Nie jest tajemnicą, że Jastrzębie ma gigantyczne kłopoty. A od czasu, gdy wcześniejszego wykupu obligacji zażądał ING Bank Śląski, to mamy długą ciszę przed burzą. JSW bowiem porozumiała się z bankami, a nawet ze związkowcami i wprowadziła spory program cięć, który w trzy lata ma dać 2 mld zł, niemniej jednak spółce na już brakuje ok. 1 mld zł. Zwłaszcza, że choć od tego roku nie będzie płacić „czternastki”, to tę za 2015 r. musi załodze wypłacić. I to wraz z ustawowymi odsetkami za zwłokę. To ok. 190 mln zł. Dużo. W tym celu spółka rozważała sprzedaż swej Spółki Energetycznej Jastrzębie grupie PGNiG Termika, o czym pierwsza informowała „Rz”.
W tej gazecie możemy również przeczytać, że szukając ratunku JSW może sprzedać kopalnię Krupiński oraz ruch Jas-Mos kopalni Borynia – Zofiówka – Jastrzębie. Komu? No jak to – energetyce, bo we wspomnianych wyżej zakładach JSW będąca największym w UE producentem węgla koksowego (baza do produkcji stali) wydobywa akurat węgiel energetyczny.
Zastanawiam się tylko, jak pojemną kieszeń ma ta szeroko rozumiana energetyka kontrolowana przez Skarb Państwa. Tauron został ubrany w upadającą kopalnię Brzeszcze. Enea po przejęciu kontroli w Bogdance ma pomóc w ratowaniu Katowickiego Holdingu Węglowego. PGNiG Termika ma kupić SEJ. No a przecież ktoś musi jeszcze uratować Kompanię Węglową, która potrzebuje praktycznie 2 mld zł, by planowana na jej bazie Polska Grupa Górnicza naprawdę mogła ruszyć.
Za każdym razem, gdy słyszę o angażowaniu energetyki w górnictwo zastanawiam się, jak pojemny może być ten worek bez dna. A przecież „na kłopoty Węglokoks” nie będzie w stanie uratować wszystkiego i wszystkich, choć może niektórym nadal się tak wydaje.
Jeśli JSW sprzedałaby Krupińskiego i Jas-Mos energetyce, to byłoby to wyłącznie przeniesienie problemu na innego właściciela. JSW jest spółką giełdową, ale pakiet kontrolny należy do Skarbu Państwa. A Tauron, Enea, Energa, PGE czy PGNiG Termika to również spółki kontrolowane przez państwo. Tak więc państwowy właściciel takim ruchem wcale nie rozwiązuje żadnego problemu, tylko zmienia mu tabliczkę z nazwą ulicy (dla zobrazowania – obecne Ministerstwo Energii to dawne Ministerstwo Gospodarki; zmieniła się nazwa i nazwisko ministra, ale wciąż jest to budynek przy pl. Trzech Krzyży w Warszawie).
Dlaczego ten państwowy właściciel był tak krótkowzroczny widząc, że perspektywy dla rynku węgla koksowego są jeszcze gorsze niż dla węgla energetycznego? Dlaczego ten państwowy właściciel wydał dwa lata temu zgodę na zakup przez JSW od Kompanii Węglowej za 1,5 mld zł kopalni Knurów-Szczygłowice wymagającej jeszcze kilkuset mln zł inwestycji? Dlaczego ten państwowy właściciel kieruje się interesem spokoju ze strony związków zawodowych, a nie ekonomiczną logiką? Nie potrafię znaleźć odpowiedzi na te pytania.
JSW faktycznie ma kłopoty z kopalnią Krupiński, ale rozwiązaniem problemu byłoby raczej przeniesienie jej do Spółki Restrukturyzacji Kopalń i likwidacja za pieniądze z budżetu państwa (dozwolona pomoc publiczna, której UE na pewno nie podważy). Podobnie jak nie wróżę sukcesu PGG z 11 kopalniami Kompanii, ponieważ przynajmniej 3 lub nawet 4 nadają się wyłącznie do SRK (m.in. Halemba, Pokój, Sośnica).
Górniczy kryzys się pogłębia. Przestajemy operować potrzebami kilkuset mln zł, coraz częściej mówimy o miliardach. Przypomnę: 2 mld zł dla Kompanii Węglowej, 1 mld zł dla JSW i ok. 0,5 mld zł dla KHW. Skąd? Naprawdę nie mam pojęcia.
Chyba, że ktoś podjął decyzję o dodrukowaniu pieniędzy, a ja o tym jeszcze po prostu nie wiem. Wiem za to, że na rynku mamy rocznie 10 mln ton węgla energetycznego za dużo. Ale o tym akurat zdaje się nikt nie myśli.
Zobacz także: Śląskie kopalnie rentowne w 2017 r.?
Zobacz także: Szydło stawia na węgiel, zamiast atomu