Reklama

Wywiady

Kamiński, Wąsik i gra SMR-ami o wpływy w PiS. Szef OSGE oskarża służby o manipulację

Autor. GE Hitachi

Opinia ABW ws. SMR-ów była manipulacją i aktem politycznej walki koterii Mariusza Kamińskiego; projekt małych reaktorów padł jej ofiarą - mówi Rafał Kasprów, prezes OSGE.

  • OSGE (Orlen Synthos Green Energy) to powołana przez Orlen oraz Synthos firma, której celem jest budowa floty małych modułowych reaktorów jądrowych, czyli tzw. SMR-ów (ang. Small Modular Reactor). OSGE weszła w tym projekcie we współpracę z koncernem GE-Hitachi. Pierwsze jednostki tego rodzaju miały stanąć nad Wisłą w okolicach 2030 roku.
  • Rafał Kasprów, prezes OSGE, komentuje w poniższym wywiadzie negatywną opinię ABW ws. projektów SMR-ów. Jego zdaniem jest to manipulacja wynikająca z walki frakcyjnej w PiS, której celem było uderzenie w Daniela Obajtka.
  • Opinia została wydana tak, by wytworzyć wokół projektu atmosferę skandalu, którą trudno rozwiać, gdyż sprawie nadano klauzulę tajności - mówi Kasprów.
  • Za sytuację odpowiadają ludzie stojący do niedawna na czele służb specjalnych: Mariusz Kamiński, Maciej Wąsik, Ernest Bejda i Krzysztof Wacławek - wskazuje szef OSGE.
  • Jak mówi Kasprów, działania służb wokół projektu SMR trwały już od lat, a sam Orlen znalazł się w tym przedsięwzięciu po "komunikacie", jaki własciciel Synthosu, Michał Sołowow, otrzymał od najważniejszych ludzi w PiS.

Jakub Wiech: Dlaczego ABW wydała negatywną opinię ws. projektu SMR?

Rafał Kasprów, prezes OSGE: Nie znajduję żadnych racjonalnych powodów dla jakich projekt budowy floty małych reaktorów jądrowych na potrzeby energetyki i przemysłu wtedy kiedy będziemy musieli się zmierzyć z luką energetyczną czyli w latach 30. z jakiegokolwiek powodu mógłby zostać uznany za mający negatywny wpływ na bezpieczeństwo państwa. Zwłaszcza w kontekście wydanych dwóch pozytywnych opinii: jednej KGHM dla projektu NuScale, a drugiej dla projektu PGE ZE PAK o identycznej strukturze własnościowej.

Ale jednak został.

Został, bo – jak uważam – opinia stworzona przez ludzi odpowiedzialnych za kierowanie służbami specjalnymi, w tym ABW, nie jest ani merytoryczna, ani uzasadniona, ani profesjonalna. Nie rzucam tu słów na wiatr. Są one poparte wydarzeniami, które towarzyszyły wydawaniu tej negatywnej opinii. Ta sprawa jest manipulacją ze strony ludzi odpowiedzialnych za sprawy bezpieczeństwa w byłym rządzie, której ofiarami stali się politycy i dziennikarze, a przede wszystkim firma OSGE.

Uważa Pan, że kierownictwo polskich służb specjalnych dokonało manipulacji przy wydawaniu tej opinii?

Tak, zmanipulowano obraz pewnych faktów tak, by wytworzyć bardzo negatywną atmosferę wokół projektu. Nasze przedsięwzięcie miało wyglądać na wielki skandal – i niestety, niektórzy w to uwierzyli. Już sam fakt, że na uzasadnienie do opinii ABW nadano najwyższą klauzulę tajności oraz atmosfera jaką wokół tego zbudowano miały spowodować, żeby nikt z polityki czy mediów nie odważył się stanąć w obronie projektu, i ten zamierzony efekt został osiągnięty. Celowo postępowanie przeprowadzono tak, że uzasadnienie opinii jest tajne i to umożliwia rozsiewanie rozmaitych spekulacji czy budowanie negatywnego nastawienia względem spółki, która nie ma jak się bronić. Atmosfera się zagęszcza, powstaje odium „negatywnej opinii kontrwywiadu”. To bardzo typowe działania dla osób, które kierowały polskimi służbami i które miało miejsce też w innych sprawach.

O jakie osoby konkretnie chodzi?

