Reklama

Znaczenie Amu Darii i Syr Darii – tło historyczne

Woda stanowi istotę lub element wszelkich problemów Azji Centralnej. Dwie rzeki, Amu Daria i Syr Daria, stanowią 90 % zasobów rzecznych całego tego regionu, obejmującego poza pięcioma byłymi. republikami sowieckimi (Kazachstan, Turkmenistan, Uzbekistan, Tadżykistan i Kirgizja) również północną część Afganistanu. Mogą one jednak mieć znaczenie też dla Iranu i Pakistanu. W tym dorzeczu rozwijała się cywilizacja równie wcześnie i równie dynamicznie, co między Eufratem i Tygrysem, dlatego śmiało można byłoby ten region nazwać środkowoazjatycką Mezopotamią.

W czasach sowieckich stworzono w miarę sprawnie funkcjonujący system, w którym Kirgizja i Tadżykistan spełniały niejako służebną rolę wobec - przede wszystkim - Uzbekistanu. Zadaniem tych dwóch republik górnego biegu obu rzek (w Kirgizji chodzi o rzekę Naryn, tworzącą w uzbeckiej części Doliny Fergany Syr Darię, a w Tadżykistanie o Wachsz i Pandż łączące się w Amu Darię na tadżycko-afgańskiej granicy), było gromadzenie wody zimą i spuszczanie jej latem, tak by umożliwiać nawadnianie pól bawełny znajdujących się głównie w Uzbekistanie.

W zamian Uzbekistan dostarczał Kirgizji i Tadżykistanowi energię elektryczną i gaz. System nie był jednak doskonały, o czym świadczy katastrofa ekologiczna w postaci wysychającego jeziora Aralskiego, za co odpowiedzialny jest nadmiernie rozbudowany system irygacyjny w Uzbekistanie. Natomiast w latach 80-tych władze sowieckie zaczęły myśleć o energetycznym wykorzystaniu górnego biegu Amu Darii i Syr Darii. Wtedy właśnie powstały projekty budowy gigantycznych tam Kambarata w Kirgizji, na rzece Naryn i Rogun w Tadżykistanie, na rzece Wachsz.

Kluczowa pozycja Uzbekistanu w Azji Centralnej

Ukształtowanie terenu obu republik komplikuje ich wewnętrzną, logistyczną spójność. Północna część Kirgizji zależna jest logistycznie (połączenie gazociągowo-ropociągowe, kolejowe i drogowe) od Kazachstanu, podczas gdy południowa (kirgiska część Doliny Fergany), oddzielona górami Alatau (przełęcze drogowe znajdują się na poziomie ponad 3 tys. km), połączona jest z resztą świata poprzez uzbecką część Doliny Fergany.

Tadżykistan podzielony jest natomiast na trzy części – północ (tadżycka część Doliny Fergany), również połączona jest z uzbecką Doliną Fergany, podczas gdy południe – z rejonem Samarkandy w Uzbekistanie. Trzecia część, Pamir, jest w zasadzie odizolowana od świata, choć rozwój wydarzeń w ostatnim czasie zachęcił Chiny do zmiany tegoż stanu rzeczy. Kirgizja i Tadżykistan nie posiadają przy tym granicy z Federacją Rosyjską, mają ją natomiast z Chinami, a Tadżykistan również z Afganistanem, co wiąże się obecnie z realnymi zagrożeniami, ale potencjalnie też daje nowe możliwości tranzytowe.

Ten dość długi wstęp jest niezbędny dla zrozumienia systemu zależności w Azji Centralnej. Widać wyraźnie strategiczną rolę Uzbekistanu, który posiadając znaczne złoża gazu, jest największym producentem tego surowca w Azji Centralnej (13 miejsce na świecie), choć jako eksporter ustępuje Turkmenistanowi (wynika to z sześciokrotnie mniejszej populacji). Determinuje to nie tylko jego pozycję regionalną, ale i międzynarodową w szerszym rozumieniu. Tranzytowo nie jest on też uzależniony od jednej drogi. Obecnie uzbecki gaz płynie przede wszystkim przez Kazachstan do Rosji i Chin (razem z turkmeńskim), może jedna płynąć też w drugą stronę – przez Turkmenistan może zostać włączony do projektu Nabucco i w ten sposób płynąć do Europy. Chiny chcą też by powstał kolejny gazociąg, omijający Kazachstan, który przechodziłby właśnie przez Tadżykistan i Kirgizję do chińskiego Xiniangu.

