W wywiadzie dla Rzeczpospolitej minister (na razie bez teki, ale docelowo – „energetyczny”) Krzysztof Tchórzewski powiedział kilka rzeczy, które dały mi do myślenia. Tzn. rozumiem jeszcze mniej niż wcześniej. Pytany o plan dla sektora mówi: „Na razie nie chcę ujawniać konkretów, bo jeszcze nie wiem, co w drodze tych negocjacji uzyskam, a w czym będę musiał ustąpić. Wszystko musi się zamykać finansowo i być zgodne z przepisami pomocy publicznej” - co do tego nikt chyba nie ma wątpliwości. Zwłaszcza, że naprawdę mało osób zdaje sobie sprawę, czym mogłoby skutkować zwracanie pomocy publicznej. Nie jest to bowiem tylko oddanie nieodpowiednio wydanych pieniędzy, ale sporo innych konsekwencji, w tym nawet zmniejszania dotacji na zupełnie inne cele.
Dalej jednak minister mówi tak: „Priorytetem będzie utrzymanie miejsc pracy w górnictwie. Restrukturyzacja nie może polegać tylko na ich likwidowaniu”. No i tu mam pewien dysonans poznawczy, ponieważ z rozmowy dowiaduję się też, że „pieniądze na wypłatę barbórki muszą być. Nie można dopuścić do tego, by ta nagroda została zlikwidowana. To byłby największy błąd”. Szkoda tylko, że nie dowiedzieliśmy się, dlaczego byłby to błąd (byłaby to katastrofa w tym sensie, że Kompania Węglowa musiałaby ogłosić upadłość, bo nie dotrzymała wypłaty wynagrodzeń i nie wywiązała się ze zobowiązań wobec strony społecznej). Jednocześnie Krzysztof Tchórzewski przyznaje, że o problemach branży węglowej wiadomo było już kilka lat temu i popełniono wiele błędów właścicielskich w tym czasie.
Otóż o kłopotach sektora czarnego złota było wiadomo także w czasach poprzedniego rządu PiS, w którym to pan minister przez pewien czas był wiceministrem gospodarki odpowiedzialnym za górnictwo. Dlatego oczekiwałabym, że skoro zna temat, to zacznie mówić o konkretach, a nie powtarzać slogany, którymi karmiono nas podczas kampanii wyborczej. Skoro od stycznia poprzedniemu rządowi nie udało się zrealizować planu naprawczego dla Kompanii Węglowej, ani przygotować całościowego planu dla górnictwa węgla kamiennego, to przez tych 10 miesięcy naprawdę można było przygotować podwaliny do przedstawienia minimalnie konkretnego planu działania. Tymczasem z jednej strony słyszymy, że nie będzie zamykania kopalń, z drugiej, że konieczne jest ich wyciszanie na kilka lat (w zasadzie słyszymy to z jednej strony – rządowej).
To, co minister Tchórzewski powiedział o konieczności zachowania miejsc pracy w kopalniach oraz znajdowaniu pieniędzy na Barbórkę (rozumiem, że chodzi tylko o tegoroczną?) nijak ma się do redukcji kosztów wydobycia, konieczności zaciskania pasa, poprawie konkurencyjności cenowej polskiego paliwa w celu ograniczania importu węgla etc.
Szczerze mówiąc trochę się już pogubiłam w tym, co naszym kopalniom chce zafundować polski rząd. A okrągłe zdania to tylko kupowanie czasu i spokoju związków zawodowych. Można jeszcze powiedzieć „moi górnicy”, co miał w zwyczaju były wicepremier i minister gospodarki Janusz Piechociński – też niewiele z tego wynikało.
Panu ministrowi Tchórzewskiemu pragnę natomiast przypomnieć, że w górnictwie węgla kamiennego od początku roku ubyło ok. 8 tys. miejsc pracy i nadal będzie ich ubywać, bo jest bardzo duże zainteresowanie urlopami górniczymi (tę możliwość dała styczniowa nowelizacja ustawy o funkcjonowaniu górnictwa węgla kamiennego), poza tym kopalnie nie przyjmują za wielu osób w miejsce odchodzących na emerytury. Dodatkowo w zakładach wydobywających węgiel pracuje obecnie ok. 2,6 tys. ludzi z uprawnieniami emerytalnymi (dane katowickiego oddziału ARP).
Ja rozumiem, że nie od razu Kraków zbudowano i naprawdę nie wymagam od nowego rządu (gdy nie ma jeszcze fizycznie nowego resortu ds. energii – a i do jego kształtu mam sporo wątpliwości), by z dnia na dzień naprawił nasze górnictwo. Ale liczyłam jednak, że nowe rozdanie pokaże nowe pomysły. Na razie jednak trochę się zawiodłam. Ale oczywiście nadal będę czekać.
Podczas expose pani premier Beata Szydło podkreśliła rolę polskiego węgla kamiennego i brunatnego dla krajowej energetyki. „Tą sprawą minister energii zajmie się w pierwszej kolejności. Są koncepcje rozwiązania tego problemu i w porozumieniu z pracownikami górnictwa przystąpimy do ich realizacji” – powiedziała pani premier. Liczę więc, że wreszcie te koncepcje, w których istnienie naprawdę bardzo chcę wierzyć, zostaną nam przedstawione, a w efekcie realizowane. Bo naprawdę czas ucieka nieubłaganie. A takie cerowanie dziur m.in. w Kompanii Węglowej (znajdowanie na cito pieniędzy czy to na wypłatę czy Barbórkę) skończy się jeszcze większymi kłopotami, niż obecne, choć może trudno w to uwierzyć, gdy branża po 9 miesiącach tego roku ma 1,6 mld zł straty netto.
Zobacz także: Baca-Pogorzelska: Głośne wyciszanie kopalń [blog]