Analizy i komentarze
Sejm zajął się dzierżawą niemieckiego atomu. „Wygaszanie to zbrodnia” [RELACJA]
Czy Polska może wydzierżawić niemieckie elektrownie jądrowe? – taką kwestią zajmowali się w czwartek polscy parlamentarzyści.
Na prowadzonym przez posła Kacpra Płażyńskiego posiedzeniu sejmowej Komisji do Spraw Unii Europejskiej, polscy parlamentarzyści zajęli się sprawą potencjalnej dzierżawy niemieckich elektrowni jądrowych. „Decyzja Niemiec o wygaszaniu atomu ma wpływ nie tylko na gospodarkę niemiecką, ale też na polską i europejską. Walka ze zmianą klimatu zależy też od tego, jak Niemcy zamierzają to robić" – mówił, otwierając dyskusję, poseł Płażyński.
Pierwszy głos należał do ministra Piotra Dziadzio, który przybliżył techniczną stronę funkcjonowania niemieckich elektrowni jądrowych. „Mocy w niemieckim atomie pod koniec lat 80. było 24,9 GW, do 2022 roku zostało wyłączonych 20,9 GW. Pozostało ok. 4 GW mocy zainstalowanych, pozostały trzy ostatnie jednostki. (...) Gdyby niemieckie bloki jądrowe nie były wyłączane, to niemieckie redukcje emisji gazów cieplarnianych byłyby wyższe o 30%. Zamknięcie bloków jądrowych w 2021 roku spowodowało, że emisja zwiększyła się o 4,5%. Byłaby to redukcja rzędu 60 mln ton rocznie" – stwierdził.
Kolejna runda wystąpień należała do parlamentarzystów Partii Razem. Rozpoczęła ją posłanka Paulina Matysiak. „Niemiecka opinia publiczna została wprowadzona w błąd w kwestii tego, czy niemieckie elektrownie jądrowe mogą dłużej funkcjonować. W 2022 roku wyłączanie elektrowni w źródłach niskoemisyjnych to zbrodnia na klimacie. Powinniśmy walczyć o to, żeby nie doprowadzać do wyłączenia elektrowni jądrowych. Niemcy, wyłączając swoje elektrownie jądrowe, zastąpią je jednostkami węglowymi" – mówiła.
Czytaj też
Następnie głos zabrał poseł Adrian Zandberg. „Cele klimatyczne są wspólne i odpowiedzialność jest wspólna. To nie jest tak, że każdy kraj może zachowywać się w taki sposób, jakby to, co robi nie miało wpływu na państwa wokół (...). Decyzje RFN sprowadzające się do tego, by wyłączyć energetykę jądrową i zintensyfikować wykorzystanie energii z węgla są sprzeczne z celami klimatycznymi. Często chwalę rozwiązania niemieckie, np. w polityce transportowej, ale myślę, że powinniśmy – bez kompleksów i po partnersku – rozmawiać o działaniach Niemiec, które są błędne. Powinniśmy też rozmawiać o moratorium na wygaszanie źródeł niskoemisyjnych, zwłaszcza ze względu na kryzys energetyczny, który mamy" – dodał.
Poseł Zandberg odniósł się również do informacji medialnych wskazujących, że rząd w Berlinie okłamywał swoich obywateli w kwestii przedłużenia pracy atomu. „Mówimy o informacjach wskazujących, że te moce mogłyby zostać utrzymane. Mówię tu o komunikatach ze strony nadzoru technicznego oraz operatorów. Myślę, że sygnał ze strony Polski, że jesteśmy gotowi do dzierżawy tych mocy, mógłby przekierować sprawę na dobre tory. Opinia publiczna w Niemczech przechodzi rewolucję. Nasz wspólny głos, ale głos racjonalny, może w tej debacie odegrać istotną rolę" – podkreślił.
Z kolei poseł Maciej Konieczny wyjaśnił znaczenie debaty o dzierżawie niemieckiego atomu. „Zdajemy sobie sprawę, że to jest trudny postulat. Ale istnienie tego w przestrzeni publicznej to nagłośnienie absurdu sytuacji, która ma miejsce w Niemczech. To też atrakcyjna oferta dla strony rządzącej: niech Polska powie, że jest gotowa przejąć te jednostki dla ratowania klimatu i solidarności energetycznej" – dodał.
W debacie wybrzmiał również głos posła Solidarnej Polski Janusza Kowalskiego, który w ciepłych słowach odniósł się do zaproponowanego przez Partię Razem pomysłu dzierżawy atomu. "Problem z niemiecką debatą polityczną jest bardzo prosty - oni nie potrafią się przyznać do błędu i wycofać z tego błędu. W zaciszach gabinetów słyszy się, że kanclerz Merkel popełniła błąd wyłączając atom po Fukushimie, ale nie ma wyjścia z tego błędu" - oznajmił.
Warto zaznaczyć, że na krótko przed posiedzeniem komisji konferencję w temacie niemieckiej energetyki zwołali posłowie Konfederacji.
Jan z Krakowa
Jednakże, unikając ostrych sformułowań, niemiecka polityka, także energetyczna kaputt. Inwestujmy w atom i węgiel, a raczej mniej w OZE. Energetyka oparta na nich jest przecież tańsza, czyli także ekonomicznie b. wydajna, ponieważ wiatraki i panele nie zawsze mogą wytwarzać energię, i jest też tak, że jednocześnie może nie wiać i nie świecić, czyli musi być klasyczne źródło rezerwowej mocy (łącznie z atomem) o mocy dwa razy większej niż wiatraki i panele fotowolt. Przy takim inwestowaniu, być może zakłady przemysłowe z Niemiec same częściowo przeniosą się do Polski ze względu oczywiście na stabilną i tańszą u nas energię. Oczywiście jest przeciwdziałanie ze strony UE, a więc Niemiec rozwojowi gospodarczemu Polski. W końcu konkurencja, chociaż na współpracy z Niemcami korzystamy.
Jan z Krakowa
Oczywiście. Nie dość, że wewnętrzna niemiecka polityka energetyczna kaputt, to jeszcze zrujnowali racjonalny do tej pory sektor energetyczny w Polsce: bezpośrednio samo państwo niemieckie, i pośrednio poprzez proniemiecką UE. W skrócie, miało być tak: sprowadzanie gazu z Rosji, wg niemieckich planów głównego źródła energii, następnie dzięki temu i transformacji energetycznej miał być dyktat ekonomiczno-polityczny w Europie. Na razie również ta polityka kaputt. Jest tu pewna analogia z klęską na frontach ii w. św. gdy Wielkoniemiecka Rzesza "zapomniała" o potencjale USA. Opinia niemiecka zaczyna zauważać, że nie mają wcale mądrego establishmentu. Niby wszyscy o tym wiedzą, ale konsekwencją w Polsce musi być powrót do węgla plus atom. I mniej ulegania niemiecko-unijnym szaleństwom. Z artykułu widać, że taka zmiana kursu w Polsce ma miejsce.
Prof. Zmijewski
Czy napewno nie jest to temat sezonu ogórkowego? Warto by było pisząc ten artykuł wskazać JAK planujeMy wydzierżawić te elektrownie i KTO jest partnerem po stronie Niemiec w tych rozmowach.