W wymiarze regionalnym, dzięki położeniu Kirgizji i Tadżykistanu, Uzbekistan może wywierać na nie presję, stosując blokadę. Po rozpadzie ZSRR zarówno Uzbekistan, jak i Kazachstan, wprowadziły rynkowe stawki na dostarczane do Tadżykistanu i Kirgizji gaz i ropę. Obecnie zresztą ani Tadżykistan ani Kirgizja nie dostają w ogóle tych surowców od Uzbekistanu (jedynie do północnej Kirgizji gaz dochodzi z Kazachstanu).Jedyne połączenia kolejowe łączące Tadżykistan z innymi krajami, w tym Rosją, prowadzą przez Uzbekistan, a cztery lata temu Uzbekistan zdemontował jedna z linii kolejowych po dość tajemniczym ataku terrorystycznym (wg. Tadżyków był to uzbecki sabotaż). Południową Kirgizję natomiast Uzbekistan pozbawił gazu po tym, jak Rosjanie przejęli w 2013 r. za kwotę 1 usd zadłużony Kyrgyzgaz – kirgiski monopol gazowy.

Obraz ten nie byłby jednak pełny bez uwzględnienia czynnika demograficznego i politycznego. Tu również pozornie widać dominację Uzbekistanu, który jest najliczniejszą środkowoazjatycką republiką b. ZSRR z 28 mln mieszkańców, podczas gdy Tadżykistan ma 8 mln a Kirgizja – 5,5 mln.  Również porównanie PKB i dochodu per capita wypada niekorzystnie dla Tadżykistanu i Kirgizji choć faktyczny poziom życia nie różni się tak znacznie (główna różnica dotyczy problemów z dostępem do elektryczności).

Zarówno Kirgizja jak i Tadżykistan znajdują się w ścisłej orbicie wpływów rosyjskich, należą do Wspólnoty Niepodległych Państw i związanej z nią Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym, a Kirgizja od sierpnia 2015 r. też do Euroazjatyckiej Wspólnoty Gospodarczej. Uzbekistan natomiast, podobnie jak Turkmenistan, znacznie ochłodził swe relacje z Rosją, czego wyrazem jest zarówno przejście na alfabet łaciński, wprowadzenie do szkół języka angielskiego zamiast rosyjskiego (jako obcego), jak i zgoda na obecność wojsk NATO na swoim terytorium (niemiecka baza w Termez). Wbrew pozorom ma to jednak znacznie mniejszy wpływ na sytuację geopolityczną regionu, niż mogłoby się to wydawać.

Wynika to m.in. z tego, że mimo wszystko dla Rosji Uzbekistan pozostaje ekonomicznie ważniejszym partnerem niż dwie górskie republiki, formalnie ściślej z nią związane. Ponadto mimo powszechnej prorosyjskości Tadżyków i Kirgizów (poza częścią inteligencji), znajomość języka rosyjskiego wśród młodego pokolenia Tadżyków jest tylko niewiele lepsza, niż wśród Uzbeków, co spowodowane jest tym, iż po rozpadzie ZSRR wszyscy Rosjanie stamtąd wyjechali. Natomiast rosyjska telewizja jest powszechnie oglądana we wszystkich tych republikach, nawet przez tych, którzy nie władają dobrze językiem rosyjskim.

Perspektywa tadżycka – Uzbekistan sztucznym tworem

Z perspektywy Tadżyków cała ta sytuacja wygląda jednak całkowicie inaczej. Nie bez podstaw twierdzą, iż faktycznie to oni są najliczniejszym narodem Azji Centralnej, gdyż połowa mieszkańców Uzbekistanu to Tadżycy, a tereny Buchary i Samarkandy są ich zarówno historycznie, jak i demograficznie. Ma to dość duże znaczenie, bo zdaniem wielu obecne granice w Azji Centralnej nie są wcale wieczne (zwłaszcza, że setki kilometrów nie są zdelimitowane i regularnie dochodzi do konfliktów przygranicznych). Ponadto jest to czynnik, z którym Uzbekistan musi się liczyć w razie wojny, a to właśnie prezydent Uzbekistanu Islam Karimow groził wojną Kirgizji i Tadżykistanowi, przy czym powodem są projekty Rogun i Kambarata. Tadżykistan ma też unikatową w regionie pozycję, jeśli chodzi o tradycję państwowości, sięgającą czasów poprzedzających perskie Imperium Achemenidzkie (VII – IV w. p. n.e.) i trwającą do pocz. XI w. n.e. (podpój Imperium Samanidów przez Turków).

