Już na początku lutego pisałam na Twitterze, że strata netto JSW za 2015 r. po dokonaniu odpisów może wynieść ok. 3 mld zł. W poniedziałek spółka zaprezentowała wyniki za IV kw. 2015 r. i wyniki za 2016 r. Strata netto ca cały ubiegły rok przekroczyła 3,14 mld zł w porównaniu do 657 mln zł straty w roku 2014. Decydujący wpływ na wynik miała oczywiście wartość odpisów, która wyniosła ok. 2 mld zł (odpisy dokonane w IV kw. 2015). Na koniec 2015 r. wartość aktywów JSW wynosiła 11,2 mld zł wobec 14,1 mld zł rok wcześniej. Obecna kapitalizacja giełdowa spółki to ok. 1,2 mld zł.
Jednak w raporcie za IV kw. 2015 r. możemy znaleźć ważną informację, że w porównaniu do III kw. 2015 r. udało się ściąć koszty jednostkowe o 5 proc. (to naprawdę dobry wynik w tak krótkim czasie) i mimo bardzo trudnego rynku węgla koksowego (JSW jest jego największym producentem w UE) utrzymać niezłą cenę tego paliwa. W całym 2015 r. przychody grupy w porównaniu do 2014 r. wzrosły o ponad 100 mln zł.
Jeśli JSW nie dojdzie do porozumienia z bankami – sytuacja wydaje się przesądzona. Każdy z obligatariuszy ma prawo zażądać wówczas wcześniejszego wykupu obligacji. A wartość programu to ok. 1,2 mld zł – tyle, co giełdowa wycena JSW. Więcej tłumaczyć chyba nikomu nie trzeba...
Wtorek przyniósł jednak kolejną niepokojącą informację. Wszyscy pamiętamy, jak na jesieni 2015 r. ING Bank Śląski zażądał od JSW wcześniejszego wykupu obligacji, ponieważ nie wywiązała się z planu emisji. Gdyby JSW musiała wykupić papiery – ogłosiłaby bankructwo. Udało się jednak dojść do porozumienia zarówno z tym bankiem, jak i innymi. Tyle, że w porozumieniu Jastrzębska zobowiązała się, że do 29 lutego 2016 r. poczyni przygotowania m.in. do restrukturyzacji zadłużenia i przedstawi je bankom. Jednak 1 marca JSW poinformowała, że „nie wywiązała się z dotrzymania terminów wykonania niektórych działań, w szczególności polegających na przekazaniu obligatariuszom do dnia 29 lutego 2016 roku informacji na temat procesu dezinwestycji w odniesieniu do jednego z aktywów w związku z realizowanymi działaniami w zakresie restrukturyzacji zadłużenia finansowego JSW, oraz że prowadzi rozmowy z Obligatariuszami w celu przedłużenia terminu na wykonanie takich działań”.
Jeżeli banki wykażą anielską cierpliwość – może jeszcze się uda. Choć nie bardzo wiem, skąd JSW pozyska potrzebny jej niemal na cito 1 mld zł (200 mln zł może uda się pozyskać ze sprzedaży SEJ, ale te pieniądze pójdą na „czternastki” za 2016 r.).
Jeśli JSW nie dojdzie do porozumienia z bankami – sytuacja wydaje się przesądzona. Każdy z obligatariuszy ma prawo zażądać wówczas wcześniejszego wykupu obligacji. A wartość programu to ok. 1,2 mld zł – tyle, co giełdowa wycena JSW. Więcej tłumaczyć chyba nikomu nie trzeba...
A ten smutny wyścig w górnictwie trwa. W Kompanii Węglowej nie jest za wesoło. Choć zdymisjonowanego prezesa zastąpił prawnik, syndyk (sic!), to resort energii wciąż opowiada bajki o powstaniu Polskiej Grupy Górniczej. Tym razem minister Krzysztof Tchórzewski mówi, iż... powstanie ona do 30 czerwca! Jestem ciekawa, co na to „Ministerstwo Magii”. Albo „Ministerstwo Matematyki”. Zważywszy na to, że Kompania Węglowa ma pieniądze na wypłaty do końca kwietnia i do wtedy obowiązuje porozumienie z bankami, to jestem ciekawa, jak ma przetrwać maj i czerwiec. Zwłaszcza, że nie ma już możliwości zdobyć funduszy z przedpłat na węgiel (spółka sprzedała już nawet część tego, czego jeszcze nie wydobyła), a mechanizm pt. Węglokoks czy TF Silesia został już wykorzystany w 100 proc.
Na Twitterze spytałam, która ze spółek pierwsze ogłosi bankructwo. 39 proc. głosów dotyczyło JSW, 29 proc. KW, a 6 proc. KHW (26 proc. to „nie ma takiej opcji”).
Smutne to widowisko. Ale jak widać show must go on... Gorzej tylko, jak górnicy przestaną słuchać bajek i polityków, i związków zawodowych i wezmą sprawy w swoje ręce. Bo wtedy jednak proponowałabym zacząć się bać.
Zobacz także: Baca-Pogorzelska: Rosyjska ruletka w górnictwie. Kto zbankrutuje pierwszy?