Atom
Go West! "Ukraiński sektor jądrowy zrywa więzi z Rosją"
Ukraińskie władze od kilku lat realizują kurs na redukcję zależności sektora jądrowego od Federacji Rosyjskiej. Jest to kompleksowy plan obejmujący dostawy alternatywnego paliwa jądrowego, budowę składowiska do przechowywania zużytego paliwa, a także zrywanie więzów z Rosją przez ośrodki naukowo-badawcze i przemysłowe. W stosunkowo krótkim czasie Ukrainie uda się zredukować zależność sektora jądrowego do poziomu uniemożliwiającego wykorzystanie jej w naciskach politycznych.
Dywersyfikacja dostaw paliwa
Energia jądrowa w 2016 roku była źródłem 23,2% energii pierwotnej na Ukrainie. Według „Strategii Energetycznej Ukrainy do 2035 roku”, w 2025 roku wskaźnik ten ma wzrosnąć do 32,2%, a w 2035 roku ma wynieść 25%. Oznacza to, że w najbliższych dziesięcioleciach, sektor jądrowy pozostanie fundamentem bezpieczeństwa energetycznego Ukrainy. Elektrownie jądrowe wyprodukowały w 2017 roku 55,2% energii elektrycznej na Ukrainie, co dodatkowo podkreśla ich znaczenie.
Tradycyjnie ukraińskie elektrownie były w 100% zaopatrywane rosyjskim paliwem jądrowym produkowanym przez firmę TWEL, wchodzącą w skład państwowego koncernu Rosatom, co na tle agresji Kremla wobec Ukrainy musiało zaniepokoić Kijów. Ukraina średnio płaciła Rosatomowi około 600 mln dol. rocznie za dostawy paliwa jądrowego. Po 2014 roku czynnik finansowy przestał być najważniejszym, a na pierwszy plan wyszły względy bezpieczeństwa, co warunkowało wysiłki dywersyfikacyjne.
Historia tych zabiegów Enerhoatomu (operatora ukraińskich elektrowni jądrowych) jest dość długa. Jeszcze w 2000 roku doszło do podpisania porozumienia między rządami Ukrainy i USA o współpracy w tym zakresie. W 2005 roku zastosowano pierwsze sześć próbek paliwa amerykańsko-japońskiej kompanii Westinghouse Electric na Jużnoukraińskiej Elektrowni Jądrowej. W kolejnych latach prace powstrzymywał brak gotowości politycznej elit w Kijowie, co do redukcji uzależnienia od FR. W latach 2010–2014 trwały prace mające na celu dopracowanie paliwa Westinghouse w oparciu o uwagi ukraińskich specjalistów, ale dopiero od 2014 roku można mówić o początku eksploatacji. W 2016 roku rozpoczęto jego eksploatację na jednym bloku Zaporoskiej EJ. W rok później paliwo Westinghouse dostarczano łącznie już do sześciu bloków – dwóch na Jużnoukraińskiej EJ i czterech na Zaporoskiej EJ.
W 2014 roku kontrakt z Westinghouse został uzupełniony o dodatek, który ma być zastosowany w przypadku całkowitego odcięcia dostaw przez Kreml, ale jego treść jest utajniona. W styczniu 2018 roku Enerhoatom i Westinghouse podpisały porozumienie o przedłużeniu do 2025 roku umowy o współpracy w zakresie dostaw na Ukrainę paliwa jądrowego z zakładów amerykańsko-japońskiej kompanii w Szwecji. Dostawy będą skierowane na siedem z piętnastu bloków ukraińskich elektrowni jądrowych. Szwedzkie zakłady mogą produkować paliwo wyłącznie do reaktorów WWER-1000, co powoduje, że tylko dwa reaktory Rówieńskiej EJ nie mogą zostać nimi objęte i na pewno paliwo dlań dostarczane będzie pochodziło z Rosji.
