Analizy i komentarze
Ile polscy przedsiębiorcy zapłacą za cele klimatyczne Komisji Europejskiej?
Na początku lutego Komisja Europejska podała swoją propozycję celów klimatycznych na rok 2040. Oznacza ona kolosalne zmiany w europejskiej – ale i polskiej – energetyce. Co przyniesie to przedsiębiorcom?
We wtorek, 6 lutego, Komisja Europejska przedstawiła swój projekt celów redukcji emisji na rok 2040. KE dąży do tego, aby redukcja ta wyniosła 90% w porównaniu do poziomu z 1990 roku dla całości Unii Europejskiej. „Cel klimatyczny na rok 2040 potwierdza determinację UE w walce ze zmianą klimatu i określa naszą ścieżkę po 2030 roku, aby zapewnić osiągnięcie przez UE neutralności klimatycznej do 2050 roku. Cel neutralności klimatycznej jest kluczowym elementem Europejskiego Zielonego Ładu i stanowi wiążący cel określony w Europejskim prawie klimatycznym” – informuje KE w komunikacie prasowym.
Nowe propozycje celów klimatycznych przynoszą ze sobą głównie gwałtowną redukcję emisyjności w sektorze energetycznym. Ta płaszczyzna jest bowiem jednym z kluczowych emitentów, a przy tym dostępne są już w zasadzie wszystkie rozwiązania umożliwiające jej szybką dekarbonizację (nisko- i zeroemisyjne technologie wytwórcze, rozwiązania elastyczności sieci, baterie oraz magazyny energii itp.). W komunikacie dotyczącym celu KE załączono wykres szacowanej emisyjności poszczególnych segmentów gospodarki UE. Z danych tych jasno wynika, że emisje z energetyki stanowią już minimalny odsetek całkowitego unijnego miksu emisyjnego w 2040 roku; są też bardzo gwałtownie redukowane w latach 2030-2040.
Powyższe informacje są szczególnie istotne z punktu widzenia polskiego sektora energetycznego, który nadal w głównej mierze (ok. 70%) opiera się na węglu. Takie plany ze strony Komisji sugerują, że w 2040 roku w systemach energetycznych nie będzie już miejsca dla tego surowca.
Czytaj też
Tymczasem polska transformacja energetyczna w kierunku zeroemisyjności jest w powijakach. Rozwój źródeł odnawialnych opiera się głównie na szybkim przyroście mocy w fotowoltaice, która jest względnie tania, lecz posiada bardzo niski współczynnik wykorzystania mocy zainstalowanej (w Polsce ok. 11% w skali kraju). Oznacza to, że nawet potężny park jednostek fotowoltaicznych nie przyniesie dużej produkcji energii. Co gorsza, będzie ona niezmiennie dostępna w zakresie ok. 900 godzin rocznie, z różnym natężeniem produkcji. Energetyka wiatrowa na lądzie – znacznie wydajniejsza w produkcji energii od fotowoltaiki, a przy tym również komercyjnie atrakcyjna i dostępna – cały czas jest przyblokowana mocą tzw. ustawy wiatrakowej. Próba zmian przepisów podjęta w listopadzie 2023 roku zakończyła się fiaskiem ze względu na nieprzejrzystość nowych regulacji. Tymczasem, pomimo ograniczeń, to właśnie lądowe wiatraki są największym polskim źródłem energii odnawialnej.
Nieco lepiej wyglądają prace na polu turbin wiatrowych offshore. Jednakże ich powstanie wymaga szerokich prac infrastrukturalnych w zakresie portów instalacyjnych, serwisowych oraz tworzenia floty montażowo-naprawczej. Takie nagromadzenie działań stwarza istotne ryzyko opóźnień. Opóźniony jest zaś na pewno projekt jądrowy. Według dokumentów rządowych takich jak Polski Program Energetyki Jądrowej opóźnienie sięga dwóch lat; względem deklaracji wiceministra Miłosza Motyki – jednego roku. Pod znakiem zapytania stoi też projekt małych modułowych reaktorów jądrowych (tzw. SMR). Na bardzo wstępnym etapie znajduje się także przebudowa sieci przesyłowych, konieczna do wyprowadzenia mocy z północnej części Polski na południe. W podobniej fazie znajduje się także projekt budowy elektrowni szczytowo-pompowych.