Warto też dodać, że język tadżycki jest w zasadzie dialektem farsi (irańskiego), co też ma wpływ na współczesne relacje międzynarodowe Tadżykistanu. Radziecka geografia polityczna Azji Centralnej oparta była na zasadzie „dziel i rządź” i dlatego Tadżykistan został pozbawiony Buchary i Samarkandy, a na terenie Kirgizji stworzono pięć enklaw uzbeckich i dwie tadżyckie (przy czym jedna z nich jest na niektórych mapach połączona z Tadżykistanem, co wiąże się z problemem delimitacji granicy). Stalin kazał również tak budować linie kolejowe i drogi, by przechodziły raz przez jedną raz przez drugą republikę, tworząc kolejne zarzewie konfliktu, jednak ten problem w dużym stopniu został już pokonany przez przebudowę tych szlaków.

Tadżycy twierdzą, iż naród uzbecki jest sztuczną inwencją sowiecką i nigdy wcześniej nie istniał. Uzbekistan wprawdzie nawiązuje historycznie do Imperium Timurydzkiego oraz emiratów powstałych z jego rozpadu (Chiwy, Samarkandy i Buchary), a sama nazwa pochodzi od imienia jednego z mongolskich władców z XIV w., ale jest to dość kontrowersyjne, zważywszy na to, iż zarówno Timur, jak i Czyngis-chan, stworzyli organizmy państwowe o  znacznie szerszym zasięgu. Natomiast Emirat Buchary, podbity przez ZSRR dopiero w 1924 r., obejmował nie tylko tereny Buchary w dzisiejszym Uzbekistanie, ale też południową część Tadżykistanu, z częścią Pamiru i tadżyckiej części Afganistanu, a językiem panującym w emiracie był tadżycki, a nie uzbecki.

W Uzbekistanie nawiązanie do Timura jest dość oczywiste zważywszy, że wszędzie stoją jego pomniki, a stolica Imperium Timurydzkiego – Samarkanda, jest turystyczną wizytówką Uzbekistanu. Natomiast odpowiedzią Tadżykistanu na „uzbeckiego” Timura jest niewątpliwie tadżycki Ismail Somoni. Podkreślanie irańskiej spuścizny Tadżykistanu było zresztą już obecne w ZSRR, jednak Ismail Somoni to już inwencja obecnego prezydenta Emomali Rahmona (rządzącego od 1992 r.). Złośliwi twierdzą, iż wizerunek Ismaila, twórcy odrodzonej potęgi tadżyckiej w IX w., przypomina twarz obecnego prezydenta. W każdym razie, na centralnym placu Duszanbe wyrasta gigantyczny, złoty pomnik tego władcy, za którym znajduje się mapa Imperium Samanidzkiego o imponująco rozległych granicach.

Jeszcze ciekawiej wygląda to w Chodżandzie (drugim pod względem wielkości mieście Tadżykistanu), gdzie złoty Ismail kilka miesięcy temu wyrugował z cokołu największego w Azji Centralnej Lenina. Wodza rewolucji przesunięto do parku daleko za miasto, gdzie pozostaje niewidoczny, a średniowieczny, tadżycki szach góruje teraz nad miastem. Mieszkańcy nie zareagowali jednak z entuzjazmem na tę zamianę, zwłaszcza że w jednej z pobliskich wiosek znajduje się wciąż pomnik Stalina (w uścisku z Gorkim) i łatwo można znaleźć  tu sympatyków Józefa Wissarionowicza. Nie byłoby jednak prawdą stwierdzenie, że Tadżycy nie są świadomi swej irańskiej przeszłości i nie odczuwają cywilizacyjnych związków z Iranem.

Woda i energia elektryczna – niedocenione bogactwa i polityczna siła

Sowiecka mentalność tkwi nie tylko wśród prostych ludzi, ale również na poziomie współczesnych, centralno azjatyckich elit, wciąż w dużym stopniu wywodzących się z tamtego systemu. Jednym z jej przejawów jest to, że do niedawna (a w części – nadal) woda i energia elektryczna nie była traktowana jako taki sam towar, jak na przykład gaz czy ropa. W Tadżykistanie kwestie tę można zresztą rozpatrywać w dwóch wymiarach: mikro i makro. W wymiarze mikro z trudem udaje się stopniowo przekonywać ludzi do tego, że od ściągalności opłat za wodę i energię elektryczną zależy jakość usług tj. w szczególności zapewnienie powszechnego i trwałego dostępu do czystej wody i energii elektrycznej.

