Reklama

Ministerstwo Energii nie ma pomysłu na to, jak wybawić z opresji polskie górnictwo węgla kamiennego. I stwierdzam to z prawdziwym smutkiem. Miałam bowiem nadzieję, że skoro przez cały ubiegły rok był czas na krytykowanie planu dla Kompanii Węglowej, to był też czas na przygotowanie swojego. Lepszego. Niestety. Ba, nie udaje się nawet realizować przejętego od poprzedników planu dla KW. A o planach dla innych spółek węglowych (a raczej ich braku, bo wyprzedaż majątku to nie jest żadne rozwiązanie) nawet nie wspomnę.

W Kompanii po dymisji Krzysztofa Sędzikowskiego mam deja vu. Jego poprzednik, Mirosław Taras, też miał tam dokonywać rewolucji. Co z tego, skoro ani jeden, ani drugi nie mieli tak naprawdę zgody „góry”, czyli państwowego właściciela, na podejmowanie radykalnych działań? Ostatnio widać to było w momencie, gdy ex już prezes Kompanii wycofał się z zerwania porozumienia za stroną społeczną, na mocy którego górnicy z Kompanii Węglowej w nowej Polskiej Grupie Górniczej mieli mieć gwarancję pracy i płacy na dotychczasowych zasadach przez rok. Prezesa już nie ma, jest nowy, ale kłopoty nie zniknęły. Gorzej. Mam wrażenie, że mogą być za chwilę jeszcze większe.

Rząd, który ma na głowie Trybunał Konstytucyjny i inne bardzo ważne polityczne rzeczy nie będzie sobie przecież dokładał kłopotów jakimś tam górnictwem i jakimiś tam górnikami, którzy mogliby narobić rabanu. Dlatego trzeba sprawę załagodzić. Jak?

W poniedziałek w Kompanii kolejna tura negocjacji. Związkowcy nie ustąpią, ani na milimetr. Dlatego rząd zgodzi się na wszystko, byle mieć tylko spokój. Następnie zmusi spółki energetyczne do objęcia udziałów w PGG (0,3 mld zł ma wyłożyć PIR, 1,2 mld zł energetyka) i tzw. Nowa KW pewnie powstanie. Z nowym szyldem i starymi problemami, bo 1,5 mld zł nie pójdzie na żadne inwestycje, tylko zostanie przejedzone, skoro nie będzie żadnych zmian kosztów pracy etc., a w PGG będzie tyle samo kopalń, ludzi, wypłat i dodatków jak w KW. Przyjdzie rok 2017 i...? No właśnie, kto wtedy będzie zasypywał tę wielką węglową dziurę? Oczywiście energetyka. Choć jej mniejszościowi akcjonariusze będą może próbować skarżyć zarządy za działanie na niekorzyść spółki. Co to da? Pewnie kolejna przecenę energetycznych aktywów na giełdzie.

Pytanie tylko, co na to wszystko powie Bruksela, która bacznie przygląda się działaniom Polski w sektorze węglowym. Komisja Europejska ma przedłożony plan restrukturyzacji Kompanii uwzględniający cięcia kosztów. Jeśli nie zostanie wdrożony, a w PGG zainwestują tylko państwowe firmy – może być ciekawie...

No i wreszcie banki. BNP Paribas czy BZ WBK mogą próbować pozbyć się balastu długów Kompanii i uszczęśliwić nimi banki polskie. A te niewątpliwie nie mogą się tego doczekać. Porozumienie z bankami obowiązuje w Kompanii do końca kwietnia. Co potem? Nie wiadomo.

Banki to również zmora Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Jeśli się z nimi nie porozumie, może stanąć przed koniecznością wcześniejszego wykupu obligacji (cały program opiewał w sumie na ok. 1,2 mld zł). A to ją po prostu zabije.

Wydaje się jednak, że politycy zupełnie nie zdają sobie sprawy z powagi sytuacji. W Kompanii 4 marca negocjacje ze stroną społeczną przerwano aż do 14 marca. Jeżeli ktoś naprawdę wierzy w to, że w najbliższym czasie naprawdę nie dojdzie do zamykania (wygaszania, likwidacji, wyciszania – jak kto tam sobie chce to nazywać) części kopalń, to z całego serca gratuluję mu fantastycznego poczucia humoru. Bo ja w to już po prostu nie wierzę.

Zobacz także: Wyniki audytu w KW opóźnione

Zobacz także: Pszczyna nie chce prywatnej kopalni

Reklama
Reklama

Komentarze