Reklama

Chemia

Unijna klęska żywiołowa, czyli nowa Wspólna Polityka Rolna i jej konsekwencje dla polskiej chemii

Fot.:Pixabay
Fot.:Pixabay

Dzień dziecka Anno Domini 2018 był dla rolników w Unii Europejskiej wyjątkowo niepokojący. Komisja Europejska, ustami irlandzkiego komisarza ds. rolnictwa i rozwoju obszarów wiejskich Phila Hogana, zaprezentowała swoją propozycję szczegółów Wspólnej Polityki Rolnej (ang. CAP) w ramach nadchodzącego budżetu unijnego 2021-2027. Na pierwszy rzut oka, proponując m.in. decentralizację polityki rolnej z powrotem do państw członkowskich, Komisja wpasowuje się idealnie w ogólną społeczną niechęć do „wszechwładzy” administracyjnej Brukseli. W tym przypadku jednak, organ wykonawczy Wspólnoty zdołał wypracować propozycje krytykowane przez wszystkich interesariuszy branży rolniczej. Jak zatem w nowej, uboższej w dotacje unijne erze odnaleźć się może przyszłość działu nawozów także największego polskiego czempiona, Grupy Azoty?

W ramach nowej propozycji KE, Wspólna Polityka Rolna, największy dotychczas element unijnego budżetu, ma zmniejszyć swoje udziały w unijnym finansowym torcie z prawie 40% obecnie do 1/3 w nowej perspektywie. 

Jest to konsekwencją dziury w unijnych finansach spowodowanej Brexitem oraz gotowością kluczowych unijnych przywódców do poświęcenia tego najdroższego unijnego projektu na rzecz innych priorytetów Wspólnoty. Z resztą, wielkość cięć to także element niezgody między projektodawcami a interesariuszami. Wg Komisji całkowity budżet CAP zostanie obcięty o 5%, jednak eksperci i analitycy wskazują na błędy w obliczeniach Brukseli i utrzymują, że realne cięcia osiągną nawet 15%. 

Ale cięcia to nie jedyna zmiana w projekcie nowego CAP. Przede wszystkim, w planach jest ustanowienie górnego limitu wielkości dopłaty bezpośredniej dla gospodarstwa. Limit ten ma wynosić 100 000 euro. Ma to uderzyć w dotychczasowy proceder dystrybuowania 80 procent dotacji do 20 % największych farm. Dodatkowo, Komisja proponuje zróżnicowanie wielkości dotacji ze względu na wielkość farmy – mały i średnie gospodarstwa mają dostawać więcej pieniędzy (w przeliczeniu na hektar).

Podobnie, więcej pieniędzy na hektar mają otrzymywać nowsze państwa członkowskie. Ponadto, Bruksela proponuje zobowiązanie państw członkowskich do skierowania co najmniej 2% dopłat bezpośrednich na rzecz wsparcia dla młodych rolników, aby mieli większe szanse zaangażowania się w branżę.

Ciekawym aspektem nowych propozycji jest także zapowiedź przemodelowania „zielonych wskaźników”.

Dotychczasowy mechanizm polega na tym, iż 1/3 unijnych dotacji uzależniona jest od przestrzegania pewnych procedur, które wg Brukseli miały uczynić rolnictwo bardziej przyjazne dla ekosystemu. Te mechanizmy to między innymi sadzenie kilku upraw jednocześnie w celu promowania zdrowej gleby oraz pozostawianie pasm ugorów lub żywopłotów w nienaruszonym stanie, co miało działać na rzecz ptaków i owadów.                                                                 

Środki te były znienawidzone zarówno dla rolników, jak i dla ekologów. Rolnicy utrzymywali, że działania te nie miały innego sensu poza karaniem ich za najmniejsze nawet przewinienia obcięciem dotacji. Ekolodzy zauważali, że takie rozwiązania nie adresują prawdziwych problemów wsi.

