Reklama

Wiadomości

Niemiecka zbrodnia klimatyczna. Berlin wygasza połowę elektrowni jądrowych [ANALIZA]

Fot.: wikimedia.commons.org

Pomimo trwającego w Europie kryzysu energetycznego, Niemcy do końca roku wyłączą trzy elektrownie jądrowe. Jednostki te zastąpią w niemieckim systemie głównie paliwa kopalne. To zbrodnia na klimacie oraz bezpieczeństwie energetycznym Unii Europejskiej.

Na wstępie tej analizy warto pokusić się o pewien eksperyment myślowy. Co by było, gdyby Elektrownia Bełchatów działała w sposób bezemisyjny? Polska dysponowałaby potężną i do tego stabilną jednostką wytwórczą o mocy ok. 5 gigawatów, która nie wymagałaby ani wykupu uprawnień do emisji CO2, ani żadnych mocy zapasowych. Byłby to niewątpliwy skarb na mapie energetycznej Polski. Tymczasem Niemcy właśnie takiego skarbu się pozbywają. Do 31 grudnia z systemu elektroenergetycznego RFN znikną trzy jednostki jądrowe: Brokdorf, Grohnde i Gundremmingen. Stanowią one ok. połowę niemieckiej floty jądrowej i dysponują one mocą zainstalowaną ok. 4,5 GW. Przez ostatni rok wygenerowały nawet więcej energii elektrycznej niż Elektrownia Bełchatów i to w sposób całkowicie bezemisyjny -- co jednak nie uratowało ich przed zamknięciem.

Wyłączenie powyższych elektrowni to przedostatni etap planu wyjścia Niemiec z energetyki jądrowej, który realizowany jest od czasów Gerharda Schrödera, a który przyspieszył znacząco za rządów Angeli Merkel. To właśnie ostatnia niemiecka kanclerz zadecydowała, że atom zniknie z niemieckiego krajobrazu energetycznego do roku 2022. Za kilka dni w Niemczech będą działały tylko trzy elektrownie jądrowe: Emsland, Neckarwestheim i Isar. Zakończą one pracę w grudniu 2022 roku.

Obecnie energetyka jądrowa to ok. 13% niemieckiego misku energetycznego. W 2021 roku było to trzecie pojedyncze źródło energii elektrycznej w Niemczech po węglu brunatnym (wygenerowane ok. 100 TWh) i energetyce wiatrowej na lądzie (wygenerowane ok. 90 TWh) - atom dał ok. 65 TWh. Miejsce po wyłączonych elektrowniach jądrowych zajmą głównie paliwa kopalne.

Motywacje długofalowej polityki Berlina w kwestii energetyki jądrowej są znane -- zostały one szeroko opisane m. in. tutaj . Mówiąc krótko: Niemcy, walcząc z atomem w Europie, chcą przygotować miejsce na rynku pod sprzedaż gazu, którego będą mieli mnóstwo dzięki magistralom Nord Stream 2. A wyłączanie niemieckich elektrowni jądrowych to po prostu przykład, który ma pokazać, że się da.

Warto jednak zwrócić uwagę na pewną nadzwyczajną zmianę okoliczności, która powinna co najmniej zawiesić realizację tejże polityki. Chodzi o kryzys energetyczny, jaki wstrząsa obecnie Europą. Ceny energii elektrycznej wystrzeliły w 2021 roku w kosmos -- za 1 megawatogodzinę trzeba było płacić nawet 9300 złotych. Przełożyło się na to kilka czynników -- m.in. restart gospodarki po okresie lockdownów, problemy z podażą gazu, a także polityczne wykorzystywanie tego surowca przez Rosję, która wstrzymywała dostawy na rynek europejski. Niemniej, wycinanie w takich warunkach trzech dużych jednostek wytwórczych to cios w bezpieczeństwo energetyczne Europy. Każda megawatogodzina jest teraz -- dosłownie -- na wagę złota. A atom produkuje energię elektryczną tanio, efektywnie i stabilnie.

Takie działania będą miały również swoje klimatyczne konsekwencje. Już teraz niemiecki minister gospodarki i klimatu Robert Habeck powiedział w wywiadzie dla Die Zeit, że Niemcy nie osiągną swoich celów klimatycznych na rok 2022, a prawdopodobnie również na rok 2023.

Przeciwko antyatomowym działaniom Niemiec protestują aktywiści - w środę 29 grudnia w sześciu polskich miastach przed konsulatami i ambasadą RFN zapłonęły znicze. Był to znak sprzeciwu właśnie wobec antyjądrowej polityki Berlina. Protesty zorganizowała organizacja FOTA4Climate, która podparła swoje stanowisko głosem nauki. "To co Niemcy robią z energetyką jądrową jest smutne i bardzo przykre w kontekście katastrofy klimatycznej. Każda tona CO2 emisji do atmosfery podnosi temperaturę i zastępowanie czystej energii jądrowej brudną energią paliw kopalnych jest bardzo złym krokiem" - powiedział cytowany przez FOTA4Climate prof. Szymon Malinowski, wybity polski klimatolog.

Bez energetyki jądrowej nie uda się osiągnąć celów w zakresie neutralności klimatycznej. Rozumieją to Chiny, Indie czy Stany Zjednoczone, rozumie to nauka, rozumie to również duża część europejskiego społeczeństwa. Jednakże najsilniejsze państwo Europy wciąż stoi na pozycjach przeciwnych.

Reklama

Komentarze (2)

  1. Europejczyk z Alp

    jeszcze moment i jak nie puszcza gazu przez NS2 dla Austrii, to Austria wybuduje z piec elektrowni atomowych przy pomocy ROSATOMU. Jak Wegry. Bo zabronicie tego neutralnej Austrii?

  2. Buczacza

    Wszystko mają obczajone i policzone z onucami. I tradycyjnie ręka w rękę maszerują dumnie...

Reklama