Reklama

Analizy i komentarze

Ewolucja, nie rewolucja. Unijna reforma i zmiany dla energetyki na koniec tej kadencji KE

Kadri Simson, unijna komisarz ds. energii
Kadri Simson, unijna komisarz ds. energii
Autor. European Union, 2024 / EC - Audiovisual Service

Bruksela naprawia to, co nadkruszył kryzys energetyczny i „dozbraja” państwa członkowskie w nowe narzędzia w razie wystąpienia podobnych turbulencji. Przed wyborami europejskimi udało się sfinalizować reformę rynku, która wprowadza zmiany dla odbiorców i wytwórców energii elektrycznej w UE.

Reforma rynku energii elektrycznej, nad którą pracowano od marca 2023 r., staje się faktem. Z perspektywy Polski kluczowe były zapisy dotyczące przedłużenia derogacji na rynku mocy (więcej o sprawie: Derogacje dla Polski „przyklepane”), ale nie są to jedyne zmiany, które dotrą nad Wisłę i innych państw członkowskich. Komisja Europejska aktualizuje reguły rynkowe i ewidentnie wyciąga wnioski po kryzysie energetycznym ostatnich lat.

PPA górą

Michał Smyk, Country Manager Poland w Statkraft wskazuje, że zmiany nie są raczej rewolucyjne, bo nie doszło do przebudowy fundamentów i modelu rynku energii UE, ale pokazują, w jakim kierunku on zmierza. – Jako firma działająca w segmentach rozwoju projektów OZE i handlu energią elektryczną, na regulacje patrzymy zawsze pod kątem rynkowym, a nowe przepisy zdecydowanie stawiają na urynkowienie. PPA (umowy na zakup energii elektrycznej, Power Purchase Agreements – red.) dzięki tym zmianom stają się istotnym elementem rynku, zmniejszającym ryzyka zarówno dla odbiorców, jak i wytwórców. Mają też pozytywny wpływ na konkurencyjność – mówi.

Reklama

Rzeczywiście – regulacje przewidują „promowanie” umów PPA w państwach członkowskich, ale nie doprecyzowano, w jaki sposób. „W tym kontekście państwa członkowskie powinny dążyć do stworzenia odpowiednich warunków rynkowych dla długoterminowych instrumentów rynkowych, takich jak PPA” – brzmi zapis z unijnego rozporządzenia. Nie jest to więc nic obligatoryjnego, a i bez tego ruchu Brukseli PPA cieszyły i cieszą się sporym zainteresowaniem.

– Na PPA decydują się zwykle duże firmy energochłonne, które w ten sposób uciekają od cen spotowych (na rynku krótkoterminowym – red.). W Polsce ceny spotowe będą tylko rosnąć, choćby ze względu na drożejące uprawnienia do emisji CO2, a wciąż jest też presja, aby spalać polski, droższy węgiel. A przecież to jednostki węglowe nadal w większości dni ustalają cenę na spocie. Odbiorcy to widzą, więc próbują się bronić na dwa sposoby: jednym są PPA, drugim – budowa własnych źródeł OZE lub ich akwizycja, co zajmuje czas i kosztuje – komentuje Maciej Burny prezes Enerxperience.

Reklama

CfD, czyli nowy-stary sposób wsparcia publicznego

Innym, ważnym aspektem zmian, jest zapowiedź – podobnie jak w przypadku PPA – „promowania” kontraktów różnicowych (CfD), jeżeli państwo będzie stroną tego kontraktu. Ponownie – CfD już są stosowane, a KE wysyła jedynie sygnał, że dla bezpieczeństwa odbiorców będzie lepiej, jeżeli wytwórcy będą rozliczać się według tej formuły. CfD stanowi zabezpieczenie dla obydwu stron – umawiają się na cenę referencyjną i jeżeli cena energii elektrycznej ją przekracza, to wytwórca zwraca różnicę drugiej stronie. W odwrotnej sytuacji to odbiorca wyrównuje różnicę, gdy cena spada poniżej poziomu referencyjnego.