Obecnie 35% zużywanego paliwa pochodzi od amerykańsko-japońskiego Westinghouse, a 65% od rosyjskiego TWEL. Warto podkreślić, że co najmniej do 2020 roku poziom tej zależności pozostanie na obecnym poziomie ze względu na warunki kontraktu kupna przez Ukrainę rosyjskiego paliwa. Po 2020 roku otwartym pozostaje poziom udziału paliwa TWEL na rynku ukraińskim, który zostanie na pewno zredukowany. Redukcji może też ulec udział Rosji w samym cyklu produkcyjnym paliwa jądrowego przeznaczonego na potrzeby Ukrainy.
Kreml nie podejmuje skutecznych działań mogących utrudnić Ukrainie dywersyfikację. Oprócz nieudanej kampanii dezinformującej mającej na celu wykreowanie rzekomego zagrożenia wynikającego ze współpracy z Westinghouse, praktycznie nie podjęto żadnych innych kroków. W prasie pojawiały się też wyssane z palca pogłoski o rzekomym naruszaniu przez Enerhoatom kontraktu z Rosatomem, ale także ten epizod należy oceniać jedynie jako element akcji informacyjnej. W rzeczywistości Moskwa nie może sobie pozwolić na utratę rynku ukraińskiego. Jak pokazuje praktyka ostatnich trzech lat ryzyko całkowitego wstrzymania dostaw paliwa jądrowego z Rosji lub nawet szantażu z tym związanego nie jest wysokie. Ponadto według nieoficjalnych informacji, rosyjskie lobby jądrowe skutecznie sprzeciwiało się w zarodku pomysłom wykorzystywania tego elementu jako narzędzia nacisku Rosji na Ukrainę. Jeszcze jednym czynnikiem niwelującym wrażliwość Ukrainy są zapasy paliwa jądrowego, które Kijów regularnie powiększa – informacja co do szczegółów tych zapasów jest niejawna.
Przechowalnia zużytego paliwa
Ukraina pozostaje także zależną od Rosji w zakresie przechowywania zużytego paliwa jądrowego. Obecnie Ukraina dysponuje tylko jednym takim składowiskiem typu suchego na Zaporoskiej EJ. Całą resztę wypalonego paliwa jądrowego (9 z 15 działających reaktorów) wywozi do Federacji Rosyjskiej, co wymaga nakładów finansowych – wydatki Kijowa na ten cel wahały się od 150 do 200 mln dol. rocznie. Teoretycznie Moskwa może też szantażować Ukrainę zerwaniem kontraktu dotyczącego przyjmowania zużytego paliwa. Kontrakt na wywózkę przerobionego paliwa do Rosji wygasa w 2018 roku i po upływie tego terminu Moskwa może rozpocząć zwrot przechowywanych partii paliwa Ukrainie. Ponadto, Rosatom nie przyjmuje innego typu paliwa niż swoje własne, co w świetle początku eksploatacji paliwa Westinghouse powoduje, że budowa przechowalni na Ukrainie nie ma alternatywy.
Jeszcze w 2005 roku Kijów podjął współpracę z amerykańską kompanią Holtec International, której celem jest budowa Zcentralizowanej Przechowalni Zużytego Paliwa Jądrowego dla reaktorów typu WWER położonej w strefie czarnobylskiej. Jednak z przyczyn politycznych projekt był zamrożony. Dopiero po rosyjskiej agresji na Ukrainę w Kijowie ostatecznie stracono złudzenia, co do perspektyw współpracy z Rosją i nadano projektowi nowe tempo.
Realizacja projektu przyspieszyła zwłaszcza w 2017 roku – rząd zatwierdził projekt budowy, pozyskano licencję Państwowej Inspekcji Regulacji Jądrowej i pozwolenie na budowę od Państwowej Inspekcji Architekturo-Budowlanej. W listopadzie ub.r. prace budowalne oficjalnie rozpoczęto. Koszty projektu opiewają na około 350 mln dol. (250 mln dol. zostanie wydzielonych przez rządowe instytucje finansowe USA), a eksploatacji 50 mln dol. rocznie, co w porównaniu do wydatków na przechowywanie w Rosji (150–200 mln dol. rocznie) jednoznacznie dowodzi, że projekt ma też sens ekonomiczny. Koszty inwestycji zwrócą się po upływie nie więcej niż trzech lat. Dodatkowo jednym z wykonawców prac będą charkowskie zakłady „Turboatom”, co otworzy przed nimi dostęp do amerykańskich technologii. Zakończenie budowy i eksploatacja przechowalni pozwoli także na rozwiązanie problemu paliwa przechowywanego w starzejącym się składowisku po Czarnobylskiej EJ.