Choć nowy plan Komisji Europejskiej zakłada scedowanie obowiązku przygotowywania nowych strategii rozwoju gospodarstw rolnych, także w zakresie środowiskowym, państwom członkowskim, to jednak Komisarz Hogan przygotował zestaw celów, od których zależeć ma w nowym programie nie 1/3 dopłat, ale 100% (wraz z wielkością uprawy mają mieć bezpośredni wpływ na wysokość transferu).

Wśród celów ekologicznych, wskazanych przez Komisję, znajdują się m.in. przepisy dotyczące sposobu użytkowania pestycydów, tak, aby długofalowo nie przynosiły one szkodliwych konsekwencji dla ekosystemu (w szczególności dla pszczół), zarządzanie wodą a także, co szczególnie zainteresować może polską branżę chemiczną, ograniczenie wykorzystywania nawozów.

Każde państwo członkowskie, zgodnie z nowymi propozycjami, będzie musiało przeznaczać co najmniej 30% pieniędzy przeznaczonych na rozwój obszarów wiejskich na działania środowiskowe i klimatyczne. Łącznie ok. 40% całego budżetu CAP ma, w wizji KE, przyczynić się do walki z globalnym ociepleniem.

Dodatkowo, Komisja proponuje, aby państwa członkowskie miały możliwość transferowania 15% środków z 1 Filaru Wspólnej Polityki Rolnej (dopłaty bezpośrednie, proponowany budżet: 265 mld euro) do 2 Filaru (rozwój terytoriów wiejskich, proponowany budżet: 78,8 mld euro), tak aby skuteczniej i intensywniej walczyć ze zmianami klimatu i destrukcyjnym, zdaniem Komisji, wpływem rolnictwa na środowisko. Co więcej, przepływy w drugą stronę, które dotychczas mogły wynosić nawet 25%, teraz mają zostać ograniczone do maksymalnie 15%. 

Nowe pomysły spotykają się z podobnym odbiorem interesariuszy co poprzednie idee. Szef Copa – Cogeca, największej organizacji reprezentującej interesy branży, nazwał pomysł transferu 15% środków z bezpośrednich dostaw do 2 Filara jako absurdalną. „Nie możemy zaakceptować propozycji obcięcia dopłat o tak znaczną wysokość, kiedy sytuacja dochodowa rolników dziś jest dramatyczna”, skomentował prezes Copa Cogeca Joachim Rukwied.

Środowiska ekologiczne zaś nie akceptują braku jakichkolwiek oznak chęci walki o uczciwsze, bardziej ekologiczne i przyjaźniejsze dla klimatu rolnictwo. „Unia Europejska zalewa przemysł rolniczy miliardami euro rocznie pieniędzmi podatników. Obywatele oczekują w zamian, aby te inwestycje były krokiem w stronę osiągnięcia celów klimatycznych, ale także, żeby dotowane rolnictwo dostarczało na stoły Europejczyków zdrowe pożywienie”, powiedział dyrektor ds. unijnej polityki rolnej Greenpeace Marco Contiero. 

Ostatnim istotnym elementem nowej propozycji Brukseli jest zwiększenie budżetu na innowacje w rolnictwie. W tym celu 10 mld euro przeznaczono, w ramach unijnego programu „Horyzont Europa”, na projekty związane z innowacjami w branży rolniczej i biogospodarki.

Ogólnie rzecz biorąc, propozycja Komisji Europejskiej spotkała się ze stanowczym sprzeciwem niemal wszystkich interesariuszy zarówno jeśli chodzi o jej kierunek, jak i warstwę obliczeń. Farm Europe, think tank zajmujący się kwestiami rolniczymi kalkuluje, że wdrożenie nowego budżetu CAP w życie oznaczałoby spadek zarobków rolników o ok. 18%, co skutkowałoby masowym exodusem z obszarów wiejskich, na których dziś żyje 113 mln Europejczyków. Dodatkowo Farm Europe zidentyfikował konkretne branże, które najbardziej ucierpiałyby na wdrożeniu nowego budżetu w życie. Są to uprawy polowe, przemysł mleczarski i mięsny.