Jeżeli chodzi o tę pierwszą kwestię to przestarzała, sowiecka infrastruktura wodociągowa, niekonserwowana przez rządy republik powstałych z rozpadu ZSRR, powodowała, że jeszcze nie dawno większość mieszkańców Doliny Fergany (podzielonej między trzy republiki) nie miała dostępu do czystej wody. Zważywszy na wspomniany wcześniej brak delimitacji granicy oraz problem enklaw, dostęp do wody był (i nadal jest) katalizatorem konfliktów i wzajemnej niechęci Uzbeków, Kirgizów i Tadżyków (w rejonach przygranicznych), co w 2010 r. zaowocowało pogromem Uzbeków w kirgiskim Osz.

Warto podkreślić, iż poprawa sytuacji w ostatnich latach jest niemal wyłączną zasługą Unii Europejskiej i prowadzonych przez nią programów pomocowych, współpracy z innymi instytucjami europejskimi, takimi jak Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju, wreszcie programów pomocowych państw członkowskich UE, w tym Polski. Polski MSZ sfinansował m.in. modernizację sieci wodociągowej w rejonie spitameńskim w Dolinie Fergany, zapewniając czystą wodę tysiącom ludzi, pozbawionych jej od 25 lat.

Nieco inaczej wygląda sytuacja z energią elektryczną. Jeszcze na przełomie 2006/2007 r. mroźna zima spowodowała masowe zgony, zwłaszcza dzieci, w wiejskich regionach Tadżykistanu. O ile bowiem niskie zapotrzebowanie na elektryczność latem powoduje wtedy nadwyżkę energii, o tyle zimą, zwłaszcza gdy mróz uniemożliwia produkcję energii wodnej, panuje deficyt. W ZSRR był on pokrywany przez Uzbekistan, na którego terenie funkcjonują elektrociepłownie. Gdy jednak Uzbekistan wprowadził stawki rynkowe, to zarówno Tadżykistan, jak i Kirgizja, postanowili rozwinąć swą infrastrukturę hydroelektryczną. Uzbekistan zareagował wręcz histerycznie, twierdząc że doprowadzi to do zniszczenia systemu irygacyjnego uzbeckich pól bawełny.

Początkowo zastrzeżenia miał też Turkmenistan, jednak nigdy nie artykułował ich w taki sposób, jak Uzbekistan. W odniesieniu do kirgiskiej Kambaraty negatywnie odniósł się też Kazachstan. Jednak o ile Tadżycy i Kirgizi powszechnie popierają budowę Kambaraty i Rogunu (choć wielu nie wierzy w realność finalizacji tych projektów), o tyle wielu mieszkańców Uzbekistanu (zwłaszcza etnicznych Tadżyków) nie podziela zastrzeżeń swoich władz. Niewielu Tadżyków rozumie jednak w pełni znaczenie geopolityczno-ekonomiczne zapory Rogun. W przypadku Kambaraty nie ma to już znaczenia, gdyż Rosja oszukała Kirgizów, pogrążając ten projekt.

Siła tadżyckiej wody

Projekty hydroenergetyczne w Tadżykistanie można podzielić na dwie kategorie: z jednej strony duże hydroelektrownie oparte na zaporach, z drugiej – hydroelektrownie wykorzystujące naturalny bieg rzeki. To drugie rozwiązanie dotyczy jednak w zasadzie tylko Pamiru (choć istnieją też projekty stworzenia bardzo małych hydroelektrowni w tadżyckiej części Doliny Fergany). Od kilku lat na rzece Pańdź i jej dopływach takie hydroelektrownie buduje Agha Khan Development Network - AKDN (instytucja stworzona przez duchowego przywódcę pamirskich ismaelitów – Agha Khana) w ramach Pamir Energy, firmy opartej na partnerstwie publiczno-prywatnym. Za czasów sowieckich Pamir miał energię elektryczną z generatorów na mazut, ale po rozpadzie zabrakło paliwa.

