Postanowiłam sprawdzić, co o PGG myśli słynny Twitter. „Czy uważacie,że #PGG przejmując kopalnie i długi #KW mimo zastrzyku kasy z energetyki poradzi sobie dłużej niż rok?” - brzmiało pytanie. Odpowiedzi niespełna 300 osób? Tak - 19%. Nie - 54%. Co to jest PGG - 9 %. Za 6 miesięcy plan „Help2” - 18%.
Sonda twitterowa jest o tyle niedoskonała, że nie można rozbudować odpowiedzi, więc spieszę z wyjaśnieniem, że pisząc o planie „Help2” miałam na myśli kolejny zastrzyk finansowy (pomijając uzgodnione już zrolowanie długu w bankach oraz 1,5 mld zł z energetyki i 300 mln zł z FIPP FIZAN). Oczywiście sonda ta jest anonimowa, wynik w żaden sposób nie jest reprezentatywny etc. Ale i tak wydaje mi się, że mówi on co nieco o wierze w sukces PGG. Spróbuję wyjaśnić dlaczego tak może być.
Otóż w ostatnim raporcie Banku Światowego możemy przeczytać mało optymistyczne prognozy cenowe dla surowców energetycznych – ropy, gazu i oczywiście węgla. Wydawało nam się, że rok 2014 był trudny? Wydawało nam się, że 2015 był już najgorszy? Nie! 2016 może okazać się dnem dna. Otóż Bank Światowy (zaraz ktoś powie, że to straszenie Czernym Ludem) przewiduje, iż ceny surowców energetycznych w bieżącym roku w porównaniu do roku ubiegłego będą niższe średnio o 19,3 proc.! Oczywiście optymiści powiedzą za chwilę, że to lepsze prognozy niż styczniowe tej samej instytucji, które mówiły o 24,7 proc. spadkach, ale w takim razie przywołam jeszcze raport DM PKO BP, bo może koszula bliższa ciału...
„Po raz pierwszy od kilku lat wzrośnie produkcja węgla (szacujemy, że o ponad 2 mln ton). W 2015 r. produkcja lekko spadła (o 1 proc.), a popyt był dodatkowo wzmocniony zakupami Agencji Rezerw Materiałowych (ARM) oraz towarowaniem się spółek energetycznych i firm handlowych. Analitycy DM PKO BP oceniają, że połączenie wzrostu wydobycia o 3 proc. ze spadkiem zagregowanego popytu (zakładając brak powtórnych zakupów z ARM) o 1 proc. spowoduje wzrost zapasów i presję na ceny na i tak trudnym rynku” - piszą analitycy tej instytucji. Nie wywróżyli sobie tego ze szklanej kuli, bo faktycznie przez pierwsze dwa miesiące tego roku wydobycie wzrosło rdr o 11% (o 1,2 mln ton). A cena? No właśnie. Jak podaje DM PKO BP ceny węgla spadły aż o 13% dla energetyki i o 20% dla ciepłowni – obecnie są o ok. 10 proc. niższe niż w całym 2015 r., w którym górnictwo notowało miliardowe straty (jeśli uwzględnimy odpisy na aktywach węglowych, to strata netto całej branży przekroczyła 4,5 mld zł netto).
I teraz kluczowe zdanie z raportu DM PKO BP: „W związku z tym zakładamy na cały 2016 r. ceny niższe o 8-10 proc. na poziomie 8,8 do 9,0 zł za GJ”.
Gdy mniej więcej rok temu pisałam o „promocjach” w ówczesnej Kompanii Węglowej i cenach 5-6 zł za 1GJ mówiłam, że zwana wtedy Nową Kompanią Węglową (jeszcze nie PGG) sama wpadnie w pułapkę niskich cen. UOKiK nie uznał działań KW za dumping, ale zmusiło to również konkurencję do jeszcze niższych cen. Odbiorcy w sumie powinni zacierać ręce...
Dla porządku przypomnę tylko, że do 2012 r. średnia cena tony węgla w Polsce cały czas była wyższa od średniego jednostkowego kosztu wydobycia. Tymczasem w roku 2013 średnia cena tony wynosiła już tylko 292,78 zł, a koszt 302,87 zł. W 2014 r. było to odpowiednio 275,91 zł i 309,42 zł. I niech nikogo nie zmyli obniżka kosztów jednostkowych za 2015 r. (za 9 miesięcy 2015 r. koszt na tonę 296,15 zł wobec średniej ceny 262,46 zł) – to efekt przeniesienia części kopalń do Spółki Restrukturyzacji Kopalń. Bardzo mnie bawili „znawcy górnictwa”, którzy ekscytowali się tym, że przeznaczona do likwidacji kopalnia Kazimierz-Juliusz nagle zaczęła zarabiać po kilkanaście złotych na tonie. Otóż uprzejmie informuję, że każda kopalnia po wejściu do SRK będzie zarabiać, gdy z publicznych pieniędzy spłacimy jej zobowiązania – sęk w tym, że zaraz potem trzeba ją zamknąć, ponieważ, aby użyć publicznych pieniędzy w górnictwie musimy mieć jego likwidację w tle (UE pozwala dotować tylko zamykanie kopalń).
Jeśli weźmiemy pod uwagę, że węgiel w ARA dokładnie dwa lata temu kosztował 75 dolarów za tonę, a obecnie ok. 45 dolarów – to naprawdę powinniśmy się zacząć modlić o to, by takie gospodarki, jak np. Indie utrzymały „ssanie” na zagraniczny węgiel, bo wtedy nadwyżki z USA (gdzie gaz łupkowy wyparł węgiel), czy Australii nie zaleją nas do końca – podobnie jak węgiel z Rosji i polskie kopalnie jeszcze jakoś swój towar sprzedadzą. Mam nadzieję, że to nie pobożne życzenia.
Zobacz także: Baca-Pogorzelska: Polska Grupa Górnicza i co dalej?
Zobacz także: Polska Grupa Górnicza zajmie miejsce Kompanii Węglowej już 1 maja