Reklama

Wiadomości

Prof. Krasnodębski dla E24: to kwestia czasu, żeby Niemcy ogłosiły zmianę polityki ws. atomu

Fot. Facebook.com/Zdzisław Krasnodębski
Fot. Facebook.com/Zdzisław Krasnodębski

Myślę, że to kwestia czasu, żeby Niemcy ogłosiły zmianę polityki. Na razie mówi się o tym, że trudno tego dokonać z miesiąca na miesiąc, ale wydaje mi się, że to powolne przygotowanie do powrotu energii jądrowej - mówił w rozmowie z Energetyka24.com prof. Zdzisław Krasnodębski, europoseł Prawa i Sprawiedliwości.

Reklama

Daniel Czyżewski, Energetyka24.com: Czy Polska powinna odwołać swoje plany odejścia od węgla?

Reklama

Prof. Zdzisław Krasnodębski: Ten plan nie powstał w wyniku decyzji polskiego rządu, lecz w wyniku polityki Unii Europejskiej, a ta jest związana z zobowiązaniami międzynarodowymi Unii, jej polityką klimatyczną i postawionym sobie przez nią celem dojścia do gospodarki zeroemisyjnej w roku 2050.

Strategia unijna polega na odejściu od węgla. Z tego wynikały też kolejne kroki podejmowane przez Polskę. Dzisiaj mamy zupełnie inną sytuację, że nawet politycy Zielonych w Niemczech mówią, że jeżeli chodzi o zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego nie powinno być żadnych świętych krów, żadnych tabu, że oni są gotowi i rzeczywiście rząd to robi, uruchomić elektrownie węglowe.

Reklama

Czytaj też

Jest rzeczą oczywistą, że w tej sytuacja my też powinniśmy przemyśleć naszą strategię. Czy to oznacza całkowitą rezygnację z planu stopniowego odchodzenia od węgla? Pewnie nie,  gdyż Unia nie zmieniła swoich długofalowych planów. A więc wyznaczane przez nią ramy naszej polityki pozostały takie same. Podejmowane przez Niemcy działania także się przedstawiane jako doraźne.

Ale musimy być przegotowani na sytuacje wyjątkowe i  musimy mieć też odpowiednie rezerwy. Jestem przekonany, że to powinny być również rezerwy węglowe, ponieważ jest to surowiec, na którym możemy się w Polsce opierać. Skoro jesteśmy w Unii, musimy zaakceptować strategię unijną, a więc rozwijanie energii odnawialnej, z dodatkiem energetyki nuklearnej i wodorowej. Musimy mieć jednak brać pod uwagę nasze bezpieczeństwo energetyczne, a to oznacza, że musimy mieć również w rezerwie możliwości w sytuacjach kryzysowych produkowania energii elektrycznej z węgla.

Mówiąc brutalnie, Europa znajduje się na gazowej smyczy Władimira Putina. Emocjonujemy się w mediach i na giełdach każdym słowem przedstawicieli Kremla związanym z przesyłem gazu lub jego brakiem przez Nord Stream i inne gazociągi. W jaki sposób się z tej smyczy zerwać? Jak uniezależnić Europę od gazu z Rosji?

Wydaje mi się, że ten program, który przedstawia Unia, polegający na tym, że głównym źródłem energii będzie OZE, jest programem utopijnym. Trudno sobie to wyobrazić, by mógł się on zakończyć sukcesem. Ale to nie znaczy, że nie należy rozwijać energii odnawialnej. Wszyscy jednak wiemy, że energia wiatrowa czy słoneczna nie jest zupełnie „czysta:, że potrzeba np. wielkiej powierzchni do takich instalacji, by że nie jest stabilna. Stąd powrót do energii jądrowej, coraz więcej rządów zdaje sobie z tego sprawę, wcześniej była potępiana czy miała być wygaszana.

Czytaj też

Mówi się znów o złożach gazu łupkowego w Europie. Myślę, że powinno się rozważyć, skoro nie ma żadnego tabu, rozwijania nowoczesnych technologii spalania węgla. Oczywiście ważna jest kwestia dostaw gazu z innych obszarów, a więc dywersyfikacja dostaw, Niemcy budują terminal LNG. Chodzi o cały zestaw środków.

