Reklama

Wiadomości

Google chce kupować prąd z innowacyjnych małych reaktorów Jednostki od Kairos mają zasilać AI

Fragment wideo promującego podpisanie umowy współpracy Google z Kairos
Fragment wideo promującego podpisanie umowy współpracy Google z Kairos
Autor. Google / mat. prasowe

Technologiczni giganci szukają coraz więcej energii elektrycznej. Google spojrzało na ten problem inaczej niż niedawno Microsoft. Sięgnie na półkę z małymi reaktorami jądrowymi. Wygląda na to, że podmiot z grupy Alphabet ma ogromne oczekiwania wobec jednostek, nad którymi pracuje Kairos Power.

Google, którego właścicielem jest koncern Alphabet, ogłosiło, że podpisało komercyjną umowę zakupu energii elektrycznej z mających powstać w przyszłości małych reaktorów jądrowych (SMR). Rozwija je Kairos Power, spółka z USA. Podmiot pracuje nad wysokotemperaturowymi reaktorami małej mocy chłodzonymi solami fluoru. Te reaktory znane są jako FHR (fluoride salt-cooled high temperature). Częściowo przypominają reaktory typu MSR (chłodzone stopionymi solami), ponieważ ich praca opiera się na usuwaniu wytwarzanego w reaktorze ciepła przez stopione sole. Tylko że w FHR stosuje się paliwo stałe, gdy w MSR – jest ono rozpuszczone w soli.

Jak dotąd żaden reaktor FHR nie zaczął działać komercyjnie, podobnie jest z MSR (z wyjątkiem eksperymentalnego reaktora z Oak Ridge National Laboratory, który działał kilka lat). Za to prowadzonych jest wiele projektów, które mają sprawdzić możliwości tej technologii, a może nawet doprowadzić do uruchomienia reaktora korzystającego z mniej znanych rozwiązań. Jednym z takich projektów prowadzi Kairos Power, które chce wypuścić na rynek mały reaktor Hermes.

Czytaj też

Jeszcze kilka miesięcy temu spółka chwaliła się uzyskaniem pozwolenia od amerykańskiego dozoru jądrowego NRC (Nuclear Regulatory Commission) na rozpoczęcie prac budowlanych, poprzedzających budowę reaktora itd. Od tego czasu nie Kairos nie informowała o postępach. Co więcej, pierwszy reaktor Hermes będzie produkował tylko energię cieplną, dopiero jego kolejna wersja będzie zdolna do wytwarzania energii elektrycznej. Do gotowego, dostępnego komercyjnie reaktora, droga jest więc jeszcze daleka.

Reklama

Długa droga do komercjalizacji

Mimo że nawet na papierze pozycja Kairos Power nie wygląda najlepiej, to Google w komunikacie podtrzymuje, jakoby pierwszy model Hermesa, produkujący energię elektryczną, miał być dostępny do 2030 roku.

Najważniejsza informacja jest następująca: Google nie buduje ani nie inwestuje bezpośrednio w te małe reaktory. Koncern podpisał coś na kształt umowy cPPA (corporate Power Purchase Agreement, umowę zakupu energii elektrycznej). I będzie na jej podstawie kupował prąd z mających powstać w przyszłości reaktorów. Zabezpieczył sobie więc energię elektryczną, którą wytworzą, gdy powstaną. Budować ma je właśnie Kairos.

W bazie NRC zapisano, że Hermes 2 ma dysponować mocą ok. 35 MWt (megawatów termicznych), co jest jednostką mocy cieplnej. Można przez to zakładać, że jeden reaktor będzie mieć mniej więcej 10-15 MWe (mocy elektrycznej). Z komunikatów obydwu podmiotów wynika, że dzięki współpracy ma powstać ok. 500 MW w tych reaktorach. Nie wiadomo, jaka finalna będzie moc Hermesa, ani jego następcy znanego jako KP-X (choć tu pojawiały się doniesienia o 140 MWe) także nad liczbą planowanych do zbudowania jednostek pozostaje postawić ogromny znak zapytania.

Reklama

Po co Google tyle dodatkowej mocy? Elektrownie jądrowe mogą pracować niemal 24/7, w dodatku są nisko- lub zeroemisyjne (zależy od sposobu wyliczania ich wpływu na środowisko i klimat), dlatego są doskonałym źródłem energii elektrycznej dla prądożernych serwerów i systemów AI, które pochłaniają ogromne ilości energii. A tych Google posiada coraz więcej. Szuka więc kolejnych, potencjalnych dostawców nie tylko nieemisyjnej energii elektrycznej, ale i pewnych wytwórców, którzy zawsze ją wyprodukują. To dlatego ostatnio Microsoft walczy o reaktywację EJ Three Mile Island.

I najważniejsze: rok 2030 to data graniczna na uruchomienie Hermesa (zapewne drugiego). Więc na właściwe reaktory przyjdzie jeszcze poczekać.

Reklama

Komentarze

    Reklama