Rządy także przyjęły nowe propozycje z niezadowoleniem. Hiszpania, Francja, Irlandia, Portugalia, Finlandia i Grecja w deklaracji podpisanej w Madrycie wyrażają „głębokie rozczarowanie” propozycjami Komisji i nawołują do zwiększenia budżetu, tak aby przynajmniej wyrównać jego wysokość do obecnie obowiązującego. 

Warto zaznaczyć, że powyższe zmiany teoretycznie faworyzują takie kraje jak Polska, gdzie małe gospodarstwa rolne stanowią 48% wszystkich gospodarstw rolnych w kraju. Mimo wszystko jednak, cięcia będą na tyle duże, że uderzą także w polskich rolników, tym bardziej, że Unia Europejska chce powiązać wielkość środków unijnych od tzw. kryterium praworządności. Polska w nowej propozycji ma dostać ok. 21,2 mld euro, czyli niecały 1% mniej niż obecnie. Tylko Litwa, Łotwa i Estonia, a więc państwa o poziomie rolnictwa znacznie odstającym od średniej unijnej, mogą liczyć na wyższy poziom dopłat.

Te zmiany w ogólnoeuropejskiej polityce rolnej na pewno nie pozostaną bez wpływu na sytuację polskiej branży chemicznej zaangażowanej w produkcję nawozów. Nie dalej jak pod koniec maja Grupa Azoty zdecydowała się na podwyżkę cen nawozów, co tłumaczyła ogólnoeuropejskim trendem. Nie ulega jednak wątpliwości, iż sytuacja, w której przepisy, szczególnie co do wymagań środowiskowych, zostaną zdecentralizowane i, w konsekwencji, zliberalizowane choćby w części państw członkowskich, faworyzuje tańszych konkurentów europejskich producentów nawozów, a więc firmy zza wschodniej granicy. 

Dziś Grupa Azoty może walczyć w Sądzie i w UOKIK przeciwko rosyjskim firmom zdobywającym polski rynek dzięki ignorowaniu surowych wymogów regulacyjnych UE. Po wdrożeniu nowej polityki, gdzie duży nacisk kładziony jest na ograniczanie wykorzystywania nawozów w ogóle, ten as z rękawa może zostać z ręki tarnowskiej spółki wyciągnięty. W tym miejscu pod znakiem zapytania staje też sensowność najnowszego planowanego przejęcia Grupy Azoty, a zatem niemieckiej spółki Compo Expert produkującej specjalistyczne nawozy.

Nie ulega wątpliwości że program Wspólnej Polityki Rolnej od momentu swojego powstania budził gorący sprzeciw sporej części ekonomistów na całym świecie. Spośród wielu powodów, jeden swym znaczeniem dystansuje pozostałe – dotowanie nieefektywnej branży w połączeniu z szeregiem regulacji ukierunkowanych przede wszystkim na faworyzowanie europejskiego sektora rolniczego, od pół wieku powoduje efektywne zablokowanie dostępu do europejskiego rynku afrykańskim producentom, którzy przez to nie mogą wydostać swoich państw z kręgów największej biedy. Jest to jeden z powodów, dlaczego tak wielu ekonomistów stara się wpłynąć na zmianę nastawienia UE do kwestii rolnictwa.

Skoro jednak taki program z powodów geopolitycznych musi funkcjonować, warto uczynić go przede wszystkim motorem napędowym do zmian w kierunku przede wszystkim efektywności sektora, ponad wszystko inne, tak, aby w pewnym momencie, kiedy sytuacja ekonomiczna i polityczna nie pozwoli na dalsze istnienie CAP, europejskie rolnictwo mogło wreszcie samodzielnie funkcjonować. Oznacza to szkolenia dla rolników, renowację sprzętu, rozwój technologii i optymalizację kosztów.

Reklama
Reklama

Komentarze