierwszych dniach wojny rosyjskie pociski nie uderzały bezpośrednio w infrastrukturę energetyczną (absurdalne rosyjskie oczekiwania, że ktoś będzie ich witał z kwiatami), ale szybko nastąpiła zmiana i mamy do czynienia z wielkimi zniszczeniami - zarówno na obszarze bezpośrednich działań wojennych (sieci i elektrownie), ale także jak i w obrębie stacji rozdzielczych na zapleczu i na zachodzie Ukrainy szczególnie związane z zasilaniem linii kolejowych (w Ukrainie większość transportu kolejowego było zelektryfikowane i chodziło o radykalne obniżenie możliwości transportu wojsk i zaopatrzenia).

Reklama

W chwili obecnej sytuacja właśnie z liniami przesyłowymi i stacjami rozdzielczymi jest bardzo trudna – w stacjach zniszczono 2 (750 kV), 1 (500 kV), 14 (330 kV) i 4 (220 kV) – analogicznie linie przesyłowe 9 (750 kV), 1 (500 kV), 47 (330 kV) i 4 (220 kV). Bezpośrednio powoduje to odcięcie ok. 10 tys. miast i wsi od dostaw energii i praktyczne koszty napraw szacowane od 500 mln do 1 mld euro (minimum). Już dziś energetyka ukraińska nie jest w stanie zapewnić odpowiednich mocy i przesyłu energii, jeśli hipotetycznie gospodarka i konsumpcja wróciłaby do poziomów sprzed 24 lutego, ale wydaje się, że to nie koniec. Wraz z przedłużającą się wojną największym zagrożeniem jest kontynuacja „walki na wyniszczenie" i potencjalne bezpośrednie ataki na infrastrukturę energetyczną – jest możliwe, że Rosja w desperacji zdecyduje się także na taki krok.

Na dziś bezpośrednia pomoc jest trudna – poza oczywiście dostarczaniem niektórych elementów infrastruktury i kabli do najbardziej bieżących napraw. Podstawowym zadaniem będzie odbudowa Ukrainy po wojnie – tu należy powiedzieć bezpośrednio – musi to nastąpić ze środków europejskich i czegoś w rodzaju dedykowanego funduszu i Ukraińskiego Krajowego Planu Odbudowy. Docelowo koszty kompleksowej modernizacji sektora wynosić będą od 10-20 mld euro, a lista priorytetów zostanie określona w momencie końca działań wojennych (wciąż nie wiemy jak będzie wyglądał system i zapotrzebowanie Ukrainy po wojnie). Ukraina sama nie wygospodaruje żadnych środków – to musi być dedykowany program sektorowy (na który powinna naciskać Polska) i kolejne inwestycje – w których będą mogły uczestniczyć także polskie firmy (jest unikatowa szansa polityczna, że polskie firmy będą preferowane).

Pozytywnie należy więc ocenić pierwsze plany działań spółek Skarbu Państwa, ale realistycznie – w odbudowie będą brały udział głównie firmy dostawców – więc warto aby zintensyfikować współpracę z partnerami ukraińskimi, określić już na tym etapie najważniejsze potrzeby i przygotować wstępne wnioski do nowych europejskich funduszy. Tu na pewno przyda się doświadczenie Polski. Polska mogłaby być rodzajem pomostu na linii Ukraina – EU dla wykorzystania europejskich środków. Tu chyba po raz pierwszy w historii uczestnictwa Polski w UE – to właśnie Polska (dzięki silnemu zaangażowaniu w pomoc Ukrainie w czasie wojny) może być także głównym graczem w przygotowaniu i wykorzystaniu środków inwestycyjnych w przyszłej odbudowie Ukrainy.

Prof. Kondrad Świrski

Reklama
Reklama

Komentarze