Mariusz Kamiński. Maciej Wąsik. Ernest Bejda. Krzysztof Wacławek. Podkreślam: chodzi mi o osoby, nie o instytucje typu ABW czy CBA, bo odpowiedzialność w związku z tą sprawą jest personalna, nie instytucjonalna. To konkretni ludzie odpowiadają za gry prowadzone z wykorzystaniem naszego projektu i liczne manipulacje w tej sprawie. W sprawie afery gruntowej zostali skazani panowie Kamiński i Wąsik bo to oni wydawali rozkazy i wyznaczali kierunki.

To mocne oskarżenia. Czym zatem je Pan podpiera?

Politycy, którzy usłyszeli narrację ze strony tych osób nie mieli okazji poznać kulisów sytuacji, jaka trwała od miesięcy, a w zasadzie od lat, ponieważ pierwsze negatywne dokumenty zawierające fałszywe oskarżenia zaczęły w służbach w tej sprawie powstawać kilka lata temu. Ale zacznijmy od samej decyzji zasadniczej, bo o niej było najgłośniej. Złożenie wniosku o wydanie decyzji zasadniczej dla naszych SMR-ów nastąpiło 27 kwietnia 2023 roku. 18 maja Ministerstwo Klimatu przekazało dokumenty do szefa ABW z prośbą o ich zaopiniowanie. Zgodnie z prawem, miał on od tego momentu 90 dni na wydanie opinii. Tak się jednak nie stało. Mijały miesiące, nie wydawano opinii i nawet nikt z ABW się z nami nie kontaktował. Co istotne Krzysztof Wacławek, były szef ABW, nie przedłużył też formalnie postępowania w tej sprawie. Oczywistym było, że sprawa jest celowo przeciągana. Dlatego też 6 września – wsparci opinią prawną prof. Wierzbowskiego, specjalisty od prawa administracyjnego – złożyliśmy skargę na opieszałość organu oraz nieprawidłowości związane ze sposobem prowadzenia sprawy przez ABW. Proszę zwrócić uwagę, że tym samym czasie projekty jądrowe realizowane przez KGHM czy ZE PAK dostają decyzje zasadnicze wręcz błyskawicznie, a nasza się opóźnia, bo bez opinii agencji MKiŚ nie może jej wydać. Tymczasem ABW odrzuca naszą skargę popartą opinia prof. Wierzbowskiego, i dalej nic się nie dzieje. Widzi już pan co się działo za kulisami wydawania decyzji zasadniczej?

Co takiego?

Reklama

Były szef ABW celowo blokował miesiącami wydanie decyzji zasadniczej przez Minister Klimatu nie wydając opinii ABW w tej sprawie. Robił to bezprawnie, co jasno wynika z opinii profesora Wierzbowskiego jaką dostało od nas ABW. Prof. Wierzbowski potwierdził jednoznacznie jeszcze coś, co początkowo nie było jasne, a co ostatecznie potwierdziła samo ABW: że ich opinia nie jest wiążąca dla Ministra Klimatu, który musi wziąć pod uwagę szerszy obraz zaspokojenia potrzeb energetycznych państwa. Dlatego dalej obawiając się, że ministerstwo może zignorować zarzuty jakie formuje ABW, po prostu nie wydawano miesiącami opinii, a bez niej formalnie nie można było zamknąć postępowania. W międzyczasie w Polsce mają miejsce wybory, zmienia się władza. Szef ABW wydaje swoją negatywną opinię… 6 listopada. Już po wyborach.

Dlaczego?

Szef ABW wydaje ją, kiedy było już wiadome, że w Polsce zmieni się konstelacja polityczna. Ludzie odpowiedzialni za taki przebieg sprawy wielokrotnie głośno krzyczeli, że skandalem było wydanie decyzji zasadniczej tuż przed końcem dwutygodniowego rządu, tymczasem skrzętnie ominęli informację, że sami wydali negatywną opinie w tej sprawie już po wyborach wiedząc, że za kilka dni zostaną odwołani ze stanowisk.

Nasuwa się oczywiste pytanie, dlaczego ABW nie zostawiło tej sprawy następcom?

Właśnie, w mojej ocenie z prostego powodu bo nie mieli gwarancji, jak przygotowane przez nich „argumenty” za negatywną opinią zostaną ocenione przez następców. Proszę zwrócić uwagę, że jest to „opinia”, a na podstawie tych samym faktów można mieć różne opinie. Zakładając oczywiście, że w tej sprawie istnieje coś takiego jak fakty, ponieważ prawdopodobnie również na tym poziomie zmanipulowano informację i w utajnionym uzasadnieniu znajdują się rzeczy, które jedynie z pozoru są faktami.

Dlaczego jednak, mając już negatywną opinię ABW, tej decyzji nie wydała Anna Moskwa, która jeszcze jakiś czas kierowała ministerstwem przed powołaniem rządu dwutygodniowego?

