Zapowiadana kilka miesięcy temu przebudowa służb musiała wzbudzić i wzbudziła ogromne emocje – przede wszystkim wśród samych funkcjonariuszy. Tym bardziej, iż ostatnie lata wyraźnie pokazały, że Premier nie jest politykiem nadzwyczajnie zainteresowanym tym, co dzieje się w tym obszarze. Dziwne? Jak najbardziej, bo dotychczasowe doświadczenia potwierdzały raczej regułę, że większość polityków sprawujących władzę, chłonęła – często bezrefleksyjnie – wiedzę sączoną przez szefów poszczególnych służb, ze szczególnym uwzględnieniem Wywiadu.
Premier, przy okazji sprawy Amber Gold, prezentując w dość klarowny sposób swoje niezadowolenie z osiągnięć ABW, zapowiedział przeprowadzenie głębokich zmian w sposobie funkcjonowania ABW. Minęło kilka miesięcy i dziś wiemy już, że niewiele z tych zapowiedzi pozostało. Na szczęście.
Występując 7 grudnia Premier podkreślił, że w nowej formule działania ABW ma się skupić na zwalczaniu zagrożeń związanych z terroryzmem, ekstremizmem, a także ochroną informacji niejawnych. Donald Tusk przyznał także, że ABW pozostanie pod nadzorem Prezesa Rady Ministrów i co najważniejsze, że utrzymane zostaną uprawnienia śledcze. Czyli… wszystko po staremu. Z jednym wyjątkiem. Premier nie był łaskaw wspomnieć nic o Kontrwywiadzie. Pozostaje mieć nadzieję, że stało się tak tylko przez przypadek. Ten brakujący element wypowiedzi Premiera jest o tyle zastanawiający, że szczególnie dziś, mówiąc o wewnętrznej aktywności służb, nie można pomijać roli Kontrwywiadu.
Czy rzeczywiście Kontrwywiad odgrywa dziś tak istotną rolę w pracy ABW? Wystarczy przeczytać z uwagą choćby ostatnie raporty roczne z działalności Agencji aby dostrzec nie tylko kierunek zagrożeń, ale także specyfikę i obszar zainteresowań obcych służb. Można także domniemywać, że wzorem innych państw sojuszniczych (Niemcy, Wielka Brytania, Estonia czy Czechy) także ABW dostrzega rosnącą aktywność określonych służb.
Czy mamy zatem obecnie do czynienia z jakimś nadzwyczajnym momentem? Zdecydowanie tak, biorąc pod uwagę nie tylko kontekst polityczny (rosnąca rola Polski na arenie europejskiej), ale przede wszystkim gospodarczy, a mówiąc dobitniej - energetyczny. Badania dotyczące przyszłej eksploatacji złóż gazu łupkowego, zalążki praktycznego wykorzystania efektu europejskiej solidarności energetycznej (w kontekście obniżek cen gazu) czy kwestia budowy polskiej elektrowni atomowej, stanowiącej wprost zagrożenie dla rosyjskiej strefy energetycznych wpływów w państwach nadbałtyckich. To tylko najbardziej jaskrawe przykłady. Ale jest ich znacznie więcej.
To także penetracja czy wręcz próby wchodzenia w strategiczne gałęzie przemysłu. Sceptyk powie brutalnie: ależ u nas nie ma już co przejmować. To, co było cenne zostało już sprywatyzowane. Nie do końca. Otóż patrząc dziś na gospodarkę przez pryzmat strategicznych interesów ekonomicznych państwa, należy pokusić się o próbę analizy z zupełnie innej perspektywy. Trzeba bowiem wziąć pod uwagę fakt, iż część aktywności innych państw nie będzie wynikała wprost z chęci przejęcia takiego czy innego przedsiębiorstwa. Motywacja będzie tu znacznie odbiegać od ogólnie przyjętych założeń i będzie o wiele bardziej dalekowzroczna (element, którego brakuje w naszym spojrzeniu strategicznym). Otóż Polska staje się dziś oknem na rynki europejskie, często nieosiągalne dla wielu podmiotów. Innymi słowy – próba skutecznego przejęcia przedsiębiorstwa w Polsce, może w konsekwencji oznaczać przepustkę na rynki, ale i giełdy Europy. Mało prawdopodobne? To spójrzmy na sektor chemii.
Aktywność prywatnego przedsiębiorcy chcącego za wszelką cenę przejąć notowaną na giełdzie spółkę chemiczną, wynika nie tylko z faktu samego przejęcia zakładu, którego eksploatacja i koszty stałe są w Polsce znacznie wyższe niż w rodzimym kraju. O co więc chodzi? O dwie pieczenie – z jednej strony dostawy gazu do zakładu (stanowiące poważny wolumen aktywności PGNiG), którego produkcja opiera się na tym paliwie i o wejście na rynki europejskie, które dziś są niedostępne dla niektórych państw spoza UE ze względu na stosowanie przez nie czterokrotnie niższych cen za gaz, co rzecz jasna wpływa na ostateczną cenę produktu (nierówna konkurencja). Nie chcę w tej chwili wchodzić w szczegóły – chodzi mi jedynie o zaakcentowanie zupełnie nowej roli Polski dla państw spoza UE, która może generować zupełnie nowe, często nieznane nam, zachowania w gospodarce.
Będziemy zapewne obserwować także próby zakorzenienia się przedsiębiorstw spoza UE na warszawskim rynku kapitałowym. Nie tylko w celu pozyskania kapitału (z tym akurat nie ma problemu na rodzimych rynkach), ale także oswajania rynku z nazwą i legendowania swojej aktywności w danym kraju. Będzie, choć właściwie już ma to miejsce, przede wszystkim w sektorze energetycznym i bankowym. W odniesieniu do energetyki – jeszcze w tym roku czeka nas debiut takiego przedsiębiorstwa na GPW.
Oczywiście rolą Kontrwywiadu jest monitorowanie i analizowanie tych oraz podobnych zjawisk, które potencjalnie mogą stanowić zagrożenie dla interesów (w tym przypadku ekonomicznych) państwa. W swoim tekście skupiłem się tylko na niewielkim wycinku, dotyczącym konkretnych sektorów gospodarki, ale przecież zadań stojących przed Kontrą jest znacznie więcej. To dowodzi tylko jak bardzo ważnym elementem we współczesnym świecie jest skuteczna służba kontrwywiadowcza. Przy czym warto dostrzec zupełnie nową paletę wyzwań, związanych z obecnością Polski w Europie. Od tego czy będą to dla kraju szanse czy zagrożenia zależy w dużej mierze zrozumienie tych procesów, również z wykorzystaniem kompetencji odpowiednich służb.
Maciej Sankowski