Jeszcze w czasach ZSRR stworzono też projekt małych hydroelektrowni o nazwie Pamir, ale nie zdążono tego zrealizować i dopiero AKDN sięgnęło po ten pomysł i wybudowało, przy współpracy m.in. z Bankiem Światowym i rządem Szwajcarii, osiem hydroelektrowni o łącznej mocy 36 MW (największa ma 28 MW). Przez 25 lat ich właścicielem jest AKDN, a potem mają one przejść na własność państwa. Dzięki tym elektrowniom 85 % mieszkańców Pamiru ma prąd 24 godziny na dobę przez cały rok, a nadwyżki są sprzedawane mieszkańcom afgańskiej części Górnego Badachszanu (10 tys. domów). Istnieją też plany rozszerzenia tego eksportu na inne części Afganistanu i część Pakistanu.

Góry uniemożliwiają natomiast podłączenie Tadżykistanu właściwego, gdzie zimą (poza głównymi miastami) energia elektryczna dostępna jest przez tylko trzy godziny rano i pięć godzin wieczorem. Dotychczas AKDN wydal na ten projekt 40 mln usd, natomiast w planach jest budowa znacznie większej elektrowni, o mocy 250 MW, jednak  potrzeba na to 250 mln dolarów, a wobec niestabilności politycznej Afganistanu są wątpliwości, czy inwestycja ta się zwróci.

Innym elementem związanym z eksportem tadżyckiej i również kirgiskiej energii elektrycznej jest projekt CASA-1000, wspierany m.in. przez Bank Światowy i Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju (wspierający również inne projekty modernizacji infrastruktury przesyłowej w Pamirze).Dzięki temu projektowi będzie można eksportować co najmniej 1000 MW nadwyżki elektrycznej z górskich republik do Afganistanu i Pakistanu, ale jego realizacja stanie się dodatkowym argumentem za budową Rogunu i Kambaraty i dlatego Uzbekistan próbuje zablokować także i ten projekt.Warto dodać, iż o ile ściągalność opłat za energie elektryczną w Tadżykistanie kształtuje się na poziomie 50 %, to w Pamirze jest to 98 %, mimo że opłaty tam są wyższe. AKDN tłumaczy to wyższą jakością usług, pewnością stałego dostępu do prądu i tym, że w początkowym okresie rząd Szwajcarii subsydiował projekt. 200 kw na dom miesięcznie było darmowe, co nauczyło ludzi oszczędności, pojęcia nieznanego w ZSRR.

Inaczej sytuacja wygląda z zaporami, które stanowią obecnie jedyną opcję zasilania w energię elektryczną Tadżykistanu poza Pamirem. Największą tadżycką hydroelektrownią w okresie sowieckim był Nurek o wysokości 300 m i mocy 3 tys. MW. W latach 2009–2011 w Tadżykistanie otwarto dwie kolejne hydroelektrownie – Sangtuda-1 (670 MW)  i Sangtuda-2 (220 MW), które miał zbudować Iran i eksploatować je przez 12 lat, po czym miały one przejść na własność Tadżykistanu. Rosja wywarła jednak presję na Iran, by wycofał się z Sangtudy-1 i przejęła ten obiekt w ramach umowy: w zamian za niejasne rozliczenia otrzymała ona 75 % udziałów za darmo.W ramach tej samej umowy w Tadżykistanie powstała największa rosyjska baza wojskowa w Azji Centralnej – stacjonuje tam obecnie około 5000 żołnierzy plus około 400 „doradców wojskowych” w Pamirze. Rosja nie płaci przy tym za to Tadżykistanowi ani rubla.

Rogun – projekt, który może zmienić wszystko w Azji Centralnej

Zapora Rogun jest jednak projektem o znacznie większym rozmiarze. Ma być to jedna z największych tam na świecie – o wysokości 335 m oraz wydajności 3600 MW.Według specjalistów, Rogun jest projektem ekonomicznym tylko do 265 m, jeżeli chodzi o wysokość zapory, (i na taką wysokość Uzbekistan się zgadza), a powyżej jest już projektem politycznym.

W 2012 r. Bank Światowy rozpoczął pracę nad analizą, która miała zweryfikować zarówno zastrzeżenie Uzbekistanu, jak i ekonomiczną opłacalność Rogunu. Głównym problemem Tadżykistanu z budową tego obiektu jest bowiem brak środków i inwestora – potrzeba 3 mld usd. Opublikowany w 2014 r. raport Banku Światowego był pozytywny dla projektu Rogunu, jednak nie pociągnął za sobą, wbrew oczekiwaniom Tadżyków, deklaracji tej instytucji o partycypacji finansowej. Uzbekistan natomiast od razu odrzucił ustalenia Banku Światowego.