Dlatego, że formalnie nie mogła, w wyniku działania byłego szefa ABW Krzysztofa Wacławka. Odwołaliśmy się od negatywnej opinii ABW oraz weszła w życie nowelizacja ustawy, która rozszerzała zakres potrzebnych opinii o stanowisko MAP co stało się zresztą stosunkowo szybko bo już 17 listopada, natomiast do kompletu dokumentów brakowało rozpatrzenia naszego odwołania w tej sprawie przez szefa ABW. Krzysztof Wacławek odrzucił zażalenie OSGE i tym samym podtrzymał negatywną opinię dopiero 1 grudnia. Zwracam uwagę na to, że przeczekano z tym do momentu, w którym sprawą decyzji zasadniczej nie mógł zająć się już „stary” rząd i trafiła ona na tzw. rząd dwutygodniowy. Na marginesie, minister Annie Trzeciakowskiej zarzucano, że wcześniej była w Orlenie, ale minister Anna Moskwa też przyszła do ministerstwa bezpośrednio z Orlenu. Teraz niech pan porówna awanturę jaką rozpętano o tę sprawę z faktami, że to w rzeczywistości sam były szef ABW najpierw spowodował, że rząd Mateusza Morawieckiego nie mógł wydać decyzji zasadniczej przez wiele miesięcy, a następnie sam wydał negatywną opinię już po wyborach parlamentarnych. Tak wyglądała strategia rozgrywana przez miesiące w naszej sprawie, aby nie dopuścić do realizacji projektu.

Strategia?

Strategia osób kierujących służbami, która – po wyborach odbierających władzę obozowi Prawa i Sprawiedliwości – pozwoliła wykorzystać negatywną opinię ABW do całej kampanii dezinformacji i przez to wpłynąć na rzeczywistość polityczną, a Mariusz Kamiński mógł liczyć, że to wyraźnie poprawi jego osobista pozycję polityczną. Jak się okazało, takie sprawy, jak troska o bezpieczeństwo energetyczne państwa czy przyszłość tego projektu jądrowego nie miały dla tych ludzi większego znaczenia.

Jaki był cel tej gry?

Od samego początku realizowany był przez tą grupę plan wykorzystania sprawy przeciwko Danielowi Obajtkowi. Nie jest żadną tajemnicą, że konflikt między panami Kamińskim i Obajtkiem trwał od wielu lat i miał wymiar wielopłaszczyznowy. W sprawie OSGE robiono to miesiącami blokując decyzję zasadniczą, a później atakując go niedookreślonymi zarzutami związanymi z oczywiście tajnym uzasadnieniem opinii. I myślę, że to było głównym powodem wydania negatywnej opinii dla projektu OSGE przez Krzysztofa Wacławka dopiero 6 listopada, po październikowych wyborach. W tym momencie bardzo realny stał się dla grupy osób związanej z panem Kamińskim scenariusz możliwości wykorzystania tej sprawy w celach politycznych, ale i osobistych, i  uderzenia w Daniela Obajtka, poprzez projekt bardzo silnie z nim kojarzony czyli SMRy. Tak się przecież dokładnie stało.

Pana zdaniem w projekt SMR uderzono politycznie?

Raczej: rozegrano go politycznie.

W jakim celu?

Najlepszym podsumowaniem tej sytuacji będzie wypowiedź premiera Donalda Tuska, który 30 stycznia określił całą sprawę jako podziemną wojnę na śmierć i życie między pisowskimi koteriami”. Daniel Obajtek bardzo silnie zaznaczył swoją obecność w tym projekcie. Niezwykle mocno wszedł w kwestie informacyjne związane z SMR-ami; wręcz zawłaszczył sobie tę płaszczyznę – chociażby przez szeroką kampanię marketingową, której elementem były m. in. billboardy. Ale też przez spektakularne konferencje prasowe, przez które doszło do pewnego utożsamienia małych reaktorów z jego osobą. Patrząc przekrojowo, można powiedzieć, że prezes Orlenu zaczął być kojarzony jedynie z dwiema rzeczami: przejęciem Lotosu oraz małymi reaktorami. Zastanówmy się zatem, jak mogła wyglądać reakcja ze strony osób kierujących służbami specjalnymi, które były z nim skonfliktowane ze względu na jego rosnącą pozycje polityczną – najłatwiej uderzyć w coś, z czym pan Obajtek był silnie związany czyli w projekt SMR-ów. No bo przecież, nie można było zaatakować prezesa Obajtka flagowym projektem PiSu czyli fuzją z Lotosem.

Skąd atak na Daniela Obajtka?