Trzeba sobie jasno powiedzieć, że idea Europejskiego Zielonego Ładu nie przystaje dzisiaj zupełnie do rzeczywistości. Należy dokonać głębokiej rewizji tego programu, a być może nawet nałożyć jakiegoś rodzaju moratorium przynajmniej na okres przejściowy. Cele wyznaczone przez UE powinny zostać poddane rewizji. Musi to być strategia niewykluczająca również kopalnych źródeł energii.

Czy nastąpi taki moment, w którym Niemcy uruchomią przynajmniej część swoich wygaszonych elektrowni jądrowych? Co by musiało się stać, aby do tego doszło?

Coraz częściej się o tym mówi w Niemczech. To wyraźne przygotowywanie opinii publicznej do zmiany polityki.  Politycy FDP, a więc liberałowie z koalicji rządzącej, oraz przedstawiciele partie opozycyjnych coraz głośniej o tym mówią. Ale nawet niektórzy Zieloni gotowi są na przynajmniej chwilowy powrót do energii jądrowej. Myślę, że to kwestia czasu, żeby Niemcy ogłosiły zmianę polityki. Na razie mówi się o tym, że trudno tego dokonać z miesiąca na miesiąc, ale wydaje mi się, że to powolne przygotowanie do powrotu energii jądrowej.

Zaczyna się też mówić o wydobyciu gazu łupkowego z niemieckich złóż. Następuje całkowite odwrócenie polityki energetycznej, dotąd całościowo podporządkowanej polityce klimatycznej. Lęk przed brakiem energii, odcięciem od rosyjskiego gazu, sprawił, że przypomniano sobie o bezpieczeństwie energetycznym. Na razie mówi się, że to tylko okres przejściowy, choć pewnie potrwa to znacznie dłużej, niż obecnie politycy zapowiadają.

Czytaj też

Piotr Naimski został zdymisjonowany z funkcji Pełnomocnika Rządu ds. Strategicznej Infrastruktury Energetycznej na dwa miesiące przed otwarciem Baltic Pipe, czyli jego politycznego i energetycznego dziecka. Jak Pan to interpretuje, dlaczego do tego doszło?

Wszyscy wiemy, jak ogromne zasługi ma Piotr Naimski. Doprowadził budowę Baltic Pipe do końca, działał z uporem i konsekwencją. Zaczynał ten projekt w różnych rządach. Jeżeli dziś jesteśmy w lepszej sytuacji niż nasi zachodni sąsiedzi to niewątpliwie jest to zasługa Piotra Naimskiego.

Przyjąłem tę wiadomość ze zdziwieniem i zaniepokojeniem. Nie znam kulis, ale są informacje, że doszło do różnicy zdań nt. strategii energetycznej. Myślę, że to był ten powód. Główny dotyczy pewnie kwestii fuzji Orlenu z Lotosem, ale też ogólnie np. rynku gazowego, też gazów odnawialnych, a także kwestie energetyki jądrowej. Argumenty, które przytaczają obie strony są poważne, żałuje tylko, że nie są one poważnie dyskutowane w mediach.

Czytaj też

Na przykład z jednej strony padają argumenty na rzecz powstania dużego przedsiębiorstwa, które mogłoby być poważnym podmiotem na rynkach światowych, a na pewno na rynku europejskim. Z drugiej strony jest zaniepokojenie, i to wielu ludzi, nie tylko ministra Naimskiego, dotyczące sposobu, w jaki ten projekt jest realizowany. Sposób ten wynika również z warunków narzuconych przez Komisję Europejską. Jeśli chodzi o wybór inwestorów, trzeba znać wszystkie szczegóły, żeby wyrobić sobie zdanie. To poważny spór i powinniśmy analizować argumenty obu stron. Myślę, że ostatecznie przeważyła koncepcja przeciwna do tej, którą wyznawał Piotr Naimski.

Reklama

Komentarze

    Reklama