Reklama

Do głównych inicjatyw energetycznych śp. Lecha Kaczyńskiego należał szczyt w Krakowie w 2007 r., na który zaproszono prezydentów: Azerbejdżanu, Gruzji, Litwy i Ukrainy. Tematem spotkania była dywersyfikacja dostaw węglowodorów do Europy Środkowej. Strony zadeklarowały podczas niego m.in. poparcie dla projektu Euroazjatyckiego Korytarza Transportu Ropy Naftowej zakładającego transport azerskiej ropy do Polski. O tym jak ciekawy był to zamysł polityczny niech świadczy fakt, że w wyniku napaści Rosji na Ukrainę w 2014 r. Unia Europejska zwróciła wzrok w stronę krajów kaspijskich, a projekt importu gazu z Azerbejdżanu do krajów Wspólnoty należy obecnie do najbardziej zaawansowanych w zakresie tzw. Unii Energetycznej.

Inną znaną inicjatywą, której patronował Kaczyński był zakup litewskiej rafinerii w Możejkach przez PKN Orlen. Miała to być inwestycja wiążąca gospodarczo Warszawę i Wilno oraz wyprzedzająca rosyjską ekspansję paliwową w regionie. Dziś za wcześnie jeszcze na dyskusję o tym czy zakup ten spełnił swoją rolę. Będzie można to stwierdzić dopiero w wyniku analizy oddziaływania na rynek krajowy przejętej w ostatnim czasie przez Rosjan, a zlokalizowanej tuż przy polskiej granicy, rafinerii Schwedt. 

Dzisiejsze realia mocno odbiegają od czasów prezydentury Lecha Kaczyńskiego. Relacje z Litwą pozostają chłodne. Można wręcz pokusić się o stwierdzenie, że jej władze utrudniają płockiemu potentatowi działalność na terytorium litewskim. Pogrążona w wojnie i znajdująca się na granicy bankructwa Ukraina to natomiast bardzo niepewny partner w kontekście importu ropy. Region Odessy, przez który miałby płynąć azerski surowiec, znajduje się przecież pomiędzy separatystycznym Naddniestrzem i okupowanym Krymem. Także Gruzja daleka jest dziś od stabilności. Trwa pełzający zabór jej terytorium. Rosyjskie wojsko stacjonujące w południowoosetyjskim parapaństwie w ostatnim czasie prowadzi regularną destabilizację ropociągu Baku-Supsa, kluczowego dla przesyłu ropy pomiędzy Morzem Kaspijskim i Morzem Czarnym. Niestety rura przebiega przez tereny bezpośrednio przylegające do linii demarkacyjnej z separatystyczną Osetią Południową. Kwestia ta w sposób bezpośredni wpływa na ewentualny przesył azerskiej ropy na rynki zachodnie –w tym do Polski- i stanowi czytelny sygnał dla władz Azerbejdżanu, obawiających się o stabilność szlaków eksportowych.

Andrzej Duda odwołujący się do dziedzictwa śp. Lecha Kaczyńskiego nie może więc tak po prostu wrócić do projektów forsowanych przez Lecha Kaczyńskiego. Jak stwierdza w rozmowie z Defence24.pl Paweł Kowal, współpracownik tragicznie zmarłego pod Smoleńskiem prezydenta:

„Elementem, który w ścisły sposób łączy w aspekcie energetycznym obie prezydentury jest jedynie Nord Stream. Obecnie Gazprom zamierza rozbudować ten gazociąg ze szkodą dla polskich interesów (...) mimo zmieniających się realiów politycznych nowa głowa państwa będzie mogła wzorować się na Lechu Kaczyńskim w aspekcie upatrywania w energetyce czynnika konsolidacyjnego Europy Środkowej."

Paweł Kowal

I rzeczywiście akurat ten sektor gospodarki nadaje się do takiego zadania znakomicie, co można uświadomić sobie na przykładzie potencjalnej kooperacji polsko-ukraińskiej.