Jego rosnąca pozycja w środowisku polityczny PiSu – to oczywisty powód tego ataku. W tym wypadku my byliśmy jedynie narzędziem, którym się posłużono do przeprowadzenia tej gry politycznej, której kierunek wytyczono 6 listopada wydając negatywną opinię ABW. Kiedy ludzie kierujący służbami doskonale już wiedzieli co to oznacza dla ich obozu politycznego i między kim będzie się rozgrywała walka o władzę. Można – i trzeba – ją było wydać już dużo wcześniej, ale do tego nie doszło. Zupełnie, jakby ktoś chciał trzymać asa w rękawie na niepewny czas powyborczy. Jest jeszcze inny aspekt tej sprawy: niechęć tych osób do kapitału prywatnego, którego w tym wypadku właścicielem jest Michał Sołowow. Myślę, że te możliwości się wzajemnie nie wykluczają.

Dobrze, to jest Pana hipoteza. Czy są inne dowody świadczące o grze wokół SMR-ów?

Tak. Wskazując bezpośrednio takie osoby jak pan Kamiński i Wąsik wspomniałem o typowych dla nich metodach działania ponieważ mechanizmy są takie same jak przy przypadkach europosła Brejzy, wiceministra Leppera czy mecenasa Giertycha. Elementem tych działań było przekazanie mediom opinii CBA autorstwa pana Ernesta Bejdy. Chodzi o tajną opinię, która mówi, że wszystko to, co robimy przy małych reaktorach jądrowych to wyłącznie „element wizerunkowy spółki Synthos”. I że tak naprawdę, to my nie zamierzamy wybudować żadnego SMR. Zapraszam pana do naszego biura w centrum Warszawy, gdzie pracuje codziennie blisko 100 osób. Proszę się samemu przekonać, że nie są to PR-owcy chwalący spółkę Synthos i jej właściciela, tylko inżynierowie, menadżerowie, prawnicy dążący do tego, żeby w Polsce w latach 30. XX wieku działały małe reaktory jądrowe BWRX-300. Michał Sołowow, wiedząc jak ważne dla konkurencyjności jego firm oraz całej gospodarki są potrzeby zero-emisyjnej i stabilnej energii, wydał do tej pory, oraz zaciągnął zobowiązania finansowe związane z rozwojem technologii BWRX-300, około miliarda złotych. To są fakty pokazujące jego realne zaangażowanie żeby te elektrownie zbudować. Z drugiej strony mamy pana Bejdę z CBA, który pisze w tajnej notatce, że to wszystko na potrzeby wizerunkowe i Michał Sołowow nie zamierza niczego budować. Gra taki notatkami jest destrukcyjna dla firm i w efekcie dla państwa.

Ta opinia CBA również ma być częścią wspomnianej gry?

Tak, dowodem na to jest fakt, że notatka pana Bejdy z 2019 roku, została wyciągnięta jako rzekome uzasadnienie, że to nie tylko ABW ale też CBA miało jakieś poważne zastrzeżenia do projektu. Na przykładzie naszej sprawy widać jasno, że politycy, inwestorzy czy dziennikarze traktują takie opinie ABW czy CBA bardzo poważnie, jako istotne z punktu widzenia państwa. To nie jest zarzut, tak powinno być w cywilizowanym kraju. Ale co, jeśli dokonuje się oceny prawdziwości analiz zawartych w tych opiniach i okazuje się, że są one nieprofesjonalne, że powstały z czegoś, co można nazwać osobistym widzimisię? Że oddają nie tyle realny stan rzeczy, co oczekiwania konkretnej osoby służące realizacji jej interesów? Proszę się zastanowić, na ile prawdziwa okazała się opinia pana Bejdy dotycząca naszego projektu. Jak wspomniałem: mamy dużą profesjonalną załogę, prowadzone są międzypaństwowe konsultacje transgraniczne, GDOŚ wydał decyzje dotyczące badań środowiskowych, mamy za sobą opinię PAA, zainwestowane ponad pół miliarda złotych i poważnych międzynarodowych partnerów, którzy nie robią takich rzeczy dla PR-u ale widzą w inwestycji szansę na innowacyjny projekt dla Polski. Spójrzmy przez ten pryzmat na zawierającą oczywiste zafałszowania opinię pana Bejdy – i zastanówmy się, jaki poziom manipulacji może się kryć w tej utajnionej opinii szefa ABW z roku 2023. Tylko my nie mamy się jak bronić bo nieznana jest nam treść sporządzonych przez wymienioną grupę „kwitów”. Część z osób, które były ofiarami działalności tych panów miała lub ma możliwość oczyszczenia się z oskarżeń i podejrzeń - między innymi europoseł Brejza, poseł Giertych, Stefan Niesiołowski. Te osoby mogły liczyć na jednoznaczne poparcie polityków byłej opozycji, którzy wtedy nie dawali wiary tajnym notatkom, zmanipulowanym stenogramom z podsłuchów. W sprawie Orlen Synthos Green Energy daje się w ciemno wiarę dokumentom i opiniom wytworzonym przez Kamińskiego i Wąsika bo zrobili z tego tajną sprawę związaną z rzekomy zagrożeniem dla bezpieczeństwa państwa.