Jak zaznacza Burny, stosowanie CfD nie jest obligatoryjne. – CfD są wprowadzone jako obowiązkowa forma wspierania inwestycji, kiedy państwo jest stroną, a dany inwestor, rozwijający technologie niskoemisyjne, chce korzystać z bezpośredniego wsparcia publicznego – precyzuje. Z CfD korzystać będą na pewno Czesi, którzy w ten sposób będą rozliczać energię elektryczną wyprodukowaną przez nowy blok jądrowy mający powstać w EJ Dukovany.

Reklama

Michał Smyk zwraca jednocześnie uwagę na to, że wsparcie CfD odgrywa ważną rolę, ponieważ rynek PPA prawdopodobnie nie będzie w stanie pokryć wszystkich ambicji inwestycyjnych. Konieczne będzie znalezienie równowagi między PPA i CfD.

– Wśród różnych mechanizmów wsparcia CfD są najbardziej efektywne, ale mogą wpływać na rynek komercyjny. Dlatego trzeba je stosować w określonych sytuacjach. Chcielibyśmy, aby nowe projekty powstawały przede wszystkim na podstawie mechanizmów rynkowych, a dopiero gdy to się nie uda w oparciu o dedykowane wsparcie i CfD. Byłoby dobrze, gdyby kontrakty różnicowe były stosowane tam, gdzie rynek nie wysyła wystarczających sygnałów inwestycyjnych, a jednocześnie w sektorach ważnych z perspektywy utrzymania bezpieczeństwa dostaw energii oraz osiągnięcia kluczowych celów polityki klimatyczno-energetycznej – mówi.

Rynki mocy dla wszystkich, a interwencje – uproszczone

Maciej Burny zauważa, że także w ramach reformy, wzmocniona zostanie rola rynku mocy. – Mechanizmy mocowe są wprowadzane w UE niczym strukturalny element rynku, to niemal uchwalenie dwutowarowego rynku: rynku energii i rynku mocowego. Mówimy tu albo o rynku mocy albo o rezerwie strategicznej, która funkcjonuje np. w Niemczech. Już teraz widać, że dotąd rynki mocy były jedynie opcją stosowaną jako ostateczność, a reforma to zmienia. Mają być łatwiejsze do wprowadzenia, uproszczona ma zostać notyfikacja. Trzeba tylko poczekać na wytyczne KE w tym zakresie – opisuje.

Komisja wyraźnie postawiła na to, aby w razie kolejnych kryzysów energetycznych państwa członkowskie mogły szybciej reagować, gdyby powtórzyła się sytuacja z szybkim wzrostem cen gazu, co zdestabilizowało rynek. Do unijnej dyrektywy o rynku energii elektrycznej dodano art. 66a, bezpośrednio odnoszący się do podobnej sytuacji. Na jego mocy, Rada UE będzie mogła, na wniosek KE, stwierdzić „regionalny lub ogólnounijny kryzys związany z cenami energii elektrycznej”.

Żeby mogła to zrobić, muszą zostać spełnione takie warunki: hurtowe ceny energii elektrycznej wynoszą co najmniej 180 euro/MWh i są 2,5-razy wyższe niż średnia cena z pięciu lat poprzednich oraz gdy „występuje gwałtowny wzrost cen detalicznych energii elektrycznej wynoszący około 70%, który według przewidywań utrzyma się przez co najmniej trzy miesiące”. Gdy dojdzie do uznania takiego „kryzysu”, państwa członkowskie będą mogły interweniować na rynku (pod pewnymi warunkami) bez niezbędnej zwłoki i w ograniczonym dialogu z KE.

KE dmucha więc na zimne, by nie powtórzył się scenariusz z lat 2022-2023, kiedy państwa członkowskie niby działały podobnie w reakcji na kryzys, ale konieczne były pewne korekty. Reforma domyka też pewien etap przemian, inicjatyw, które podjęła i przeprowadziła KE kadencji z lat 2019-2024. To też koniec reaktywnej polityki Brukseli, która najpierw była nastawiona na łagodzenie skutków pandemii, a później musiała reagować niemal z dnia na dzień na wydarzenia z Ukrainy.

Reklama

Komentarze

    Reklama