Czytaj też
Patrząc na powyższe doniesienia widać wyraźnie, że proces transformacji polskiej energetyki nie nabiera dostatecznego rozpędu. Tymczasem – według planów KE – już w latach 30. z systemu energetycznego Polski powinny znikać moce węglowe. Wiadomo np., że do 2036 roku zakończyć powinien się proces wygaszania Elektrowni Bełchatów, a więc największej polskiej jednostki wytwórczej. Jeśli nie uda się w jej miejsce (mowa o ok. 5 GW) oraz w miejsce innych wyłączanych wtedy elektrowni wstawić nowych mocy, to w polskiej energetyce pojawi się tzw. luka wytwórcza. Mówiąc krótko: będzie to brak dostępnych elektrowni względem zapotrzebowania na moc. Ministerstwo Klimatu i Środowiska wylicza, że po 2030 roku luka ta może sięgnąć nawet 11 GW. Tymczasem, jak wykazano wyżej, lista dostępnych rozwiązań jest niewielka – i z miesiąca na miesiąc się kurczy.
Warto w tym kontekście wziąć pod uwagę dodatkowe ograniczenia i wymagania, jakie wkrótce staną się udziałem Polski w związku z pakietem Fit for 55, który ma ustawić UE na ścieżce do neutralności klimatycznej w roku 2050 (czemu ma służyć także cel na rok 2040). Chodzi tu m.in. o system ETS 2, który zacznie obowiązywać już w 2027 roku i obejmie np. sektor budynków koniecznością wykupu uprawnień do emisji. Z kolei w działającym już systemie ETS zajdą zmiany ograniczające liczbę uprawnień i podnoszące ich cenę (np. wzrost wskaźnika redukcji). W roku 2028 najprawdopodobniej zakończy się także wsparcie z rynku mocy dla elektrowni węglowych.
To wszystko jest wyzwaniem dla całej polskiej gospodarki – ale zwłaszcza dla przedsiębiorców, a już przede wszystkim: dla firm energochłonnych. To właśnie te podmioty – w razie czarnego scenariusza – będą w pierwszej kolejności ograniczane, jeśli chodzi o dostęp do energii elektrycznej (np. w ramach stopni zasilania). Co więcej, w sytuacji niewielkiej rezerwy systemowej, energia elektryczna kupowana na rynku hurtowym może być ekstremalnie droga. Co mogą zatem zrobić przedsiębiorcy, by przygotować się na taką sytuację?
– W obliczu wyzwań transformacji energetycznej przedsiębiorstwa mogą zastosować różne strategie minimalizujące ryzyko wysokich cen i niedoborów energii. Wymagają one kompleksowego podejścia, obejmującego efektywność energetyczną, inwestycje w odnawialne źródła oraz strategiczne planowanie zakupu energii. Naszym klientom rekomendujemy dwutorowe działania – po pierwsze, ważnym krokiem jest inwestycja w efektywność energetyczną przez modernizację sprzętu, poprawę izolacji, instalację energooszczędnego oświetlenia czy wdrażanie systemów zarządzania energią. Takie działania zmniejszają zapotrzebowanie na energię i obniżają koszty operacyjne. Po drugie, strategią zapewniającą stabilność finansową jest zawieranie długoterminowych umów na zakup energii (PPA), które gwarantują stałe ceny energii przez długi czas, co ułatwia planowanie budżetowe i chroni przed przyszłymi wzrostami cen – komentuje Łukasz Musiałkiewicz, prezes Enefit w Polsce.
Wiadomo też dokładnie, co mają zrobić politycy: jak najszybciej dekarbonizować polską energetykę, starając się jednocześnie wytargować jak najlepsze warunki tego procesu w negocjacjach z Unią Europejską.
Materiał sponsorowany