Po co wogóle Synthosowi w projekcie SMR był Orlen?

Reklama

Warto najpierw powiedzieć, że historia naszego projektu sięga 2018 roku, kiedy Michał Sołowow zaczął rozglądać się za możliwościami zapewnienia konkurencyjności swoim firmom w dobie transformacji energetycznej i dekarbonizacji. Analizował różne opcje – m. in. szeroką paletę źródeł odnawialnych. Ale po dłuższych badaniach wybór padł na małe reaktory jądrowe. Przeprowadzono następnie drobiazgową ocenę rozmaitych technologii – tak wybrano jednostkę BWRX-300 oferowaną przez spółkę GE-Hitachi. Udało się zawrzeć umowy strategiczne z General Electric, m. in. dotyczące wyłączności dla Synthosu na te reaktory oraz umowy z szeregiem poważnych firm takich jak Ontario Power Generation, czy największy amerykański operator Exelon Generation i innymi. Mocnym potwierdzeniem tych decyzji było to, że podobnego wyboru dokonała Kanada. Prawidłowy wybór technologii i partnerów jest najważniejszą decyzją dla sukcesu projektu oraz pozwala zaoszczędzić czas i olbrzymie pieniądze. Proszę zobaczyć jak wyglądają projekty jakie postanowiły realizować budowę SMR w oparciu o inne technologię np. NuScale. Pieniądze wyłożone przez państwowe firmy na ich rozwój zostały zmarnowane, na marginesie nie miały one jednak problemu z uzyskaniem decyzji zasadniczej od szefa ABW.

Tym bardziej, po co był Orlen w tym projekcie?

Kiedy informacja na temat tempa rozwoju projektu SMR planowanego przez Synthos Green Energy stała się publiczna, wówczas Michał Sołowow otrzymał komunikat, że realizacja tego przedsięwzięcia bez współpracy z Orlenem będzie bardzo trudna. A właściwie to niemożliwa.

Skąd pochodził ten komunikat?

Z kręgów politycznych poprzedniej ekipy, okalających najwyższe osoby w państwie. Zasygnalizowano, że budowa SMR-ów będzie możliwa tylko dzięki dostosowaniu do nich kluczowych dokumentów kształtujących politykę energetyczną Polski, a to stanie się tylko dzięki udziałowi Orlenu w całym przedsięwzięciu. Stało się więc dla nas oczywiste, że musimy taką współpracę rozpocząć.

Czy kierownictwo Orlenu potwierdziło, że zamierza działać w tym kierunku?

Nie tylko potwierdziło ale zostało to wpisane w umowy spółki. Orlen zadeklarował tam prowadzenie tego typu działań. Co ważne, mowa była nie o ułatwieniu, ale o prawidłowym przeprowadzeniu procesów administracyjnych i regulacyjnych związanych z umożliwieniem rozpoczęcia działalności takiego projektu. Wiemy, że Orlen – jako spółka Skarbu Państwa – jest traktowany inaczej niż prywatne podmioty.

Chce mi Pan powiedzieć, że do projektu SMR-owego Synthosu, na który Synthos miał wyłączność, został dokooptowany Orlen, bo najwyższe władze obozu Zjednoczonej Prawicy zasygnalizowały, że jeśli chcą Państwo dowieźć ten projekt do końca, to Orlen musi brać w nim udział?

To działo się w tle negocjacji dotyczących powołania OSGE, i wyglądało mniej więcej tak, jak pan to opisał. Ale podkreślam, po obu stronach od początku było przekonanie, że taki projekt musi być realizowany w ścisłej współpracy z państwem. Na dodatek z punktu widzenia potrzeb gospodarki i ekonomii takiego projektu nie może on się ograniczać do jednego-dwóch reaktorów bo realne korzyści polegające na obniżeniu kosztów, nawet o 30-40 procent, pojawiają się przy podejściu flotowym. Dlatego od początku wiedzieliśmy, że ten projekt może być korzystny dla obu udziałowców bo doskonale spełnia ich potrzeby związane z dekarbonizacją. Orlen, dzięki wykonanej pracy i pieniądzom jakie Michał Sołowow zainwestował w projekt na wczesnym etapie, uzyskiwał kilka lat przyśpieszenia na starcie oraz najlepszą dostępną na rynku technologię SMR.