Tadżycy w odpowiedzi na protesty Uzbekistanu oparte na tezie zabrania Uzbekistanowi wody, podkreślają, iż obecnie wykorzystują zaledwie 5 % swojej części wód Amu Darii, zgodnie z międzynarodowymi porozumieniami w tej sprawie. Ponadto faktem jest też, że system irygacyjny Uzbekistanu jest przestarzały, oparty na kanałach i zbiornikach retencyjnych, co powoduje nadmierne zużycie. Tymczasem władze Uzbekistanu nie robią nic, by zmodernizować ten system, w szczególności zaś zastąpić go systemem opartym na zraszaniu. Wg Tadżykistanu zapora Rogun może też lepiej regulować nawadnianie. To, oczywiście, wymagałoby dobrych relacji uzbecko-tadżyckich. Tadżykistan wprawdzie zaproponował międzynarodowy nadzór nad regulacją spuszczania wody w Rogunie, ale Uzbekistan to odrzucił.

Według Tadżyków przyczyną takiego stanowiska Uzbekistanu jest to, że nie chce on utracić swej wiodącej roli w Azji Centralnej, którą uzyskał w czasach ZSRR. Tymczasem energetyczne wykorzystanie wody przez Tadżykistan może znacznie zmienić pozycję ekonomiczną, a przez to i międzynarodową tego kraju. Nie ulega bowiem wątpliwości, że dzięki projektowi CASA-1000 Tadżykistan (a być może też Kirgizja) zacznie sprzedawać prąd Afganistanowi i Pakistanowi. Dlatego Uzbekistan sprzeciwia się też projektowi CASA-1000, zwłaszcza, że może to zagrozić jego elektrociepłowniom, w których produkcja energii jest droższa niż w przypadku elektrowni wodnych. Tadżykistan dzięki energetycznemu rozwojowi mógłby również rozwinąć swój przemysł (przede wszystkim wydajność produkcji w fabryce aluminium). Ponadto istnieją też projekty sprzedaży tadżyckiej wody (m.in. z jeziora Sarez – zbiornika powstałego w wyniku trzęsienia ziemi i grożącego zalaniem znacznej części Azji Centralnej) do Iranu i Turkmenistanu.

Czy Rogun stanie się bronią masowego rażenia?

To jednak tylko część prawdy dotyczącej Rogunu. Międzynarodowy nadzór w sytuacji konfliktu może się bowiem okazać nieskuteczny, a stosowanie wody jako narzędzia nacisku widać w mniejszej skali na przykładzie niszczenia infrastruktury wodociągowej w ramach konfliktów przygranicznych. Tymczasem w okresie 12 lat, jakie będą potrzebne na napełnienie roguńskiego zbiornika wodnego, wystarczy w okresie letnim zaprzestanie spuszczania wody przez zaledwie tydzień, by zniszczyć całkowicie roczny plon bawełny w uzbeckim dorzeczu Amu Darii.

Później zresztą odpowiednie manipulacje, przykładowo nadmierne spuszczanie wody zimą lub blokowanie jej latem, mogą również wywoływać susze i powodzie w Uzbekistanie. Tadżykistan zyskałby w ten sposób broń masowego rażenia, istną bombę „W”. Oczywiście, tak jak posiadanie broni atomowej nie determinuje jej użycia, tak i w tym wypadku nie musiałoby do tego dojść. Zwykle jednak przewaga tego rodzaju uzyskana przez jedną ze stron prowadzi do totalnej zmiany regionalnego układu sił.

