Reklama

Wywiady

Nie będzie komu budować atomu? Bechtel: istnieje ryzyko braku rąk do pracy [WYWIAD]

Autor. Pixabay

Niektóre kraje w regionie ruszają z dużymi projektami infrastrukturalnymi, polscy budowlańcy wyjeżdżają za granicę, więc sytuacja staje się wymagająca, istnieje ryzyko braku rąk do pracy – mówi przedstawiciel firmy Bechtel, która może odpowiadać za budowę polskiego atomu.

Reklama

Jakub Wiech: Czy Bechtel jest w stanie podołać harmonogramowi budowy polskiej elektrowni jądrowej?

Reklama

Ahmet Tokpinar, Wiceprezes i Dyrektor Generalny Nuclear Power, Bechtel: Tak, to możliwe. Harmonogram jest napięty, ale jest to osiągalne. Są oczywiście ryzyka związane ze zgodami ze strony regulatora i pozwoleniem na budowę, to są bardzo ważne działania angażujące pewne zewnętrzne podmioty. A warto podkreślić, że będzie to pierwszy raz, kiedy polski regulator zmierzy się z taką technologią. To jest zatem wyzwanie.

A co z ryzykiem w fazie budowy?

Reklama

To jest potężne przedsięwzięcie, przy którym zatrudnienie znajdzie około 10 tysięcy osób. I w tym tkwi też pewne zagrożenie związane z dostępnością i kwalifikacjami siły roboczej. To zawsze jest pewne ryzyko. Wpływ na to mają oczywiście projekty toczące się równolegle, np. odbudowa Ukrainy, która na pewno będzie agregować bardzo dużą liczbę ludzi z sektora budowalnego. Co więcej, niektóre kraje w regionie Europy Środkowej również ruszają z dużymi projektami infrastrukturalnymi, które mogą odsączyć polski rynek ze specjalistów. Polscy budowlańcy już teraz wyjeżdżają za granicę, więc sytuacja staje się wymagająca. Na to są rozwiązania, niemniej, istnieje ryzyko braku dostatecznej liczby rąk do pracy.

Czy rozwiązaniem jest import siły roboczej?

Bechtel zatrudnia przy budowie lokalnych pracowników, nie sprowadzamy ich, jak robią to inne firmy, które budują nie tylko elektrownie jądrowe, ale też ogromne osiedla kontenerowe dla sprowadzonych przez siebie specjalistów. Rozmawiamy już z najważniejszymi firmami budowalnymi w Polsce, będziemy przez nie pozyskiwać pracowników. Stosunkowo największym wyzwaniem jest adekwatność i dostępność siły roboczej.

Czyli może zdarzyć się tak, że renesans jądrowy w Europie spowolni realizację projektu elektrowni w Polsce?

To zależy od harmonogramu, od czasu podejmowania decyzji. Jeśli Polska sprawnie upora się z formalnościami, to może korzystać z szerszej dostępności siły roboczej, wyprzedzając np. projekt czeski. Na ten moment nie widzę w regionie konkurencyjnych przedsięwzięć, ale dobrze by było, żeby polski rząd podjął decyzję już tej jesieni.

Wzmożenie w kierunku atomu widzimy na całym świecie. Czy światowy przemysł jądrowy sobie z tym poradzi?

Myślę, że tak. Łańcuch dostaw krytycznych komponentów jest bardzo trwały, nie ma z nim problemów. Takie urządzenia, jak wytwornice pary czy turbiny są wytwarzane przez kilka podmiotów na całym świecie. Jedyny problem to ten z dostępnością siły roboczej.

Czy Bechtel weźmie udział w oferowanym przez Westinghouse centrum zaopatrzeniowym i inżynieryjnym?

Oczywiście. Już teraz działamy w Polsce. Spodziewam się, że zatrudnimy dodatkowych 700 osób, samych specjalistów, którzy nadzorować będą budowę. To nie będzie siła robocza, tylko wysokiej klasy inżynierowie, odpowiedzialni za stronę techniczną przedsięwzięcia.

Czytaj też

Czy jest tu szansa na wymianę doświadczeń?

Tak jest, w ten sposób działamy. Przynosimy nasz know-how i szkolimy ludzi na miejscu, tak żeby wyposażać ich w potrzebne kompetencje. W ten sposób polscy pracownicy będą mogli działać w projektach jądrowych np. w Czechach. Polska może tak rozwinąć bardzo silną regionalną bazę eksportu przemysłu jądrowego, która może zacząć brać udział w innych projektach jądrowych. Będziemy szkolić młodych polskich inżynierów, by nabierali doświadczeń i mogli pracować przy tych przedsięwzięciach.

Czyli Polska z technologicznego greenfieldu może stać się eksporterem rozwiązań jądrowych?

Tak, w Polsce już teraz działają przedsiębiorstwa, które brały udział w projektach jądrowych np. w Finlandii. Podkreślę jeszcze raz: nie idziemy w kierunku maksymalizowania amerykańskiego eksportu, wykorzystujemy lokalne zasoby. To nas różni np. od Francuzów czy Koreańczyków.

A czy Bechtel byłby w stanie współpracować z Francuzami czy Koreańczykami przy budowie polskiej elektrowni jądrowej?

Moim zdaniem to tylko zwiększa ryzyko, nie wnosi żadnej wartości dodanej do projektu, bo musieliby działać na nieznanej sobie technologii. Niemniej, to jest oczywiście decyzja polskiego rządu.

Dziękuję za rozmowę!

Reklama

Komentarze

    Reklama