I potem wykorzystano ten projekt politycznie, nawet kosztem wykolejenia całego przedsięwzięcia?

Wydawało się to niewiarygodne, ten projekt jest niezbędny, konieczny i korzystny dla Polski. Myśleliśmy naiwnie, że każdy rząd da nam ordery za realizację tego projektu. Niestety, ostatnie wydarzenia pokazały, że to co niewiarygodne może się jednak zdarzyć. Tragiczne jest to, że żadne służby specjalne w żadnym kraju świata nie pozwoliłyby sobie na tego typu zachowania, wiedząc, że ich konsekwencją będzie negatywny wpływ na przedsięwzięcie służące głębokiej dekarbonizacji energetyki i wprowadzeniu w Polsce nowoczesnych technologii jądrowych. Jeśli już to takie sprawy, gdzie są jakieś zastrzeżenia, załatwiane są przez służby po cichu, w obawie przed szkodami jakie można wyrządzić inwestorom i państwu. Powiem tu jedną, dość symptomatyczną rzecz: w OSGE gościli wielokrotnie przedstawiciele amerykańskiego Departamentu Stanu czy Departamentu Energii. Dwukrotnie odwiedziła nas także Sekretarz Stanu USA do spraw energetyki jądrowej. Ale nigdy nie udało nam się spotkać z przedstawicielami Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, chociaż spółka wielokrotnie kierowała zaproszenia do ABW. Departament Stanu US włączył OSGE do projektu „Phoenix”, który zainicjował sam prezydent Biden, a którego celem jest transformacja energetyczna z wykorzystaniem najnowszych amerykańskich technologii jądrowych. Tymczasem, w sprawie tak ważnej, gdzie zaangażowane są największe polskie firmy i zaawansowane amerykańskie technologie, a w grę wchodzi zapewnienie konkurencyjności Polski - nikt z ABW nie był nawet zainteresowany tym aby dowiedzieć się czegoś od samej spółki i skonfrontować swoje wątpliwości. To jest skala dramatu jaki ma miejsce w tej sprawie. Nie wspomnę już o tym, że rolą takich instytucji powinna być wspieranie i ochrona takich projektów a nie ich spektakularne niszczenie.

Skontrujmy to wszystko z oświadczeniem pana ministra Kamińskiego, które mówiło mniej więcej tyle, że ABW oceniła projekt negatywnie z uwagi na zagrożenie interesów Skarbu Państwa.

Reklama

Łatwo jest powiedzieć, że projekt zagraża interesom Skarbu Państwa, ale dużo trudniej powiedzieć jakim konkretnie. A przy tym jest to sformułowanie polityczne, którego siła destrukcyjna jest bardzo duża. Znakomicie nadaje się na potrzeby prowadzonej gry o jakiej w tym wywiadzie mówimy i przypisywanie sobie samemu przez pana Kamińskiego roli pro-państwowca co buduje jego pozycję na scenie politycznje. Zastanówmy się jednak, czy przedstawiono na jego poparcie jakiekolwiek fakty. Uważam, że jest dokładnie odwrotnie, to właśnie budowanie atmosfery skandalu wokół projektu przez pana Kamińskiego jest działaniem na szkodę interesów Polski. OSGE przeprowadziło wycenę firmy przez renomowaną firmę doradczą, która oceniając stan rozwoju firmy oraz postęp prac licencyjnych, środowiskowych i zbudowany zespół wyceniła wartość wielokrotnie wyżej niż wyniosła początkowa inwestycja Orlenu i Michała Sołowow. Jednak działania ludzi z byłego kierownictwa służb w sposób oczywisty prowadzą do utraty tej wartości. Czy ma pan wątpliwośćci, że to co się stało jest działaniem godzącym w firmę i wartość projektu dla udziałowców?

Pojawiły się też sugestię, że spółka zagraża bezpieczeństwu energetycznemu państwa…

Jak wybudowanie nawet floty kilkunastu reaktorów SMR o jednostkowej mocy 300 MW miałoby zagrozić bezpieczeństwu energetycznemu państwa w sytuacji, kiedy czeka nas luka energetyczna, która może wynieść w drugiej połowie lat 30. nawet 20 GW? Nasz projekt może okazać się jedynym dostępnym technologicznie i faktycznie, który będzie w stanie zapewnić dekarbonizację ciepłownictwa komunalnego i przemysłu. Ktoś kto formułuje tak absurdalną tezę jakoby nowoczesne elektrownie atomowe, wybudowane w Polsce, podłączone do polskiej sieci elektroenergetycznej, dostarczające prąd i ciepło do polskich firm oraz gospodarstw domowych, zagrażały bezpieczeństwu Polski powinien publicznie potrafić wyjaśnić swoje zarzuty. Chciałbym usłyszeć od pana Kamińskiego uzasadnienie tej tezy.