Te wysiłki wpisują się w koncepcję trwałego przechowywania „see and wait” – zużyte paliwo w bardzo dalekiej przyszłości jest rozpatrywane jako materiał do reaktorów przyszłych pokoleń. Podczas eksploatacji spalaniu ulega bowiem zaledwie w 10% i reszta może zostać w przyszłości wykorzystana. Paliwo z trzech ukraińskich elektrowni – Chmielnickiej, Jużnoukraińskiej i Rówieńskiej – ma być przechowywane z terminem co najmniej 100 lat. Eksploatacja próbna ma się rozpocząć w 2019 roku, a przemysłowa jest zaplanowana na 2020–22. Wiele wskazuje na to, że kluczowe przeszkody ku realizacji projektu zostały pokonane i w perspektywie dwóch lat Ukrainie uda się pozbyć zależności od Rosji w zakresie przechowywania zużytego paliwa.
Przedłużanie terminów i serwisowanie
Ważnym elementem wzmacniania niezależności Ukrainy w sferze jądrowej jest przedłużanie terminów eksploatacji reaktorów oraz ich bieżąca modernizacja i serwisowanie. Także w tym zakresie Kijów był w dużej mierze zależny od usług kompanii rosyjskich, jednak potencjał naukowy i technologiczny dostępny nad Dnieprem pozwolił na stopniową redukcję tej zawisłości. Charkowskie zakłady Turboatom realizują coraz większą liczbę zamówień Enerhoatomu dostarczając np. łopatki wirników do turbin. Ponadto Kijów zrezygnował z usług szeregu rosyjskich kompanii dbających o bezpieczeństwo i monitoring pracy elektrowni. Obecnie posiłkuje się potencjałem ukraińskich ośrodków, które oferują te usługi przy ścisłym wsparciu firm europejskich, amerykańskich i organizacji międzynarodowych.
Rok 2017 przyniósł wysyp nowych możliwości w tym zakresie. We wrześniu Turboatom podpisał kolejną umowę o „rozszerzonym partnerstwie” z Holtec International, która ma usprawnić proces przedłużania terminów eksploatacji reaktorów. Współpraca zakłada stopniowy dostęp do technologii amerykańskich, co otwiera przed zakładami z Charkowa nowe perspektywy. Także we wrześniu zeszłego roku Enerhoatom podpisał kontrakt z Westinghouse na dostawy systemów monitoringu dla czterech bloków Zaporoskiej EJ – największej nie tylko na Ukrainie, ale też w Europie. Przy czym w ramach kontraktu spożytkowany zostanie potencjał zakładów Westron usytułowanych w Charkowie, które jeszcze w 1994 roku utworzyły ukraińska spółka Chartron i amerykańsko-japoński Westinghouse. W październiku 2017 roku Enerhoatom podpisał z japońską Toshibą Memorandum o pogłębieniu współpracy przy modernizacji ukraińskich EJ. Według Olhi Koszarnej ze Stowarzyszenia „Ukraińskie Forum Jądrowe”, Rosja praktycznie straciła ukraiński rynek usług i serwisowania.
Przyszłość bez Rosji?