Nowy prezydent Polski powinien przede wszystkim wesprzeć rząd w wyegzekwowaniu od Ukraińców zobowiązania jakie poczynili, gdy premier Ewa Kopacz odwiedziła Kijów. Chodzi o pożyczkę w wysokości 100 mln euro jakiej udzielono państwu ukraińskiemu w zamian za zainwestowanie części tej kwoty w projekty z udziałem polskich przedsiębiorców, w tym w modernizację elektrowni znajdujących się na Ukrainie tak aby mogły spalać polski węgiel. Niestety do tej pory nic nie wiadomo na temat realizacji ukraińskich obietnic. Zaangażowanie Andrzeja Dudy w tą sprawę mogłoby trwale wzmocnić partnerstwo obu krajów w duchu polityki Lecha Kaczyńskiego, który starał się ukierunkowywać zainteresowanie ukraińskiego biznesu na Polskę. Dziś istnieje spore ryzyko tego, że środki z pożyczki mogą zostać zmarnowane przez rząd w Kijowie na potrzeby bieżące. Tymczasem doraźny charakter pomocy nie wpłynęłaby długofalowo na kooperację obu krajów

Kolejną kwestią, która powinna zostać wsparta przez Dudę jest rozbudowa połączenia gazowego z Ukrainą (chodzi o modernizację interkonektora gazowego w Drozdowiczach i budowę gazociągu Hermanowice-Strachocina). Umożliwiłoby to Ukraińcom dostęp do nowych mocy przesyłowych na rewersie (a więc możliwości sprowadzania gazu z Zachodu), w tym z polskiego gazoportu. Inwestycja ta miałaby również niebagatelne znaczenie geopolityczne będąc elementem projektu Korytarza Północ-Południe (chodzi o stworzenie połączeń gazowych między prawie już gotowym terminalem LNG w Świnoujściu i analogiczną infrastrukturą, która ma powstać w Chorwacji).

Rozbudowa połączenia gazowego z Ukrainą otworzyłaby także debatę dotyczącą ewentualnego utworzenia nad Dnieprem wyszehradzkiego hubu gazowego (na chwilę obecną nie wiadomo czy byłoby to opłacalne dla naszego kraju). Prezydent Petro Poroszenko od dawna postuluje by w magazynach błękitnego paliwa w okolicach Lwowa deponować surowiec z Europy Środkowej i w ten sposób zacieśnić współpracę regionalną. Z pewnością także w tej kwestii prezydent Duda mógłby mieć wiele do powiedzenia. Sam projekt w przypadku realizacji mógłby wykroczyć daleko poza ramy energetyczne i stać się de facto inicjatywą polityczną.

Podobnych szans na przekucie projektów energetycznych w regionalne inicjatywy integracyjne nie brakuje w Europie Środkowej. By nie ograniczać się wyłącznie do przykładów ukraińskich wspomnę więc o: budowie gazociągu Polska-Litwa, połaczeń gazowych z Czechami i Słowacją, czy Interkonektora Azerbejdżan-Gruzja-Rumunia, którym błekitne paliwo mogłoby docierać do krajów wyszehradzkich. Jak więc widać mimo odmiennych realiów międzynarodowych istnieje duża szansa na to, że prezydent Andrzej Duda stanie się kontynuatorem myśli Lecha Kaczyńskiego. Nie będzie to jednak powrót do dawnych przedsięwzięć, ale raczej realizacja nowych inicjatyw w zgodzie z otrzymaną spuścizną ideową. Wyjątkiem od tej reguły może jednak okazać się nowa odsłona walki z Nord Stream, a więc gazociągiem ograniczającym rolę tranzytową Polski, który Gazprom zamierza rozbudować z zachodnimi partnerami. 

Zobacz także: Schwedt jak Możejki? Rosyjskie paliwo zaleje Polskę?

Zobacz także: Gruzja: rosyjskie wojsko „przesunęło granicę” zajmując fragment strategicznego ropociągu

Reklama

Komentarze

    Reklama