Można też niegospodarnie rozporządzać mieniem, dokonywać transferów do…

Zarzuty ABW o jakiś milionowych transferach do spółek gdzie właścicielem jest Michał Sołowow to kolejny przykład manipulacji w tej sprawie. W rzeczywistości około 3,6 mln to były całe przepływy finansowe do spółki Synthos Green Energy, która posiadała umowę na współpracę z firmą z Kanady i przez rok produkty prac z nią związanych były przekazywane do OSGE, uwaga: z zerową marżą. Zresztą w tym samym czasie OSGE płaciło też firmom z grupy ORLEN. Jesteśmy w pełni transparentni. Mało tego, dopuszczam do siebie świadomość, że mogliśmy zostać objęci specjalną obserwacją przez służby specjalne. Liczę się z tym, że fragmenty prywatnych rozmów czy wiadomości mogą być częścią tej negatywnej opinii ABW. A i tak domagamy się jej odtajnienia i upublicznienia. To chyba o czymś świadczy.

A, właśnie – może to zagrożenie tkwi w konstrukcji spółki OSGE?

To kolejny przykład manipulacji kolportowanej przez wspomniane wyżej osoby. Spółka została powołana jako joint venture z równymi udziałami dwóch tworzących ją podmiotów. Nie jesteśmy dzięki temu częścią ani Orlenu, ani Synthosu. Jesteśmy firmą niezależną tzw. podmiotemfull function, co zostało potwierdzone przez Komisję Europejską. Zarzuty, że ze względu na strukturę OSGE, któraś z tworzących ją spółek została postawiona w gorszej pozycji są bezpodstawne. Tak samo bezpodstawne jest to, co ujawniły media czyli doszukiwanie się niejasności w tzw. reprezentacji krzyżowej w ramach zarządu. To konstrukcja powszechna w polskim ładzie korporacyjnym. Czy wyobraża pan sobie co by było gdyby nie było reprezentacji krzyżowej tylko dwóch członków zarządu z nominacji prywatnego inwestora mogło dowolnie wydawać pieniądze jakie do spółki włożył Orlen? Znowu rzeczywistość jest dokładnie odwrotna niż rzekoma afera z tym związana.

Ale mówiono o tym, że interesy Orlenu nie są właściwie zabezpieczone i Michał Sołowow ma większy wpływ na firmę niż Orlen.

Tutaj po raz kolejny mamy do czynienia z półprawdami na bazie jakich buduje się atmosferę skandalu. Prawda jest taka, że rzeczywiście prezes zarządu, czyli w praktyce ja, w momencie założenia spółki otrzymał prawo głosu rozstrzygającego w zarządzie OSGE. Ale jak już powiedziałem obok tego zapisany w umowie spółki jest katalog spraw zastrzeżonych do decyzji walnego zgromadzenia, który jest tak szeroki, że de facto przywilej ten dotyczył tylko spraw drobnych i organizacyjnych.

Po co więc w ogóle go wprowadzono?

Dlatego, że firma była w fazie organizacji i nie wiedzieliśmy jak będzie funkcjonowało to joint venture w sytuacji gdzie Orlen ma długie procesy decyzyjne. Zresztą w grudniu sami zrezygnowaliśmy z tego zapisu w umowie spółki dlatego, że spółka dojrzała, współpraca ułożyła się bardzo dobrze i nigdy nie było potrzeby wykorzystywania głosu przeważającego w relacjach z Orlenem. Powtarzam, dotyczył on spraw drobnych i nigdy nie był wykorzystywany bo nie było takiej potrzeby, a obecnie w ogólne go nie ma, choć ta zmiana nastąpiła już po wydaniu negatywnej opinii ABW. Ale chciałby to powiedzieć w tym miejscu wyraźnie: OSGE jest firmą prywatną i właściciel jakim jest Michał Sołowow ma na nią oczywisty wpływ. Czy to ma być powodem, żeby w atmosferze skandalu wydawać negatywną opinię? Czy zagrożeniem dla bezpieczeństwa państwa ma być fakt, że firma ma prywatnego inwestora, który inwestuje w nią własne pieniądze i rozwija ją równie skutecznie jak wszystkie swoje firmy? Inne kraje takie jak Wielka Brytania skutecznie walczą o pozyskanie prywatnych inwestycji w SMR wspierając je państwowymi funduszami. Jesteśmy jako firma obecni w Wielkiej Brytanii gdzie z naszym udziałem  rozpoczęło się licencjonowanie technologii BWRX-300 wspierane grantem rządowym wysokości kilkudziesięciu milionów funtów.