Nie dziwi zatem, że inwestorzy nie garną się do wsparcia takiego projektu. Wydawałoby się, że szczególne relacje tadżycko- (i kirgisko-) rosyjskie, a także prozachodnia (w wymiarze geopolityczno-ekonomicznym) orientacja Uzbekistanu, mogłyby skłaniać Kreml do wsparcia tego projektu. Politykę Rosji najlepiej jednak odzwierciedla przypadek Kambaraty, gdzie przed wejściem Kirgizji do Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej Moskwa jeszcze w 2012 r. obiecała Kirgizom sfinansowanie tego projektu, po czym w grudniu ub. r. wycofała się z tej obietnicy zostawiając Biszkek na lodzie. Przyczyną nie był bynajmniej wyłącznie brak pieniędzy, ale również nacisk Kazachów i Uzbeków, którzy - mimo wszystko - są dla Rosji ważniejszym partnerem. Rosji m.in. zależy na tym by Uzbekistan eksportował swój gaz przez Rosję a nie w ramach projektu Nabucco do Europy, czy też w ramach nowych projektów tranzytowych do Chin. Ponadto Rosja nie jest zainteresowana wybuchem konfliktu zbrojnego o wodę w Centralnej Azji.

Po pierwsze dlatego, że nie ma w tym żadnego interesu, po drugie – zmusiłoby to Rosję do udzielenia pomocy Kirgizji i Tadżykistanowi w ramach Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym, a to oznacza koszty. Rosja tymczasem zaangażowana jest już w dwa konflikty – w Syrii i Ukrainie, a być może wkrótce zaangażuje się w odnowienie konfliktu azersko-armeńskiego w ramach swej konfrontacji z Turcją (chodzi o zablokowanie kaspijsko-kaukaskiej drogi zaopatrzenia Turcji w gaz). W przypadku Rogunu, w 2004 r. należący do Olega Deripaski Rusal chciał zrealizować projekt, przejmując jednak na własność nie tylko Rogun, ale również tadżycką fabrykę aluminium, ponadto budując tamę o wysokości tylko 265 m. Wojna w Azji Centralnej zwiększyłaby też zagrożenie przenikania terroryzmu z Afganistanu i erupcji dżihadyzmu w regionie stanowiącym pod tym względem „miękkie podbrzusze” Rosji. Ponadto rosyjski system zarządzania powoduje, że kontrolowana przez Rosjan Sangtuda jest deficytowa z powodu mizernej ściągalności opłat. Narastający dług może zresztą przydać się Rosji do kolejnych politycznych nacisków.

Umiarkowane zainteresowanie Europy środkowoazjatycką czystą energią

Teoretycznie hydroelektrownie powinny spotykać się z poparciem Unii Europejskiej, tak bardzo podkreślającej konieczność stawiania na energię odnawialną i walki z ociepleniem klimatu. Zgodnie z tą logiką UE powinna więc dążyć do tego, by tadżyckie i kirgiskie elektrownie wodne zastąpiły stare uzbeckie elektrownie cieplne jako źródło energii w Azji Centralnej. Tak się jednak nie dzieje z przyczyn politycznych – Europa jest zainteresowana gazem uzbeckim, a Tadżykistan jest zbyt daleko, by stanowił ważny element dla europejskich planów handlowych. Warto jednak podkreślić, że Europa przynajmniej realizuje w Tadżykistanie i Kirgizji szereg programów pomocowych, zwłaszcza nastawionych na rozwiązywanie konfliktów przygranicznych, poprawę jakości wody pitnej, rozbudowę i modernizację sieci transmisji elektrycznej i budowę małych hydroelektrowni. Tymczasem Rosja stara się maksymalizować zależność polityczno-gospodarczą Azji Centralnej od  Rosji, niewiele dając w zamian.

Determinacja Tadżykistanu by wybudować Rogun jest jednak tak duża, że być może jakoś uda mu się znaleźć środki i to tak, by zachować kontrolę nad projektem. Z budżetu odkładane jest corocznie 150 mln usd, co wobec 3 mld niezbędnych na budowę nie jest jednak wystarczające. Po opublikowaniu raportu Banku Światowego wznowiono prace nad tą budową, a niektórzy tadżyccy analitycy twierdzą, że przez Bank Światowy zmarnowano trzy lata, które pogłębiły zależność Tadżykistanu od Rosji i zwiększyły zagrożenie włączenia Tadżykistanu do Euroazjatyckiej Unii Ekonomicznej.

Witold Repetowicz

Analiza powstała w rezultacie wyjazdu studyjnego do Tadżykistanu, Uzbekistanu i Afganistanu, w ramach projektu realizowanego przez Związek Stowarzyszeń Grupa Zagranica „Wizyty studyjne dla dziennikarzy” w ramach projektu „World-wise Europe: A more coherent Europe for a Fairer World” współfinansowanego przez Komisję Europejską.

 

Reklama
Reklama

Komentarze