Reklama

Portal o energetyce

Chińskie strachy na lachy Gazpromu

  • Foto Projekt Wojownik
  • Foto Projekt Wojownik
  • Foto Projekt Wojownik

Chiński kontrakt Gazpromu nie jest dla Rosjan korzystny z biznesowego punktu widzenia. Wątpliwa jest także jego realna wartość polityczna. To raczej rodzaj prymitywnego zagrania propagandowego, które może dać Komisji Europejskiej alibi pozwalające na znormalizowanie jej gazowych relacji z Moskwą.

Gazprom podpisał wczoraj umowę z chińskim CNPC na dostawy 38 mld m3 błękitnego paliwa rocznie przez okres 30 lat. Cena zakontraktowanego surowca nie jest znana- prezes rosyjskiego potentata gazowego, Aleksiej Miller nie podał jej zasłaniając się tajemnicą handlową. Zdaniem większości doniesień medialnych może ona wynosić 350 $ za tys. m3 co oznaczałoby dla Rosjan granicę opłacalności całego przedsięwzięcia. Zapewne dlatego komentatorzy związani z Kremlem mówią raczej o 380-390 $. Należy jednak podkreślić, że strony zdecydowały się na indeksację cen gazu do cen ropy naftowej, co jest dla strony rosyjskiej korzystne. Kontrakt zawiera również klauzulę take or pay- o czym poinformował wczoraj Władimir Putin. Zwraca uwagę fakt, że umowa rozliczana jest w Dolarach, mimo że w wyniku zachodnich sankcji wymierzonych w Rosję, Gazprom miał przejść na rozliczenia w Rublach. Może to świadczyć o dużych problemach na jakie napotyka idea osłabiania amerykańskiej waluty postulowana przez Moskwę.

Aby rosyjski surowiec mógł popłynąć do Państwa Środka konieczne jest wybudowanie odpowiedniej infrastruktury przesyłowej. Chodzi o terminal LNG w Władywostoku i Gazociąg Siła Syberii. Finalizacja obu projektów jest przewidziana na 2018 rok, ale niektóre źródła przesuwają ten termin na 2020 rok. Koszt jaki będzie musiała ponieść strona rosyjska w związku z powyższymi inwestycjami to 55 mld $ i nie zmienia tego faktu szeroko nagłaśniania medialnie przedpłata za surowiec w wysokości 25 mld $. Trzeba mieć na uwadze także to, że Gazprom będzie musiał z własnych środków finansować również koszty użytkowania i serwisowania infrastruktury przesyłowej.

Fot. Gazprom.ru

Na szczególną uwagę zasługują także projekty wydobywcze. Jeśli potwierdzenie w rzeczywistości znajdą słowa Igora Sieczina z 20 maja br., to Kreml zniesie ich opodatkowanie pod warunkiem, że pozyskiwany przez nie surowiec trafi na eksport do Chin. Byłby to kolejny cios w budżet Kremla. Skoro już o eksporcie mowa, to niektórzy polscy komentatorzy zwracają uwagę na to, że pod koniec negocjacji Rosjanie zgodzili się znieść cła eksportowe na błękitne paliwo wysyłane do Chin. Miałyby one wynosić około 100 $ co oznaczałoby, że realna cena surowca w kontrakcie Gazpromu i CNPC wynosiłaby 250 $. To jednak niepotwierdzone informacje.

W kontekście upstreamu trzeba jeszcze wspomnieć o tym, że strona rosyjska będzie pozyskiwać na potrzeby chińskiej umowy błękitne paliwo z projektów wydobywczych na Kamczatce (złoże Niżne Kwakczikskoje) i Sachalinie (złoże Jużno-Kirinskoje i Kirinskoje), jednak w najbliższym czasie będzie zmuszona uruchomić podobne inwestycje w okolicach Irkucka (złoża Kowyktinskoje i Czikanskoje) i w Jakucji (złoże Czajandinskoje). To kolejne olbrzymie koszty. Jeśli nie zostaną one poniesione, to przepustowość (61 mld m3) planowanego Gazociągu Siła Syberii zostanie wykorzystana tylko w połowie, a azjatycki pivot energetyczny stanie się ostatecznie pivotem chińskim.

Analizując umowę Gazpromu i CNPC, która jak widać jest raczej niekorzystna dla Rosjan nie sposób uciec od jej aspektu politycznego.Chodzi oczywiście o argument odcięcia Europie dostaw rosyjskiego błękitnego paliwa i ich przekierowania do Azji. Już wolumen umowy tj. 38 mld m3, czy też przyszła przepustowość Siły Syberii (61 mld m3) pokazuje, że UE nie powinna się czuć zagrożona (importuje ona bowiem 130 mld m3 rosyjskiego surowca). Mało tego, to na starym kontynencie rosyjski potentat gazowy będzie mógł prawdopodobnie w najbliższych latach czerpać wyższe dochody od tych uzyskiwanych w Państwie Środka (celowo nie wymieniam Korei Południowej, czy Japonii). Nie bez kozery w trakcie wizyty Putina w Pekinie informowano o sukcesach chińskiej rewolucji łupkowej, czy zacieśnieniu relacji gazowych z Turkmenistanem. Należy zwrócić uwagę także na fakt, że CNPC będzie zaopatrywane w surowiec pochodzący ze Wschodniej Syberii, tymczasem Europa jest zaopatrywana z Zachodniej Syberii. Na dzień dzisiejszy oba obszary i związane z nimi systemu przesyłowe nie są połączone.

Fot. Gazprom.ru

Rosjanie zdają sobie sprawę z wszystkich przytoczonych powyżej aspektów umowy z Chinami. Mimo to już w świetle pekińskich fleszy, już w momencie składania podpisów na nowym kontrakcie, podejmowali działania zmierzające do wywarcia presji na Komisji Europejskiej, by rozmroziła ona rozmowy dotyczące Gazociągu OPAL. Chodzi o uczynienie wyjątku dla Gazpromu od europejskiego prawa energetycznego i przekazanie mu pełnej przepustowości wspomnianej odnogi Nord Streamu. Pozwoliłoby to na przekierowanie lwiej części tranzytu gazu z terytorium ukraińskiego nad Bałtyk. Dlaczego działania rosyjskie mają szansę na powodzenie? Ponieważ Komisja Europejska może chcieć dać się przekonać. Chiński kontrakt Gazpromu tworzy ku temu idealne warunki oddziałując przemożnie na europejską opinię publiczną.

Reklama

Komentarze

    Reklama