Jak – Pana zdaniem – potoczą się teraz losy projektu? MKiŚ chce powtórnej opinii ABW.

Rząd pana premiera Tuska stoi przed wyborem. Czy udzielić wsparcia projektowi, który może zapewnić konkurencyjność polskiej gospodarce, dekarbonizację sektora energetycznego, ciepłowniczego i przemysłu w latach 30.? Czy też zniszczyć projekt i zawierzyć manipulacjom i dezinformacji, której autorem jest Mariusz Kamiński i jego koledzy? To oni postawili ten rząd – a przy tym i nas – przed tym wyborem. Chcielibyśmy, żeby ukrócono te wszystkie spekulacje. Marzy nam się jasne wsparcie rządu dla projektu małych reaktorów jądrowych. Bez współpracy z państwem oraz normalnych stosunkach z ABW, nie da się wybudować nawet jednego małego reaktora jądrowego. Wymogi prawne związane z licencjonowaniem w Polsce nakładają na nas obowiązek wspólnego z ABW ustalenia zasad ochrony obiektu jądrowego. Jak mamy to zrobić kiedy nawet nie jesteśmy się w stanie spotkać z nikim z ABW? Niedawno został ogłoszony przez Komisję Europejską program Industrial Alliance, którego celem jest rozwój SMR w Unii Europejskiej i budowa pierwszego reaktora w 2030 roku. Polska ma fenomenalną sytuację bo w wypadku technologii BWRX-300 posiada olbrzymie zaplecze i łańcuch dostaw stworzony przez General Electric i Hitachi, które zatrudniają  w Polsce łącznie 11 tysięcy ludzi i produkują w Polsce wszystko od turbin i generatorów po software dla elektrowni jądrowych. Dlatego możemy stać się europejskim hubem dla SMR. Unia jednak stawia jako wymóg wpisane projektu i technologii w dokumenty rządowe definiujące zasady polityki energetycznej państwa. Kolejną sprawą jest umowa międzypaństwowa jaką trzeba podpisać z Kanadą w zakresie transferu technologii jądrowych, czego nie zrobił rząd PiS. Projekt jaki realizuje OSGE może przynieść olbrzymie korzyści dla gospodarki ale aby go zrealizować musi mieć miejsce szereg decyzji po stronie rządowej i regularna codzienna praca nad opracowaniem niezbędnych do tego dokumentów. Mamy szansę na skok cywilizacyjny z polski węglowej do polski atomowej ale to nie stanie się samo, państwo i rząd muszą stworzyć warunki do regularnej współpracy i jednoznacznie poprzeć projekt budowy floty reaktorów SMR w oparciu o amerykańską technologię giganta przemysłowego Ameryki czyli General Electric. Nadchodząca luka energetyczna powoduje, że stawką w tej grze jest możliwa deindustrializacja i na pewno konkurencyjność polskiej gospodarki w latach 30.

Dziękuję za rozmowę.

Rafał Kasprów, prezes Orlen Synthos Green Energy (OSGE). Spółka ta została założona przez Orlen oraz Synthos do realizacji projektu małych modułowych reaktorów jądrowych (tzw. SMR, Small Modular Reactors). Miały one posłużyć w pierwszej kolejności do dekarbonizacji zakładów produkcyjnych firm-założycieli, ale także np. do generacji miejskiego ciepła systemowego czy energii elektrycznej. W tym celu OSGE weszło we współpracę z koncernem GE-Hitachi, który tworzył technologię reaktorów BWRX-300. Pierwsza taka jednostka miała stanąć nad Wisłą w okolicach 2030 roku. Na początku roku 2023 poinformowano o pierwszych lokalizacjach dla SMR-ów OSGE; kilka miesięcy później spółka wystąpiła do Ministerstwa Klimatu i Środowiska z wnioskiem o wydanie tzw. decyzji zasadniczej, czyli potwierdzenia, że dany projekt wpasowuje się w politykę państwa. Proces ten jednak się wydłużał; finalnie sześć decyzji zasadniczych dla SMR-ów OSGE zostało wydanych w grudniu 2023 roku. Wcześniej jednak do mediów dostała się informacja o negatywnej opinii ABW w tej sprawie.

Reklama

Komentarze

    Reklama