Reklama

Gaz

Bloomberg: Porzucenie Nord Stream 2 przez Niemców jest nieuniknione

Fot. Αλέξης Τσίπρας Πρωθυπουργός της Ελλάδας / Flickr
Fot. Αλέξης Τσίπρας Πρωθυπουργός της Ελλάδας / Flickr

Choć oficjalne stanowisko Niemiec w sprawie rurociągu Nord Stream 2 nie uległo zmianie, to kwestią czasu wydaje się porzucenie tego kontrowersyjnego projektu - uważa Andreas Kluth z Bloomberga.

Autor publikacji zauważa, że „amerykański” (jego zdaniem) pogląd na budowę Nord Stream 2 podzielają „prawie wszyscy” -  Parlament Europejski, Polska, Ukraina, Łotwa, Litwa oraz Estonia. Sceptycyzm wobec projektu wyrażali także ważni przedstawiciele francuskiego życia publicznego.

"Paliwem" dla przeciwników kontrowersyjnego gazociągu stała się w ostatnim czasie sprawa Aleksieja Nawalnego - od próby otrucia, przez skazanie, aż po tysiące osób represjonowanych za pokojowe wyrażanie solidarności z liderem rosyjskiej opozycji.

Reklama
Reklama

W tym kontekście niepokojąco może wyglądać niemiecki upór, warto mieć jednak na uwadze, że stoją za nim przede wszystkim dwie siły polityczne. Są to Lewica  oraz znacznie ważniejsi w tej układance Socjaldemokraci z SPD. Obydwie mają tradycje antyamerykańskie i rusofilskie.

Trzecia z lewicowych partii w Niemczech - Zieloni - odnalazła (jak pisze Kluth) swój „moralny i geostrategiczny kompas”. Przejawia się to w apelach jej liderów o zatrzymanie projektu, jako szkodliwego na wielu płaszczyznach.

Felietonista Bloomberga uważa, że obecnie Angela Merkel popiera Nord Stream 2 tylko ze względu na chęć utrzymania „kruchego pokoju” w koalicji rządowej - którą współtworzą wspomniani Socjaldemokraci. Warto mieć jednak na uwadze, że to partnerstwo potrwa zapewne tylko do września, kiedy to odbędą się nowe wybory. Najbardziej prawdopodobny, zdaniem Klutha, scenariusz zakłada, że u władzy pozostaną wprawdzie Chadecy, ale tym razem w koalicji z Zielonymi. A to będzie oznaczało poważne problemy dla NS2.

Autor stawia hipotezę, że Angeli Merkel odpowiada obecny stan zawieszenia, który pomaga „utrzymać Putina w ryzach, ponieważ musi martwić się o 11,4 mld dolarów, które dosłownie zatopił pod Morzem Bałtyckim”. Jest to też przydatne narzędzie w negocjacjach z nową amerykańską administracją. Niemiecka kanclerz ma wierzyć, że przyjdzie moment, w którym nowy konserwatywno-zielony rząd ogłosi, że „ten rurociąg nigdy nie powinien zostać zbudowany i nigdy nie będzie zawierał niczego poza powietrzem”.

Reklama

Komentarze

    Reklama