Od połowy zeszłego roku Enerhoatom i Holtec International intensywnie omawiają udział Ukrainy w tworzeniu reaktorów SMR-160. Rolą Enerhoatomu w tych pracach ma być przygotowanie niektórego wyposażenia i systemów do reaktorów, a w perspektywie długoterminowej budowa ich na potrzeby ukraińskiego sektora jądrowego. Mogłyby one pozwolić w przyszłości zastąpić moce, z których w perspektywie 15 lat Ukraina będzie musiała zrezygnować z uwagi na przekroczenie (już przedłużanych) terminów eksploatacji. W okresie 2030–2040 Ukraina będzie musiała zakończyć eksploatację 12 reaktorów na EJ, a w latach 2041–2055 ostatnich trzech. Ponadto małe reaktory jądrowe byłyby ważnym elementem powalającym uzupełnić spodziewany deficyt mocy manewrowych, na które zapotrzebowanie, zgodnie ze Strategią Energetyczną Ukrainy, ma wzrastać. Takie rozwiązanie technologiczne byłoby też czyste ekologicznie, co w świetle wymogów wobec Ukrainy nie jest bez znaczenia. Na razie jednak pytań wokół reaktorów SMR jest więcej niż odpowiedzi, a pierwsze wnioski co do przyszłości tej technologii będą znane w połowie przyszłego dziesięciolecia. Nie zmienia to faktu, że zabiegi Kijowa wspólnie z Holtec są jak najbardziej uzasadnione. Ukraińskie zakłady mogą liczyć na dostęp do technologii i możliwości rozwojowe, co jest warte zaangażowania nawet w przypadku negatywnych wniosków eksploatacyjnych dotyczących funkcjonowania SMR. Rezultaty tych doświadczeń dadzą odpowiedź na ile jest to przyszłościowy kierunek dla Ukrainy, a w przypadku pozytywnych wyników, sektor jądrowy Ukrainy całkowicie zerwie więzi z Rosją.
Wnioski
Ukrainie udaje się sukcesywnie redukować zależność elektrowni od dostaw paliwa jądrowego z Rosji. W latach 2014–2017 odsetek rosyjskiego paliwa na ukraińskich elektrowniach spadł ze 100% do 65%. Co najmniej do 2020 roku udział paliwa z Rosji zostanie zachowany, a po tym terminie najprawdopodobniej dojdzie do jego dalszej redukcji. Według wstępnych prognoz do 2025 roku udział paliwa rosyjskiego TWEL na rynku ukraińskim zmniejszy się do około 30%. Biorąc pod uwagę specyfikę sektora i względy bezpieczeństwa, takie tempo dywersyfikacji należy ocenić jako dość szybkie.
W ciągu najbliższych dwóch lat Ukrainie uda się ostatecznie rozwiązać kwestię zależności wobec Rosji od usług przechowywania spalonego paliwa. Dzięki wsparciu Waszyngtonu i amerykańskiej kompanii Holtec, Kijów stanie się samowystarczalny w tym zakresie.
Kierunki dywersyfikacji sektora jądrowego obejmują także obszar związany z serwisowaniem i usługami technologicznymi co oznacza, że proces uniezależniania od Rosji ma charakter przemyślany i kompleksowy. Otwiera to przyzwoite perspektywy rozwojowe przed ukraińskimi ośrodkami naukowo-badawczymi i zakładami przemysłowymi obsługującymi sektor jądrowy.
Do perspektywy całkowitego zerwania więzów z Rosją należy ustosunkować się z przymrużeniem oka. Rozwiązania technologiczne, dzięki którym miałoby to nastąpić, są na razie niewystarczająco zbadane. Mimo tego, w stosunkowo krótkim czasie sukcesy dywersyfikacyjne Kijowa zredukują ryzyko nacisków politycznych ze strony Kremla spowodowanych zależnością sektora jądrowego.
Tempo tych przemian będzie zależało również od decyzji politycznych, które na razie nie pozwalają wejść sektorowi w pełny tryb rynkowy. W 2017 roku udział energii elektrycznej pochodzącej ze źródeł jądrowych stanowił 56,46% rynku, ale jej udział w dochodach stanowił zaledwie 27,85%. Jest to spowodowane zaniżonymi taryfami dla EJ, które de facto krzyżowo dotują inne segmenty systemu elektroenergetycznego – głównie elektrownie cieplne. Taki stan krępuje rozwój sektora jądrowego i w dłuższej perspektywie może spowalniać realizację ambitnych planów rozwojowych, w tym dywersyfikacyjnych.